„Przebywanie na modlitwie nie oznacza wypowiadania słów, słówek. To bycie na modlitwie, otwarcie mojego serca na Jezusa, zbliżenie się do Jezusa, pozwolenie Jezusowi na wejście do mojego serca i sprawienie, że poczujemy Jego obecność” – mówił papież Franciszek podczas audiencji ogólnej. Publikujemy tłumaczenie katechezy papieskiej.
Rozeznanie i modlitwa
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry! Podejmujemy na nowo nasze katechezy na temat rozeznawania. Temat rozeznawania jest bardzo ważny, żebyśmy wiedzieli, co się w nas dzieje. Niekiedy musimy rozeznać, skąd pochodzą uczucia, pomysły, dokąd mnie prowadzą, do jakiej decyzji.
Dziś skupiamy się na pierwszym z jego elementów składowych, to znaczy na modlitwie. Rozeznawanie wymaga przebywania w środowisku, w stanie modlitwy. Modlitwa jest nieodzowną pomocą w rozeznawaniu duchowym, zwłaszcza gdy dotyczy uczuć. Pozwala nam zwracać się do Boga z prostotą i zażyłością, tak jak rozmawia się z przyjacielem. Jest to umiejętność wyjścia poza myśli, wejścia z serdeczną spontanicznością w zażyłość z Panem. Sekretem życia świętych jest zażyłość i ufność w relacji z Bogiem, które w nich wzrastają i sprawiają, że coraz łatwiej rozpoznają to, co jest Jemu miłe. Prawdziwa modlitwa to zażyłość i zaufanie do Boga.
Nie jest to recytowanie modlitwy jak papuga, "bla bla bla", nie. Prawdziwa modlitwa to spontaniczność i serdeczna więź z Panem. Ta zażyłość przezwycięża lęk lub wątpliwości, że Jego wola nie dąży do naszego dobra; tę pokusę, która czasem przenika nasze myśli i sprawia, że nasze serce jest niespokojne i niepewne, lub także zgorzkniałe.
Co należy uczynić?
Rozeznawanie nie rości sobie prawa do absolutnej pewności, nie jest metodą czystą chemicznie, nie rości sobie prawa do absolutnej pewności, bo dotyczy życia, a życie nie zawsze jest logiczne, ma wiele aspektów, których nie da się zamknąć w jednej kategorii myślowej.
Chcielibyśmy dokładnie wiedzieć, co należy uczynić, jednak nawet gdy tak się dzieje, nie zawsze postępujemy zgodnie z tym. Ileż to razy i my mieliśmy doświadczenie opisane przez apostoła Pawła, który mówi: „Nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę” (Rz 7,19). Bardzo często tak się dzieje.
Nie jesteśmy jedynie rozumem, nie jesteśmy maszynami, nie wystarczy otrzymać polecenia, by je wykonać: przeszkody, podobnie jak pomoce, by postawić na Pana, są przede wszystkim natury uczuciowej, płyną z serca.
Zobaczcie nasze wideo z tej audiencji:
Czy Bóg wymaga od nas zbyt wiele?
Znamienne jest, że pierwszym cudem dokonanym przez Jezusa w Ewangelii Marka jest egzorcyzm (por. Mk 1,21-28). W synagodze w Kafarnaum uwalnia człowieka od diabła, uwalniając go od fałszywego obrazu Boga, który szatan podsuwał od początku: obrazu Boga, który nie chce naszego szczęścia. Opętany z tego fragmentu Ewangelii wie, że Jezus jest Bogiem, ale to nie prowadzi go do wiary w Niego. Istotnie mówi: „Przyszedłeś nas zgubić” (w. 24).
Wielu ludzi, także chrześcijan, myśli podobnie: że Jezus może i jest Synem Bożym, ale wątpią, że chce Bóg naszego szczęścia. Niektórzy wręcz się obawiają, że poważne potraktowanie Jego propozycji, tego co proponuje nam Jezus, oznaczałoby zrujnowanie naszego życia, umartwienie naszych pragnień, naszych najsilniejszych aspiracji.
Czasami nachodzą nas takie myśli, że Bóg wymaga od nas zbyt wiele, że nas nie kocha. Tymczasem już w pierwszym spotkaniu zobaczyliśmy, że znakiem spotkania z Panem jest radość. Gdy trwam na modlitwie, spotykam Pana, staję się radosny. Każdy z nas staje się radosny. To coś pięknego.
Smutek serca
Natomiast smutek, lęk to znaki oddalenia się od Boga: „Jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania” – mówi Jezus do bogatego młodzieńca (Mt 19,17). Na nieszczęście dla tego młodzieńca, pewne przeszkody nie pozwoliły mu zrealizować pragnienia, które żywił w sercu, aby bliżej naśladować „dobrego nauczyciela”.
Był zainteresowanym, przedsiębiorczym, młodym człowiekiem, wyszedł z inicjatywą spotkania się z Jezusem, ale był też bardzo rozdarty w swoich uczuciach. Dla niego bogactwo było zbyt ważne. Jezus nie zmusza go do podjęcia decyzji, ale tekst odnotowuje, że młodzieniec odszedł od Jezusa „zasmucony” (w. 22).
