Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W 2019 r. papież Franciszek zmienił nazwę Tajnego Archiwum Watykańskiego na Apostolskie Archiwum Watykańskie. Celem było uniknięcie nieporozumień co do misji tej instytucji, którą jest zachowanie i rozpowszechnianie informacji o przeszłości Stolicy Apostolskiej - a nie ich ukrywanie. Ale archiwa nadal mają swoje tajemnice. Nie bez powodu książka, w której po raz pierwszy tak szeroko wypowiedział się publicznie prefekt archiwum biskup Sergio Pagano, nosi tytuł Secretum. Książkowy wywiad dziennikarza Massimo Franco z biskupem Pagano ukazał się niedawno we włoskim wydawnictwie Solferino.
86 kilometrów półek
Biskup Pagano zaczął pracę w watykańskim archiwum w 1978 roku, a od 1997 roku jest jego prefektem. Teraz zbliża się do wieku emerytalnego i zgodził się opowiedzieć o „papierowym czyśćcu”, jakim według jego rozmówcy jest watykańskie archiwum.
Odkrywając dokumenty związane z procesem Galileusza czy rozwodem Henryka VIII, rzucając światło na sieć szpiegów Piusa X i „milczenia” Piusa XII, „prefekt tajemnic” ożywia wielką historię. Robi to znakomicie opowiadając historie pełne niespodzianek, anegdoty i legendy związane z papieskim archiwum, które mieści się 86 kilometrach półek.
Prosty wybór Leona XIII
Założone w XII wieku archiwum watykańskie została udostępnione nielicznym w XVI wieku. Jednak oficjalnie otwarto je dopiero w 1881 roku, za pontyfikatu Leona XIII.
Jak mówi w wywiadzie biskup Pagano, Leon XIII zgodził się na to pod presją. Młode państwo włoskie właśnie utworzyło archiwum państwowe w Rzymie, ale tamtejsze zbiory były zbyt skromne. Włochy przy wsparciu Niemiec Bismarcka domagały się więc dostępu do papieskich zasobów. Leon XIII został postawiony przed prostym wyborem: albo watykańskie zasoby zostaną otwarte dla świata zewnętrznego, albo staną się częścią zbioru państwowego w Rzymie. Od tego czasu każdy naukowiec, który o to poprosi, może uzyskać dostęp do archiwum papieskiego. Przez długi czas nominalnie było więc ono tajne, ale faktycznie było prywatne.
Graffiti lansjerów
Włosi po zjednoczeniu kraju nie byli jedynymi, którzy usiłowali zdobyć zbiór papieskich dokumentów. Kiedy lansjerzy Karola V Habsburga zdobyli Rzym w 1527 roku, wdarli się również do archiwum i zostawili na ścianach rysunki, które można oglądać do dzisiaj. Ale niczego nie zniszczyli.
Najgorszy cios zadał mu Napoleon, który kazał przenieść je do Paryża, gdzie planował na jakiś czas zainstalować Piusa VII i papiestwo. W Rzymie poplecznicy cesarza, wspomagani przez zdrajcę, pracownika archiwum, zdołali przenieść wiele papieskich dokumentów do Paryża, do Hôtel de Soubise. Dokumenty zaczęto odzyskiwać w 1815 r. Odbywało się to z przeszkodami, bo Francuzi – jak mówi w wywiadzie-rzece bp Pagano – starali się „zatrzymać wszystko, co mogli”. Papież mógł jednak liczyć na determinację swoich wysłanników, w szczególności znanego rzeźbiarza Antonio Canovy. Mimo wszystko wiele przedmiotów zostało utraconych lub rozproszonych. Dotyczy to w szczególności bulli ekskomuniki Napoleona z 1809 r., przechowywanej obecnie w Wiedniu.
Prawdziwie tajne archiwum
W „bunkrze” – jak mówi o archiwum prowadzący wywiad Massimo Franco – znajduje się niewielki zbiór dokumentów, do których nikt nie ma wglądu i które starannie utrzymuje się w tajemnicy.
Biskup Pagano przyznaje, że do tej kategorii należą zwłaszcza wszystkie dokumenty związane z konklawe, w szczególności wyniki głosowań (karty do głosowania się pali, ale kartki, na których sumuje się głosy, zostają zachowane). Nieudostępniane są także niektóre prywatne dokumenty papieża i kardynałów, raporty z procesów biskupich i decyzje dotyczące personelu Stolicy Apostolskiej. Wreszcie tajemnica chroni wszystkie sprawy małżeńskie i niektóre dokumenty, których nie chce ujawniać Sekretariat Stanu.
Czego w archiwum nie ma?
W Secretum rozmówcy przywołują szereg faktów historycznych oraz kilka najbardziej naciąganych – i uporczywych! – legend na temat tego, co kryje papieskie archiwum. Jedną z najczęściej powtarzanych nieprawdziwych historii jest ta o nazistowskim złocie w podziemiach Watykanu. Inna głosi, że menora, czyli siedmioramienny świecznik, ze świątyni jerozolimskiej miała zostać skradziona przez cesarza Wespazjana i pozyskana przez papieży.
Apostolskie Archiwum Watykańskie, jak zapewnia jego prefekt, nie posiada tych skarbów. Nie ma również titulus crucis, czyli tabliczki z napisem INRI, która była przymocowana nad krzyża Jezusa, ani żadnych „tajnych” relikwii Pańskich, ukrytych – jak twierdzą niektóre pełne fantazji umysły– w celu zachowania DNA Pana Jezusa. Na żadnej półce nie znajdziemy też czaszek Marsjan. A mówiąc bardziej poważnie, archiwista zapewnia nas, że ma tam także nic na temat tego, co stało się z Emanuelą Orlandi, córką pracownika Watykanu, która w niewyjaśniony sposób zaginęła w 1983 roku. Skąd wzięły się te wszystkie legendy? Stary archiwista wskazuje powieści, których akcja jest umiejscowiona w watykańskim archiwum. Ukazało się ich sporo. Książki takie jak Namiestnik Rolfa Hochhutha czy Kod da Vinci Dana Browna, swobodnie żonglują prawdą historyczną, ale odniosły wielki sukces i wprowadziły w błąd całe pokolenia czytelników.