Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Frau Troffea rusza w tan
Pewnego gorącego, lipcowego dnia w 1518 r. w Strasburgu w Alzacji niejaka frau Troffea zaczęła nagle, bez żadnego powodu, tańczyć na ulicy. Nigdzie w pobliżu nie grała muzyka, nikt inny nie tańczył, a sama tancerka nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego to robi. W ogóle był z nią słaby kontakt. Tańczyła tak do wieczora, po czym padła na ziemię i zasnęła. A kiedy się obudziła, znów zaczęła przerażające pląsy.
Po dwóch dniach tych daremnych prób uspokojenia kobiety obezwładniono ją i wywieziono do kaplicy znajdującej się poza miastem. W 1532 r. szwajcarski lekarz i naukowiec Paracelsus opisując ten dziwny przypadek napisał, że pani Troffea tańczyła na złość mężowi. „Twierdziła [później – przyp. red.], że wszystko to był atak choroby i nic więcej nie chciała powiedzieć. A wszystko po to, by zrobić głupca ze swego męża” – zawyrokował.
Tylko że szaleńczy taniec udzielił się innym mieszkańcom Strasburga. Po pewnym czasie tańczyło – według różnych źródeł – od 50 do 400 mieszkańców miasta. Krwawiły im stopy, mdleli, ale po ocknięciu ruszali dalej w tan. Część osób zmarła z wyczerpania. Burmistrz zatrudnił muzyków do przygrywania tańczącym oraz osiłków, którzy mieli zmuszać zmęczonych do kontynuowania pląsów. Wierzono bowiem, że ten dziwny taniec można wyleczyć… dalszym tańczeniem. Taneczna epidemia zakończyła się po kilku tygodniach.
Taniec śmierci?
Zjawisko, jak widać, nie było nieznane mieszkańcom Strasburga. Przypadki tanecznej manii (Paracelsus jako pierwszy nazwał je choreomanią) zdarzały się w Europie co najmniej od XI wieku, a ich największe natężenie przypadło na XVI w. Nazywano to tańcem św. Wita albo – rzadziej – tańcem św. Jana. Pierwszy taki przypadek zanotowano w kronikach w 1020 r. w niemieckim mieście Berenburg. W Wigilię Bożego Narodzenia 18 młodzieńców przeszkodziło opętańczymi tańcami w odprawieniu mszy i nie przestało tańczyć przez wiele dni. W 1237 roku grupa dzieci przeszła tanecznym krokiem z Erfurtu do Arnstadt.
Według niektórych wersji grupa udała się później do Hameln (prawie 200 km). Prawdopodobnie ta historia, przekazywana z ust do ust przez pokolenia, zainspirowała braci Grimm do napisania baśni o fleciście z Hameln. Tragicznie zakończyła się taneczna plaga w 1278 r.holenderskim Maastricht. Około 200 osób tańczyło na moście, który załamał się pod ich ciężarem. Ci, którzy przeżyli przymusową kąpiel, zostali umieszczeni w kaplicy św. Wita i wrócili tam do zdrowia.
W latach 70. XVI wieku opanowane przez chorobę zostały miasta w Niemczech, Belgii, Holandii i Francji. Przez kilka miesięcy tańczyły tam tysiące ludzi.
Wita wina?
Prawdopodobnie to właśnie taniec św. Wita można zobaczyć na wielu obrazach Petera Bruegla przedstawiających roztańczonych wieśniaków. Niewykluczone, że był on także jedną z inspiracji do powstania popularnego w średniowieczu motywu tańca śmierci, do którego porywa ludzi, bez względu na ich status społeczny, śmierć pod postacią kościotrupa. Nawet w Polsce funkcjonuje powiedzenie o tańcu św. Wita, który oznacza nieskoordynowane, dziwne ruchy.
Co wspólnego mieli z dziwnymi tańcami młody rzymski męczennik z IV wieku albo św. Jan Chrzciciel? Tylko tyle, że przypadki tanecznej manii zdarzały się najczęściej w czasowej bliskości wspomnienia tych dwóch, bardzo wówczas popularnych, świętych (15 czerwca i 24 czerwca). Powstało podejrzenie, że choroba jest efektem klątwy św. Wita albo że ten święty może pomóc chorym. Zabierano ich więc do kościołów pod wezwaniem św. Wita i modlono się za jego pośrednictwem.
Psychoza, zatrucie, choroba?
Do dzisiaj nie wiadomo, co było przyczyną tanecznej manii. Paracelsus, jak widać, skłaniał się do teorii o psychicznej proweniencji zjawiska. Może to faktycznie była zbiorowa psychoza? Potwierdzałaby ją np. „zaraźliwość” tańca św. Wita i nadludzka wytrzymałość dotkniętych nim ludzi. Do takich przypadków dochodziło najczęściej w czerwcu, czyli na przednówku. Na północy Europy ma jeszcze wtedy nowego zboża ani warzyw, a jeśli stare zapasy się skończyły, panował niedostatek, a nawet głód. Ludzie mogli wtedy być bardziej podatni na zaburzenia umysłowe.
Inne wytłumaczenie to zatrucie sporyszem. Ten grzyb, pasożyt zboża, wywołuje halucynacje i uczucie palenia stóp. Kolejna teoria to choroba neurologiczna zwana pląsawicą: Sydenhama w przypadku dzieci i Huntingtona u dorosłych. Ta pierwsza objawia się zaburzeniami emocjonalnymi, przymusem aktywności ruchowej i ruchami pląsającymi. W pląsawicy Huntingtona dodatkowo występują omamy. Objawy utrzymują się przez kilka miesięcy.
Jedno jest pewne – chyba żaden inny taniec nie wpłynął tak na masową wyobraźnię Europejczyków, jak taniec św. Wita. I chyba żaden inny nie był tak przerażający.