Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wszyscy obserwujemy, że ceny benzyny, żywności i innych artykułów pierwszej potrzeby utrzymują się na wysokim poziomie. Wiele rodzin zauważa, że ich pensje nie są już tak wysokie, jak dawniej.
Co nam mówi katolicka nauka społeczna
Utrudnienia na rynku pracy wywołane pandemią, związaną z nią „Wielką rezygnacją” oraz wojną na Ukrainie skłoniły wielu pracodawców do podniesienia wynagrodzeń w celu zatrzymania i przyciągnięcia nowych pracowników. Jednak wielu zatrudnionych nie otrzymało podwyżek na tyle znaczących, aby zrównoważyć skutki inflacji.
Katolicka nauka społeczna promuje rozwój człowieka, który jest celem działań społecznych, ekonomicznych i politycznych. Czy to oznacza, że pracodawcy są moralnie zobowiązani do podwyższania wynagrodzeń swoich pracowników, aby dotrzymać kroku wyższym cenom w sklepach?
To nie jest takie proste – twierdzą eksperci ds. etyki biznesu z dwóch wiodących katolickich szkół biznesu w USA.
Andreas Widmer, dyrektor Arthur & Carlyse Ciocca Center for Principled Entrepreneurship w Busch School of Business na Katolickim Uniwersytecie Amerykańskim, twierdzi, że wzrost inflacji niekoniecznie wymaga podniesienia płac.
„Katolicka nauka społeczna (KNS) nie jest jak Dziesięć Przykazań. Dekalog mówi ci, co masz robić. Katolicka nauka społeczna natomiast nie mówi, co masz robić, mówić i jak myśleć” – powiedział Aletei.
Opisując katolicką naukę społeczną jako „sposób myślenia”, Widmer wyjaśnił, że pomaga ona ludziom myśleć o „ostatecznym końcu rzeczy i pomaga dobrze ukształtowanemu sumieniu chrześcijańskiemu w podejmowaniu decyzji”.
„Katolicka nauka społeczna nie jest książką o zarządzaniu wypełnioną tabelkami. Kształtuje ona sposób myślenia, dzięki czemu można kształtować swoje sumienie tak, by podejmować dobre działania” – powiedział Widmer. „Myślę, że w katolickiej nauce społecznej z zasady jest bardzo mało nakazów”.
„Choć większość firm w sposób naturalny dostosowuje wynagrodzenie do inflacji” – powiedział Widmer – pracodawcy nie są zobowiązani nauczaniem Kościoła do podwyższania wynagrodzeń, gdyby wpływało to negatywnie na kondycję firmy”.
„Nakazując komuś zrobienie czegoś, gdy po prostu nie jest w stanie tego zrobić, wbijasz nóż w serce przedsiębiorstwa. Jeśli firma nie ma potrzebnych środków, aby pokryć zwiększone koszty życia, ponieważ nie generuje zysku, to oczywiście nie ma obowiązku wyprzedania swojego majątku” – powiedział.
„Czyń swoim pracownikom to, co chciałbyś, aby pracodawca zrobił tobie. Ponieważ wiesz, co możesz zrobić, a czego nie, to postępuj zgodnie z tą zasadą! Sprawa ma się podobnie jak z ofiarą: nie dajesz konkretnej kwoty, dajesz tyle, ile możesz” – powiedział Widmer.
Z drugiej strony „jeśli zyski firmy nagle wzrosną to moim zdaniem istnieje moralny obowiązek premiowania i wynagradzania pracowników, którzy pomagają w wypracowaniu zysku. W ten sposób są włączeni w dzieło, które tworzą” – stwierdził.
Ronald Jelinek, profesor w Szkole Biznesu Providence College, zgadza się z tym twierdzeniem. Pracodawcy powinni uwzględniać inflację przy ustalaniu podwyżek płac, zakładając „dobrą kondycję finansową i rentowność pracodawcy” – stwierdził.
„Nikomu na dobre – pracownikowi, klientowi, akcjonariuszowi, dostawcom firmy – nie służy to, że podnosząc płace pracodawca popełnia ekonomiczne samobójstwo. Od martwej krowy nikt już nie dostaje mleka” – stwierdził Jelinek.
Co to jest godziwa płaca?
Katolicka nauka społeczna, stwierdził Jelinek, daje dwa kryteria na określenie „sprawiedliwego” traktowaniem pracownika.
„Po pierwsze, jak proponuje papież Jan Paweł II w «Centisimus annus»: «Zarobki robotnika powinny być wystarczające, aby mógł utrzymać siebie, żonę i dzieci»”.
„Jednak papież Pius w «Quadragesimo Anno» stawia inny cel: «Przy ustalaniu wysokości wynagrodzenia należy wziąć pod uwagę także sytuację przedsiębiorstwa i tego, kto je prowadzi; byłoby bowiem niesprawiedliwe żądać nadmiernych płac, których przedsiębiorstwo nie może znieść bez upadku i w konsekwencji nieszczęścia dla pracowników”.
