Znikanie
Kilka dni temu Główny Urząd Statystyczny przedstawił najnowsze dane demograficzne. W 2023 roku w Polsce urodziło się 272 tys. dzieci, czyli o 11% mniej dzieci niż rok temu. W porównaniu na przykład z rokiem 2017 nastąpił spadek aż o jedną trzecią.
Przyrost naturalny, czyli różnica między urodzeniami a zgonami wyniósł -137 tys. Byłaby to całkiem dobra wiadomość, gdyby nie minus przed tą cyfrą. Bo to znaczy, że naszemu krajowi ubyła w ciągu roku populacja równa liczbie mieszkańców Zielonej Góry albo Rybnika.
Po raz pierwszy w historii Polski dzietność spadła do poziomu mniejszego niż 1,20 statystycznego dziecka przypadającego na statystyczną kobietę (w 2022 roku było to 1,26). Lokuje to nas wśród krajów o najniższym poziomie dzietności na świecie.
Katastrofa (nie)przewidziana
„Od niedawna temat spadającej liczby urodzeń czy ogólnie demografii staje się coraz modniejszy – przyznaje Michał Kot, do stycznia tego roku dyrektor Instytutu Pokolenia, instytucji zajmującej się problemami demograficznymi. – A przecież już co najmniej 20 lat temu było wiadomo, że taki problem wystąpi” – zauważa.
Głównym powodem trwałego spadku liczby urodzeń jest spadająca liczba kobiet w wieku rozrodczym, a przecież to, ile kobiet w wieku np. 25 lat będzie żyło w Polsce w roku 2023, wiedzieliśmy już 25 lat temu z dużą dokładnością (pomijając migracje i umieralność osób do 25. roku życia) – zauważa ekspert. Pokolenie wyżu demograficznego przełomu lat 70. i 80. XX wieku właśnie przekroczyło czterdziestkę, czyli biologiczny moment, kiedy prawdopodobieństwo poczęcia dziecka bardzo mocno spada.
Drugą tendencją, która wpływa na obecną sytuację demograficzną, jest spadek wskaźnika dzietności, czyli średniej liczby dzieci, którą rodzi statystyczna kobieta. I tutaj również mamy tendencję spadkową, z drobnymi przerwami, od początku transformacji ustrojowej.
Opłakane skutki
Zmniejszanie się populacji Polski połączone z jej starzeniem się wpływa negatywnie na wiele dziedzin naszego życia. Począwszy od braku rąk do pracy (już dzisiaj pracodawcy wskazują brak pracowników jako kluczową barierę w rozwoju przedsiębiorstw) przez system ubezpieczeń społecznych i opieki zdrowotnej (koszty rosną tu wraz z wiekiem) aż po obronność. Żeby zbudować 300-tysięczną armię, potrzeba 300 tys. osób, które będą w niej służyły. Jak tego dokonać, gdy kolejne roczniki będą coraz mniej liczne?
„W 2011 roku liczba kobiet w wieku 20-39 lat sięgała 6 mln, a za 15 lat liczba ta będzie prawie o połowę niższa (nieco powyżej 3,5 mln). Jeśli chcielibyśmy osiągnąć liczbę urodzeń, z jaką mieliśmy do czynienia kilkanaście lat temu (ok. 400 tys. rocznie), przeciętna kobieta musiałaby rodzić statystycznie prawie troje dzieci. Taki poziom jest nierealny i nie jest notowany żadnym z krajów rozwiniętych poza Izraelem” – mówi Michał Kot.
Brak mieszkania i … klimat
Niestety, dzisiejsi 20-, 30-latkowie nie kwapią się do zakładania rodzin. Wśród przyczyn oprócz zmian kulturowych i kłopotów z płodnością (opóźnianie decyzji o rodzicielstwie także tej płodności nie sprzyja) i problemów z kupieniem własnego mieszkania, który od dziesięcioleci urósł już chyba do problemu niemożliwego do rozwiązania dla kolejnych rządów, coraz większą rolę odgrywa epidemia samotności wśród młodych ludzi. Coraz więcej z nich ma problemy ze znalezieniem osoby, z którą chciałoby spędzić resztę życia i założyć rodzinę. Tej ostatniej sprawie poświęcony był bardzo ciekawy i niestety nienapawający optymizmem raport Instytutu Pokolenia z 2022 r. „Poczucie samotności wśród dorosłych Polaków”.
Wśród przyczyn bezdzietności badacze odnotowują również przyczynę, która do niedawna wydawała się kuriozalna – młodzi ludzie rezygnują z rodzicielstwa … ze względu na klimat i dobro planety.
Rady?
Michał Kot zauważa, że trwałe podniesienie wskaźników dzietności jest bardzo trudnym zadaniem i żadnemu z krajów rozwiniętych się do tej pory nie udało. Do niedawna wyjątkiem były Czechy, które przez 20 lat notowały wzrost, ale w ostatnich latach również u naszych południowych sąsiadów dzietność znowu zaczęła spadać.
Długoterminowo możemy próbować poprawić sytuację starając się poprawić wizerunek i aspiracyjność rodzin – zwłaszcza przez działania w obszarze kultury i komunikacji. Potrzebna jest także poprawa relacji i więzi społecznych, zwłaszcza wśród młodych ludzi. „Krótkoterminowo – poprawa dostępności mieszkań, szczególnie wśród osób dopiero zakładających rodziny oraz tych mających więcej niż jedno dziecko. Ważnym aspektem powinna być też poprawa poczucia bezpieczeństwa osób chcących mieć więcej dzieci, niż mają” – uważa Kot. Bezpieczeństwo na trzech podstawowych poziomach (fizyczne, ekonomiczne i relacyjno-społeczne) w ostatnich latach zostało zachwiane przez pandemię Covid-19, lockdown, a potem wojnę na Ukrainie i spowodowaną przez nią inflację i obawy o dostępność nośników energii. W tym obszarze należy – jego zdaniem – szukać krótkoterminowego potencjału na poprawę wskaźników dzietności.