Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Tałant Dujszebajew: król dyscypliny
Tałant Dujszebajew pochodzi z Kirgistanu. Jako piłkarz ręczny zdobył w 1992 r. mistrzostwo olimpijskie i dwukrotnie był wybierany najlepszym szczypiornistą świata. Obecnie jest jednym z najlepszych trenerów piłki ręcznej. Od 2014 r. prowadzi zespół mistrza Polski – Łomżę Vive Kielce.
W każdym z dotychczas przepracowanych sezonów zdobywał z kieleckim klubem krajowy tytuł, a w 2016 r. doprowadził kielczan do zwycięstwa w najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych w świecie piłki ręcznej – Lidze Mistrzów. To oczywiście tylko niektóre jego osiągnięcia. Ale już one pokazują skalę sukcesu, jaki jest udziałem Dujszebajewa od wielu lat.
Gablota z pucharami nie jest jednak największą dumą w życiu słynnego trenera. Finał Ligi Mistrzów sezonu 2021/2022 i słowa, które padły w szatni po meczu, pokazały to bardzo dobitnie.
Finał Ligi Mistrzów sezonu 2021/2022
Była niedziela po Bożym Ciele. Spędzałem z bliskimi czas na rodzinnej Kielecczyźnie i przy radiowym odbiorniku śledziłem relację z finału. Kibice i eksperci wiedzieli, że kieleckie Vive nie da łatwo za wygraną. Ale mimo wszystko faworyta częściej upatrywali w hiszpańskiej Barcelonie, która broniła tytułu.
Przewidywania o nieustępliwości kielczan się sprawdziły. Regulaminowy czas gry dał remis. Pierwsza część dogrywki również. Gol w samej końcówce drugiej części dogrywki dał kieleckiemu klubowi ponowny remis, co oznaczało, że o tytule zadecyduje konkurs rzutów karnych.
Oczy kibiców na kieleckim Rynku, wpatrzonych w telebim, zdradzały cały wachlarz napięcia i emocji. Loteria, niepewność, wielka szansa… Na początku serii karnych szło łeb w łeb, aż do jedenastki wykonywanej przez Kielce podszedł Alex Dujszebajew. Okazał się to jedyny nieskuteczny rzut. Tytuł trafił ponownie w ręce Barcelony.
Ojcostwo ważniejsze niż sportowy sukces
Tak – zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. W kieleckim klubie występuje dwóch synów Tałanta Dujszebajewa – Alex i Daniel. Pierwszemu z nich, niekwestionowanej gwieździe zespołu, spadł na barki ciężar wielkiego żalu; świadomości, że jego nieskuteczny rzut zaważył na braku tytułu, do którego zespół dążył przez cały sezon. A w dodatku trenerem tego zespołu jest jego ojciec...
Co można powiedzieć w takiej sytuacji do syna? Zobaczcie, co powiedział trener. Od razu uprzedzam osoby, które nie chcą się wzruszać – w tym przypadku jest to bardzo prawdopodobne:
Obejrzałem to nagranie za pierwszym razem „na szybko”, w biegu. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że Dujszebajew odwołuje się w swojej pomeczowej przemowie otwarcie do Pana Boga. Wyłączyłem w momencie, w którym padły wzruszające słowa do Alexa. Wygląda na to, że potrzebowałem czasu, by przetrawić ten ładunek emocjonalny...
Ruszyłem do obowiązków, ale następnego dnia w samochodzie opowiedziałem o tym nagraniu mojej żonie i stało się coś absolutnie dla mnie niespodziewanego. Głos zaczął mi się łamać, przyszło ogromne wzruszenia, w oczach pojawiły się łzy.
Słowa Dujszebajewa inspirują do działania
Myślę, że Dujszebajew chwycił za serce nie tylko szatnię Vive, co świetnie widać na nagraniu, i nie tylko mnie. Myślę, że jego słowa doprowadziły do łez wielu chłopaków, mężczyzn, którzy w momentach małych i dużych życiowych porażek słyszeli od taty, że są nieudacznikami i przynoszą im wstyd.
Można by powiedzieć, że Alex zmarnował kielczanom cały europejski sezon. Byłoby to oczywiście przesadą, ale w emocjach takie słowa mogły paść i obciążyć. Są sportowcy, którzy po tego typu doświadczeniach nie wracają już na dawne tory. Są synowie, którzy po raniących słowach ojca nie potrafią żyć w pełni.
W tym przypadku nie było raniących słów.
Trudno sobie wyobrazić, by Alex nie dał z siebie wszystkiego, co najlepsze, w kolejnym sezonie, bo ojciec-trener potwierdził jego wartość w momencie, w którym to było najbardziej potrzebne. Kolejny wielki tytuł i cała imponująca kariera taty okazała się niczym w porównaniu z ojcowską miłością.
Dujszebajew pokazał ojcom i synom kwintesencję tej niełatwej relacji i obudził bez wątpienia ogrom niezaspokojonych potrzeb wewnętrznych u wielu, którzy to obejrzeli. Nie chcę, żeby dla mnie było to jedynie wzruszenie, które przeminie. Chcę, żeby te emocje pobudziły działanie – choćby krok w stronę taty, któremu daleko było do ideału, ale którego kocham mimo zranień. Dujszebajew inspiruje. Warto tego nie zmarnować.