Marlena Bessman-Paliwoda: Asiu, jesteś mamą czterech małych chłopców, do tego biznes mamą, niedawno wydałaś książkę. Młode mamy mogą patrzeć na Ciebie i mówić: jak-to-możliwe?
Joanna Rułkowska*: Dojrzałam do tego, że robię to, co podpowiada mi serce. Zmieniłam swoje myślenie. Długo się powstrzymywałam przed wydaniem książki, takiej drukowanej, papierowej, myśląc, że ja muszę od razu sprzedać np. dwa tysiące egzemplarzy. A to nie jest prawda! Mogę wydać książkę i sprzedać ją tym osobom, które w tym momencie jej potrzebują. I nawet jak ja ją sprzedam dla dwustu/trzystu osób, to ma to sens. Czyli jakby robienie czegoś dla innych z misją, a nie ze względu na „większą skalę”. Z boku może się wydaje, że to jest dużo, ale robię tyle, ile w tym momencie jestem w stanie zrobić, na taką skalę, na jaką jestem w stanie to zrobić, mając dzieci. Cały czas mam przed oczami priorytet: rodzina. Nie nastawiam się, że teraz muszę „sprzedawać, sprzedawać, sprzedawać”. Chcę to robić w spokoju.
Z Psalmu 131: „Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły.”
Właśnie! Policzyłam, żeby wystarczyło mi na koszty i żeby trochę na tym zarobić. To ma mieć sens finansowy, prowadzę biznes, muszę zarabiać, ale przede wszystkim sensem są dla mnie dziewczyny, które na tą książkę czekały.
Za Tobą jest już pewna droga macierzyństwa. Jak patrzysz na siebie dzisiaj jak mama, a jak było na samym początku?
Obecnie to, co robię, robię w zgodzie ze sobą, w spokoju, szacunkiem do tego, że jestem mamą wielodzietną. I to jest teraz najważniejsze. Przez większość doby jestem z dziećmi: mogę coś robić dodatkowo, mogę się rozwijać (tu jest wielka rola mojego męża), czuję też, że mam powołanie od Pana Boga, żeby robić coś dodatkowo przez co pomagam innym mamom. To mi daje siłę. To jest dla mnie ważne, tego uczę też inne mamy, uważam że warto mieć wiedzę o przedsiębiorczości i finansach.
A jaka była Joanna kiedyś jako mama?
Byłam na pewno sfrustrowaną mamą, znerwicowaną, nie mającą w sobie spokoju. „Prawo Mamy” to mój drugi biznes, pierwszy upadł - bo za dużo robiłam. Tak, dokładnie: za dużo. Tamten biznes dobrze się rozwijał i to nie było dopasowane do tego, że spodziewałam się drugiego dziecka. Miałam za dużo na głowie i nie potrafiłam sobie poradzić ze swoją ambicją. Nie umiałam połączyć macierzyństwa i rozwoju: jestem mamą i mogę się rozwijać, ale nie w takim samym wymiarze jak kobiety, które dziecka nie mają. Ten okres ośmiu lat macierzyństwa nauczył mnie ustawiania priorytetów.
Wcześniej nie miałam ich dobrze poustawianych i z boku wszystko wyglądało dobrze: radziłam sobie. Miałam maleńkie dzieci, studiowałam i jeszcze prowadziłam biznes. To wszystko się musiało w pewnym momencie posypać: wszystko było na takiej równi. Byłam taka „rozszarpana”.
To ważne byśmy to zaznaczyły: To nie jest tak, że jeśli z czymś na polu macierzyńskim mamy problem, to zawsze tak będzie. Rozwój jest możliwy. Macierzyństwo zmienia.
Dokładnie tak. Macierzyństwo uczy. Teraz wiem, że moim priorytetem jest rodzina, a biznes jest gdzieś dalej. Dzięki temu to się tak fajnie, spokojnie układa. Tyle jestem w stanie zrobić i tyle robię. Po prostu robię to, co do mnie należy. Wypełniam swoje obowiązki, realizuję powołanie krok po kroku.
Skąd wiesz, ile możesz danego dnia możesz i musisz zrobić? Robisz sobie bardzo konkretny plan.
Przede wszystkim mam to szczęście, że mam mój mąż ma bardzo regularny tryb pracy. Przed 16.00 jest już w domu. Mamy ustalone czy ja danego dnia pracuję po południu czy wieczorem i to jest moja baza, wtedy kiedy chłopcy są z Tomkiem. Wiem mniej więcej, ile mi dane zadania zajmują czasu (z doświadczenia: zapisywałam w trakcie wcześniejszych takich zadań, czyli np. jak mam przygotować webinar, to wiem, że mi prezentacja zajmie więcej niż 2 godziny, zaś aby przygotować takie konkretne szkolenie potrzebuję całego tygodnia mojej pracy, czyli ok. 10 godzin.