Ci, którzy odwracają się od Pana, nigdy nie są zadowoleni, nawet jeśli mają do dyspozycji obfitość dóbr i możliwości. Jezus nigdy nie zmusza, aby za Nim pójść. Nigdy. Jezus daje ci poznać wolę, On bardzo serdecznie daje ci poznać sprawy, ale pozostawia ci wolność. I to jest najpiękniejsze w modlitwie z Jezusem: wolność, jak On nam pozostawia.
Natomiast, kiedy oddalamy się od Pana, zostajemy z pewnym smutkiem, z czymś okropnym w sercu.
Zbliżenie się do Jezusa
Rozeznawanie dokonujące się w nas nie jest łatwe, bo pozory mylą, ale zażyłość z Bogiem może łagodnie rozwiać wątpliwości i lęki, czyniąc nasze życie coraz bardziej otwartym na Jego „łagodne światło”, jak to pięknie wyraził św. John Henry Newman.
Święci świecą światłem odbitym i ukazują w prostych gestach swojego dnia miłującą obecność Boga, który sprawia, że niemożliwe staje się możliwe. Mówi się, że dwoje małżonków, którzy żyją razem przez długi czas kochając się, w końcu upodabniają się do siebie.
Coś podobnego można powiedzieć o modlitwie afektywnej: w sposób stopniowy, ale skuteczny sprawia ona, że coraz bardziej stajemy się zdolni do rozpoznania tego, co się liczy ze względu na to, co jest nam wrodzone, jako coś, co wypływa z głębi naszego bytu. Przebywanie na modlitwie nie oznacza wypowiadania słów, słówek, nie: to bycie na modlitwie, otwarcie mojego serca na Jezusa, zbliżenie się do Jezusa, pozwolenie Jezusowi na wejście do mojego serca i sprawienie, że poczujemy Jego obecność.
I tam możemy rozeznać, kiedy jest to Jezus, a kiedy to my z naszymi myślami, niejednokrotnie dalekimi od tego, czego chce Jezus. Prośmy o tę łaskę: aby żyć relacją przyjaźni z Panem, jak przyjaciel mówi do przyjaciela (por. św. Ignacy z Loyoli, Ćwiczenia duchowe, 53).
Widzieć Jezusa jako naszego przyjaciela
Znałem niegdyś starego brata zakonnego, który był portierem w internacie i za każdym razem, gdy mógł, podchodził do kaplicy, patrzył na ołtarz, mówił: „Witaj!”, bo był blisko Jezusa. Nie musiał mówić "bla bla bla". „Witaj, jestem blisko Ciebie, a Ty jesteś blisko mnie”.
To jest relacja, którą musimy mieć na modlitwie: bliskość, bliskość afektywna, jako bracia. Bliskość z Jezusem. Uśmiech, prosty gest, a nie recytowanie słów, które nie trafiają do serca. Jak już powiedziałem, rozmawiaj z Jezusem tak, jak przyjaciel rozmawia z drugim przyjacielem.
Jest to łaska, o którą musimy prosić dla siebie nawzajem: widzieć Jezusa jako naszego przyjaciela, przyjaciela największego i przyjaciela najwierniejszego, który nie zmusza, a przede wszystkim, który nigdy nas nie opuszcza, nawet gdy się od Niego oddalamy. Pozostaje On u bram serca.
„Nie, nie chcę nic o Tobie wiedzieć” – mówimy. A On milczy, pozostaje tam pod ręką, w zasięgu serca, bo zawsze jest wierny. Idźmy naprzód z tą modlitwą, odmawiajmy modlitwę „witaj”, modlitwę pozdrowienia Pana sercem, modlitwę czułości, modlitwę bliskości, z małą ilością słów, ale z gestami i z dobrymi uczynkami. Dziękuję.
Udręczona Ukraina
Pamiętam także o udręczonej Ukrainie, która tak bardzo cierpi, ten biedny lud, tak okrutnie doświadczany. Dziś rano miałem okazję porozmawiać z kardynałem Krajewskim, który powrócił z Ukrainy i opowiadał mi o strasznych okrucieństwach. Myślmy o Ukrainie i módlmy się za ten udręczony naród – zaapelował papież.
[Do wiernych z Polski]
Serdecznie pozdrawiam Polaków, a w szczególności Centralny Zarząd Służby Więziennej, funkcjonariuszy i kapelanów, którzy przybyli do Rzymu, by podziękować za ustanowienie św. Pawła patronem Służby Więziennej.
Za kilka dni rozpocznie się październik, miesiąc tradycyjnie poświęcony Matce Bożej Różańcowej. Odmawiając tę modlitwę we wspólnotach i w rodzinach, zawierzajcie Maryi wasze troski i potrzeby świata, zwłaszcza sprawę pokoju. Niech Bóg wam błogosławi!
tłum. o. Stanisław Tasiemski OP
KAI/ks