Z Krzysztofem Ślachciakiem, fotografem w projekcie „Monomoda”, rozmawiamy o tym, czego dowiedział się sam o sobie poprzez fotografowanie modelek z niepełnosprawnościami. A także o tym, co najbardziej go zaskoczyło oraz o terapeutycznej mocy fotografii.
Beata Dązbłaż: Jak pan ocenia doświadczenie pracy z modelkami z niepełnosprawnością w projekcie „Monomoda” Fundacji Kompilacja? Czy było to pana pierwsze zetknięcie się w tej roli z osobami z niepełnosprawnościami?
Krzysztof Ślachciak: To było pierwsze takie doświadczenie. I na pewno pierwsze podejście do tego typu fotografii na tak dużą skalę, czyli w sesjach zdjęciowych, gdzie osoby fotografowane są do nich kompleksowo przygotowywane. To było dla mnie niesamowicie pozytywne doświadczenie. Byłem zaskoczony, w jak pozytywny sposób dziewczyny, które zostały wybrane do projektu, do niego podchodziły. Z ogromną odwagą i zaangażowaniem. A to nie było dla nich łatwe, bo nie były to typowe sesje mody.
Modelki z niepełnosprawnością
Czym się różniły?
Typowa sesja mody polega na tym, że wchodzi profesjonalna modelka, która jest do tego wynajęta. Wymaga się od niej, by potrafiła pozować. Chociaż projekt nazywa się „Monomoda” i założeniem jest fotografowanie mody, jest to bardziej synteza sesji mody i sesji portretowej, gdzie fotograf musiał trochę bardziej pracować z osobą fotografowaną w celu uzyskania odpowiednich efektów na zdjęciach. Ta współpraca sprowadza się do tego, aby stworzyć dobrą atmosferę, zaprzyjaźnić się z modelem, znaleźć wspólny język – tak jak w sesjach portretowych. To nie zawsze było oczywiste i proste, ze względu na rodzaj niepełnosprawności danej osoby. Natomiast po stronie dziewczyn, które stawały przed obiektywem zawsze była chęć współpracy i uzyskania jak najlepszego efektu.
Miał pan jakieś obawy przed podjęciem tego wyzwania?
Na pewno nie obawiałem się przeprowadzenia sesji samej w sobie. Jedyna wątpliwość jaka mi towarzyszyła na początku dotyczyła tego, czy dam radę współpracować, czy będziemy w stanie rzeczywiście uzyskać fajne efekty fotograficzne z osobami niedoświadczonymi w pozowaniu, mającymi pewne ograniczenia ze względu na niepełnosprawność. Jednak zdecydowanie bardziej traktowałem to jako wyzwanie.
Do dobrego pozowania nie wystarczy ładna twarz
Co było dla pana najbardziej zaskakujące w czasie sesji?
Chyba najbardziej byłem zaskoczony tak pozytywnym podejściem modelek do tego przedsięwzięcia. I także tym, że udawało nam się uzyskiwać efekty na poziomie regularnych sesji modowych, których na pewno – co do tego nie mam żadnych wątpliwości – nie powstydziliby się producenci mody. I nie patrzę, mówiąc to, na warsztat fotograficzny, a na sposób, w jaki pozowały dziewczyny.
Trzeba podkreślić, że do dobrego pozowania nie wystarczy ładna twarz. Niezmiernie potrzebna jest świadomość własnego ciała oraz otwartość i kreatywność po stronie osoby fotografowanej. W mojej ocenie w wielu przypadkach ten element u modelek z niepełnosprawnością był na wyższym poziomie niż w sesjach z modelkami, które dopiero zaczynały przygodę z pozowaniem.
Twierdzi pan, że dobra fotografia to m.in. taka, poprzez którą fotograf dowiedział się też czegoś o sobie. Czego zatem pan dowiedział się o sobie podczas tych sesji?
Tak, to prawda. Rzecz, która najbardziej mi utkwiła w pamięci, to ta, że jestem chyba bardziej otwarty na ludzi, niż mi się dotąd wydawało. To było doświadczenie otwierające oczy. Dlatego jak Małgosia Załecka kilka dni temu powiedziała mi, że projekt będzie kontynuowany, bardzo się ucieszyłem. Dlatego właśnie, że niesamowicie pozytywnie to wspominam.
Zobacz zdjęcia Krzysztofa Ślechcika:
„Monomoda” i terapeutyczna funkcja fotografii
Jak sam pan mówi, fotograf nie zawsze chce coś powiedzieć poprzez swoje zdjęcia. Czasami właśnie czegoś powiedzieć nie chce. Jak było w tym przypadku?
Rzeczywiście tak jest, że nie zawsze artysta chce coś powiedzieć. Może to zabrzmi dziwnie, ale nie traktuję tych sesji i tego typu fotografowania jako mojej działalności artystycznej. Bowiem w mojej definicji tej działalności – a jest ich tyle, ile osób ją wykonujących – jeśli coś ma być sztuką, musi w stu procentach wypływać z osoby, która tę działalność uprawia. W tym przypadku ze mnie. Natomiast praca przy sesjach tego typu jest syntezą pracy całego zespołu. Zdjęcia nie powstają tylko i wyłącznie dzięki fotografowi – to bardzo ważne.
Innym istotnym w tym projekcie celem było dla mnie sprawienie, żeby dziewczyny, które stają przed obiektywem, dobrze się czuły, żeby przeszły przez to doświadczenie tak pozytywnie, jak to tylko możliwe. Fotografia ma niesamowicie terapeutyczną funkcję nie tylko dla osoby, która ją wykonuje, ale i dla pozujących.
*Więcej o projekcie „Monomoda” TUTAJ