Jelinek wyjaśnił, że w niektórych przypadkach gwałtownie rosnącej inflacji „wczorajsza «sprawiedliwa» płaca nie staje się już «sprawiedliwa» dzisiaj”. Inflacja odbija się także na przedsiębiorstwach i pracodawcach. Kiedy rosną ceny dla konsumentów, to rosną także koszty dla przedsiębiorstw.
„Co gorsza, w niektórych sektorach gospodarki istnieją branże, w których koszty rosną, ale przychody już nie, ponieważ firmy te nie mogą sprzedawać swoich produktów. Obecny kryzys łańcucha dostaw wyraźnie to pokazuje – od samochodów, których światowi producenci nie mogą sprzedać, ponieważ czekają na chipy wyprodukowane za granicą, po małe firmy, które nie mogą sprzedawać szklanych drzwi prysznicowych, ponieważ nie mogą dostać metalowych zawiasów – trudno zapłacić pracownikom więcej, gdy pracodawcy nie mogą sprzedawać produktów” – powiedział.
Powołując się na „często pomijaną perłę mądrości KNS”, Jelinek radzi pracodawcom, aby wzięli pod uwagę, że „trudne czasy wymagają solidnych pracowników i solidnych pracodawców”.
„Wzmianka papieża Leona XIII o «oszczędnych i dobrze wychowanych» jest dobrą rekomendacją zarówno dla pracownika, jak i dostawcy. I choć zasada ta sprawdza się w trudnych czasach, ważne jest, aby była praktykowana także w czasach dobrych. Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że jest to sygnał, aby zawsze zachować ostrożność. Odsuń się od nadmiaru. Oszczędzaj. I te zasady dotyczą pracodawców, pracowników i wiążącej ich umowy” – powiedział.
„W końcu KNS podkreśla, że duch współpracy leży u podstaw zdrowych i trwałych relacji pracownik-pracodawca. Dlatego zarówno pracownicy, jak i pracodawcy proszeni są o roztropne rozeznanie, jakie są ich wzajemne obowiązki – zarówno w dobrych, jak i trudniejszych czasach” – powiedział.
Poza inflacją: Pracownicy traktowani jako środek do celu
Obecny stan relacji pracownik-pracodawca pozostawia jednak wiele do życzenia, twierdzi Widmer, który w korporacyjnej Ameryce widzi problem głębszy i bardziej niepokojący z etycznego punktu widzenia niż tylko kwestia inflacji.
„«Wielka rezygnacja» – wyjaśnił – jest efektem traktowania przez pracodawców pracowników jako środka do osiągnięcia celu”.
„Mamy do czynienia z ogromnym odpływem pracowników, ludzie odchodzą, 2/3 naszej siły roboczej jest zwolniona z pracy” – powiedział. „Gallup dokonał pomiaru pracy i odkrył, że 2/3 naszych pracowników jest niezaangażowanych, co oznacza, że chcą po prostu wrócić do domu, nie mogą się doczekać końca dnia i nie obchodzi ich, czy firma odniesie sukces, czy nie. 16% aktywnie próbuje zaszkodzić firmie, dla której pracuje”.
„To problem związany z zarządzaniem, ponieważ ludzie są zniechęceni, gdyż traktujemy ich w sposób instrumentalny, wykorzystujący ich jako środek do osiągnięcia celu” – kontynuował.
„Musimy wrócić i spotkać się ze wszystkimi naszymi pracownikami i powiedzieć: «Kim jesteś jako osoba i jak mogę pomóc ci się rozwijać? Co ma dla ciebie znaczenie w życiu i pracy tutaj i jak mogę pomóc ci stać się najlepszą osobą, jaką możesz być?». Niestety – abstrahując już od inflacji – niewiele dzieje się w tym obszarze”.
Widmer, konsultant biznesowy i były dyrektor generalny, a także profesor uniwersytetu katolickiego, jako młody człowiek służył jako gwardzista szwajcarski, chroniąc papieża Jana Pawła II. Mówiąc o etyce biznesu, często odwołuje się do nauczania Ojca Świętego, którego chronił.
Radzi dyrektorom generalnym, aby „kochali swoich pracowników” – temat ten porusza w swojej książce:
„Po prostu usiądź ze swoim pracownikiem i pokaż mu, że go kochasz”. Papież Jan Paweł II mawiał, że pracownika należy kochać. Po polsku brzmi to dziwnie („kocham cię”), ale po włosku nie powiedziałbyś „Ti amo” („kocham cię”), ale: „Ti voglio bene” („Chcę dla ciebie tego, co najlepsze”).
„Nie ma znaczenia, czy pracownicy są katolikami, czy nie, jeśli dobrze im życzysz i mówisz, że zrobisz wszystko, aby stali się najlepszą wersją siebie, to jest to prawdziwe katolickie podejście do biznesu. Kochaj swoich pracowników: czyli traktuj jak ich tak, jakbyś sam chciał być traktowany. To złota zasada” – powiedział.