Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Przecież ja wychowałam dzieci, to wiem” – mówi babcia, dając wnuczkowi czekoladkę na otarcie łez. Kiedy zostajemy rodzicami, w nowej roli znajdują się także nasi rodzice i teściowie. Przerobili już wszystko, więc chętnie uratują nas i nasze dzieci przed błędami. Młodzi, przejęci rodzicielstwem, przeżywają nieraz stres podobny do maturalnego przed odwiedzinami u dziadków. Jak sobie pomóc?
Stres przed wizytą u dziadków
Najpierw warto sprawdzić, jak my sami czujemy się w towarzystwie rodziców i teściów. Czy potrafimy rozpoznawać, co nam się podoba, a co nie? Które słowa czy zachowania wywołują w nas nieprzyjemne zaskoczenie, wstyd, złość? Najlepszym przyjacielem naszych relacji z poprzednim pokoleniem będzie przyjaźń i wsparcie, jakie potrafimy dać najpierw sami sobie. Jeśli nie wiemy, jak nam jest i kisimy w sobie pomieszane uczucia, utrwalamy trudne sytuacje.
Gdy rozpoznajemy, z czym nam trudno, mamy wiele opcji do wyboru. Możemy puścić mimo uszu, obrócić w żart, uciąć temat albo skonfrontować się, jeśli mamy doświadczenie, że to pomaga (jeśli powoduje tylko zużycie energii, to czasem lepiej zabrać siebie z tej sytuacji). Jeżeli koszty emocjonalne wizyt przewyższają jakiekolwiek dobro, możemy też rozważyć ograniczenie kontaktu do minimum, trudno bowiem włączać dzieci w relacje, które układają się fatalnie.
W pozostałych sytuacjach pomaga założenie dobrej woli wszystkich stron. Jeśli pragniemy od rodziców i teściów, by nie oczekiwali, że się zmienimy, nie ma sensu wymagać tego od nich. Mnie bardzo pomaga uświadomienie sobie, że generalnie są niewielkie szanse na to, że wszyscy dorośli w moim otoczeniu będą podzielać moje podejście wychowawcze. Nieraz w obrębie małżeństwa już jest to niemożliwe. Większe szkody wynikają z prób siłowego wpłynięcia na współmałżonka, by w stosunku do dziecka robił to samo, co my, niż gdybyśmy uznali, że dziecko tworzy relacje z różnymi dorosłymi i będzie miało różne doświadczenia.
Dziadkowie, którzy chcą kochać
Możemy sprawdzać, czy nie przeceniamy szkodliwości sytuacji, gdy dzieci zjedzą więcej ciastek niż na co dzień w domu albo obejrzą więcej bajek, bo może w naszej wyobraźni urastają do rozmiarów katastrofy wychowawczej. Słodycze, prezenty i bajki to najbardziej znane dziadkom patenty, którymi łatwo zjednają sobie serca dzieci. Możemy więc spojrzeć na ich działania z innej perspektywy: naszym rodzicom zależy bardzo na tej relacji. Chcą być kochani, obecni w życiu dzieci; chcą, by za nimi tęskniły i chętnie je odwiedzały. Nie jestem pewna, czy warto im to wszystko zabierać w imię przestrzegania reguł, które wprowadzamy we własnym domu.
Możemy proponować rzeczy, na które dziadkowie nie wpadli: przywieźć książeczkę, którą dziecko bardzo lubi, i powiedzieć: „Słuchajcie, wnusia bardzo czeka, żeby dziadek jej poczytał o królewnie i smoku”. Możemy kupić dziadkom bilety do zoo i wysłać na wspólną wycieczkę. Jeśli dzieci mają alergię pokarmową, możemy podzielić się z teściową przepisem na bezglutenowe ciasteczka, ułatwiając jej życie. Zamiast całkiem odbierać dziadkom strategie na bliskość, które znają, możemy podpowiadać im nowe.
Rodzice, którzy wychowują dzieci bardzo świadomie, boją się, że dziadkowie, którzy chwalą, krytykują albo proszą o mówienie wierszyków, jakoś emocjonalnie „uszkodzą” dzieci. Warto się przy tych lękach zatrzymać. Sprawdzić, czy kiedy babcia mówi wnuczce: „Ale ci włosy sterczą, choć poprawię”, to w tej sytuacji czuje gorzej dziecko, czy raczej do mnie wraca flashback wychowania, w którym było wiele wstydu. Dzieci, które na co dzień wychowują się w atmosferze bezpieczeństwa i szacunku, mają również własne mechanizmy rezyliencji i wielu rzeczy mogą nie odbierać tak poważnie jak my.
Jeśli dziadkowie rzeczywiście sprawiają dzieciom przykrość, warto rozmawiać. Pytać dzieci, jak się czują u dziadków i dawać im znać, kiedy z działaniami dziadków się nie zgadzamy. Czasem dzieciom wystarczy wiedzieć, że może im się coś nie podobać. Mamy też prawo rozmawiać z dziadkami o tym, jak się czują dzieci i na co nie mamy zgody.
Czasem miejsce na interwencję jest łatwo zauważalne. Kiedy babcia mówi: „Zjedz ładnie do końca”, możemy po prostu zapytać dziecka, czy już się najadło i zabrać mu talerz, jeśli odpowiedź jest twierdząca.
Pomocne bywa zapytanie siebie, czy chcemy, by nasze dzieci miały relację z dziadkami (albo czy chcemy korzystać z ich pomocy). Jeśli dzieci kochają dziadków i lubią z nimi być, może szczegóły ich wspólnego czasu naprawdę nie muszą podlegać naszej całkowitej kontroli. I w drugą stronę: jeśli dzieci nie lubią jeździć do dziadków i źle się u nich czują, to również warto sprawdzić, co się dzieje, bo jako dzieci swoich rodziców, przyzwyczajone, że „zawsze tak było” (napięta atmosfera, złośliwe docinki, nieustanna krytyka, niedopuszczanie nikogo do głosu itd.) możemy nie zauważać, jak bardzo źle się dzieje. Wówczas nieraz przydatne bywa wsparcie terapeutyczne, by na nowo ułożyć relacje z rodzicami.