Potrafię podzielić duże zadania na bardzo małe elementy, czyli ja się nie frustruję, że właśnie robię webinar i zrobiłam prezentację, a nie zrobiłam scenariusza, bo wiem że to są dwa oddzielne zadania. I się nic nie dzieje, że ja sobie je podzielę, że danego dnia zrobię prezentację, a drugiego dnia zrobię sobie scenariusz, a trzeciego dopiero zrobię nagranie.
Robię notatki, co mogę ulepszyć przy kolejnym takim projekcie, aby wiedziała to na przyszłość. Wdrażam też zasadę „zrobione jest lepsze od doskonałego”. Staram się działać profesjonalnie, ale nie perfekcyjnie.
Prowadzisz zatem notatnik biznesowy?
Kiedy przygotowywałam się do sprzedaży książki, to jeden dzień poświęciłam na podsumowanie kampanii. Zapisałam, co moim zdaniem wyszło dobrze, co chcę powtórzyć w przyszłości gdy będę coś podobnego robiła, a co mi się nie udało, co mogę poprawić, co mogę lepiej zrobić, czy są zadania, które mogę oddelegować.
Wspominałaś o swojej ambicji. To ciekawy temat, ponieważ czasami młode mamy słyszą: gdzie Twoja ambicja? Dlaczego marnujesz talenty? Zaczyna się frustracja i niepewność: co mam zrobić? Jaka była Twoja droga odkrywania swojego miejsca i jak realizujesz teraz swoją ambicję?
Pomogło mi po prostu odkrycie swojej misji. Jestem mamą, mam czworo dzieci – to jest moje powołanie. Czuję też w sercu, że mam powołanie, żeby pracować zawodowo i pomagać innym kobietom. Ta praca jest dla mnie ważna, bo czuję, że to też jest ważne społecznie, nie jestem tylko dla siebie i tylko dla mojej rodziny, ale też moja praca sprzyja społeczeństwu, sprzyja innym kobietom. Przez to czuję się spokojna i spełniona. Mówiąc biznesowo: niezależnie od tego, ile książek sprzedałam teraz, to jeżeli wyszłam na tzw. zero plus trochę zarobiłam, to już czuję się spełniona. Nie o rekordowe liczby tu chodzi. Określiłam, że będę się czuła spełniona, jeżeli pomogę jakiejś mamie: przeczyta tą książkę, wystartuje ze swoją działalnością nierejestrowaną, będzie pewniejsza. I to się dzieje.
Skąd wiedziałaś, co jest Twoją misją? Młoda mama jest z maluszkiem w domu i… skąd ma się dowiedzieć, co jest jej misją, pasją, powołaniem?
To jest proces, to jest bardzo długi proces, bądźmy szczere. Moja misja cały czas ewoluuje. Jeżeli ktoś jest wierzący, to warto tutaj się modlić o to. Warto spojrzeć na to z tej perspektywy: co ja lubię robić, a jednocześnie, co może pomagać innym; w czym się czuję spełniona, ale też jak służy to innym ludziom. Praca ma przynosić pożytek, ma rozwijać.
Twoja misja ewoluuje, ale macierzyństwo samo w sobie ewoluuje.
Tak i inaczej będziemy funkcjonowały jak dzieci są malutkie, inaczej już jak pójdą do przedszkola, a zupełnie inaczej kiedy będą chodziły do szkoły. Dla mnie to było też uwalniające, że ja coś w tym roku robię, a chciałabym coś więcej, coś inaczej, to nie znaczy że ja tego nigdy nie zrobię. Być może kiedyś w przyszłości zrealizuję ten pomysł, jeżeli on naprawdę będzie do zrealizowania i będzie służył mi i innym. Istotą na teraz jest pogodzenie się z tym, że podstawową kwestią są priorytety, pogodzenie się z tymi priorytetami i wybranie, takie świadome wybranie: tak, tego chcę. Na przykład: chcę być z dziećmi w domu. Trzeba się też przygotować na to, że nie wszyscy nasze decyzje i priorytety zaakceptują, ale to już jest inna kwestia.
*Joanna Rułkowska - przedsiębiorcza mama i ekspertka w temacie działalności nierejestrowanej. Z wykształcenia prawniczka, specjalistka do spraw księgowości małych podmiotów gospodarczych oraz specjalistka do spraw przetwarzania danych osobowych (RODO). Redaktor naczelna portalu Prawo Mamy. Edukuje w mediach społecznościowych, nagrywa podcast i przeprowadza wywiady. Autorka i pomysłodawczyni Akademii Małego Biznesu – kompleksowego programu wsparcia dla nierejestrowanych przedsiębiorców. Autorka książki „Biznes Mamy. Poradnik o działalności rejestrowanej”. Obecnie nominowana do nagrody „Kobieta e-commerce 2023” w kategorii „Przedsiębiorcza mama w E-commerce”.