separateurCreated with Sketch.

„Dotrzeć do celu, jakim jest Bóg…”. Wspominamy Irenę Jarocką

IRENA JAROCKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zaczytywała się w książkach hagiograficznych. Były dla niej zbiorem wskazówek jak żyć, żeby stać się świętą osobą. Chciała nawet iść do zakonu. Wspominamy Irenę Jarocką.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Śpiewając, miłuję, miłując, istnieję”, mówiła Irena Jarocka. Muzyka poruszała jej duszę od najmłodszych lat. Będąc młodziutką dziewczyną, zapisała się do chóru kościelnego przy archikatedrze w Gdańsku-Oliwie. Przy oliwskiej parafii prężnie działał Amatorski Teatr Dramatyczny, w którym również zaczęła występować. W przedstawieniach często grała  kobiety, których życie promieniowało świętością – św. Bernadettę, św. Barbarę.

Irena Jarocka: Bardzo chciałam iść do zakonu

W szkole podstawowej, a później w liceum jej wielką pasją było czytanie książek. Bardzo chętnie sięgała po te o charakterze hagiograficznym. – Zaczytywałam się nimi. Pamiętam, że były dla mnie wyznacznikiem postępowania, zbiorem wskazówek jak powinnam żyć, żeby stać się świętą osobą. Bardzo chciałam iść do zakonu – opowiadała na łamach książki Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej.

Chociaż była piękną dziewczynką, miała problem z akceptacją siebie. Nie podobało jej się to, jak wygląda. Często na przykład krytykowała swoje nogi i włosy. Pewnego razu nawet obcięła sobie rzęsy w nadziei, że odrosną dłuższe i gęstsze.

Wspaniałe małżeństwo

Karierę muzyczną rozpoczęła w wieku 19 lat od współpracy z Zespołem Artystycznym Marynarki Wojennej „Flotylla”.

Miłością jej życia był Michał Sobolewski, pobrali się w 1989 roku. „Odkrywał przede mną świat, którego nie dostrzegałam, a za którym podświadomie tęskniłam (...). Stworzył solidne fundamenty, na których mogłam budować bezpieczną przyszłość”, zanotowała w autobiografii Nie wrócą te lata.

Ona – artystka, on – profesor informatyki, specjalista w dziedzinie inżynierii oprogramowania i sztucznej inteligencji. Chociaż zainteresowania mieli zgoła odmienne, rozumieli się bez słów. Sobolewski nazywał żonę „świetlistą inspiracją”. – Gdy budziłem się z rana, czując jej ciepło i widząc jednym okiem jej profil, zastanawiałem się, dlaczego i skąd wziął się ten anioł – wyznał w książce Wymyśliłam Cię.

Jarocka i Jan Paweł II

Piosenkarka była osobą głęboko wierzącą. Bliski duchowo był jej Jan Paweł II. Mówiła, że jest dla niej autorytetem.

Kilka miesięcy przed śmiercią Ojca Świętego była u niego na audiencji, zaśpiewała wówczas kolędę Lulajże Jezuniu. Podarowała mu także swoją płytę i przyjęła z jego rąk błogosławieństwo.

Cztery miesiące później papież zmarł. Wiadomość o jego śmierci dotarła do artystki, gdy była w klubie fitness. – Czułam niesamowitą energię miłości wypełniającą nasz świat. Śmierć Ojca Świętego bardzo nas połączyła – powiedziała Magdalenie Walusiak.

„Opłaca się być dobrym człowiekiem”

Cieszyła się każdym dniem. Za wszystko dziękowała Stwórcy, a najbardziej za rodzinę, przyjaciół oraz możliwość robienia tego, co kocha.

Z czułością opowiadała o Bogu. Mówiła, że jest kochający i wspaniałomyślny. Często podkreślała, że opłaca się – moralnie i duchowo – być dobrym człowiekiem. – Im więcej dobra po sobie zostawimy, tym więcej dobrych myśli popłynie w naszym kierunku i tym szybciej dotrzemy do celu, jakim jest Bóg –  stwierdziła w książce Motylem jestem.

Irena Jarocka – wspomnienie

W 2011 roku pojechała do jednego z uzdrowisk, żeby nieco odpocząć. Któregoś dnia wybrała się na spacer po najbliższej okolicy. Zgubiła się w parku i nie była w stanie przypomnieć sobie nazwy pensjonatu, w którym się zatrzymała.

Podczas rozmowy telefonicznej opowiedziała o tym mężowi, który przebywał wtedy w Stanach Zjednoczonych. Zaniepokoił się. Przyleciał do Polski najszybciej, jak to było możliwe. Zapisał żonę na wizytę u neurologa, a ten zlecił wykonanie rezonansu magnetycznego mózgu. Wynik badania był druzgocący: nowotwór złośliwy, który zaatakował całą lewą półkulę mózgu.

Z powodu silnego obrzęku mózgu konieczna była natychmiastowa operacja. Na początku artystka nie wyraziła na nią zgody. Przekonał ją dopiero mąż, który poprosił, by zrobiła to dla siebie, ale również dla niego. Na stół operacyjny trafiła w dniu swoich urodzin.

"Później przyznała, że zgodziła się tylko dlatego, by mieć więcej czasu na pożegnanie. Po operacji dowiedzieliśmy się, że to najgorszy rodzaj glejaka" – opowiadał Michał Sobolewski w rozmowie z portalem gazeta.pl. Zmarła pół roku później. Kochając i będąc kochana.

Dziś 10. rocznica jej śmierci.

*Źródło: książki – „Wymyśliłam Cię. Irena Jarocka we wspomnieniach”, aut. Mariola Pryzwan, wyd. Marginesy, „Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej”, aut. Magdalena Walusiak, wyd. Prószyński i S-ka, „Nie wrócą te lata”, Irena Jarocka i Mariola Pryzwan, wyd. Prószyński i S-ka, gazeta.pl

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.