Dziadkowie kochają i rozpieszczają. Czy to źle?
„Z szaleństwem dziadków na punkcie wnuków trudno wygrać. Jak w tym dowcipie, kiedy nawet Chuck Norris nie mógł przekonać babci, że nie chce dokładki!” – śmieje się Dominika.
Dziadkowie. Kochają i rozpieszczają
Dominika, 37-letnia matka dwójki dzieci, pracuje w wielkiej firmie i musi się dostosować do reguł korporacji. Deklaruje, że bez pomocy dziadków nie dałaby rady. Również finansowo, bo nie daliby rady z mężem spłacać kredytu i opłacać opiekunki, która odbierze ze szkoły, przypilnuje przy lekcjach i zawiezie na angielski.
– Teściowa to babcia na dyżurze – opowiada Dominika. – Bez problemu mogę zostać dłużej w pracy. Jeden telefon i już przyjeżdża, żeby stanąć na warcie i strzec dzieciaków. Jest cudownie dyspozycyjna, ale jednocześnie kompletnie głucha na moje wytyczne. Babcia jest taka fajna, bo pozwala skakać po sofie i jeść przed telewizorem.
– Z kolei oczkiem w głowie mojej mamy nie są wnuki, ale jej kwiaciarnia. Ona woli układać bukiety niż klocki. Wpada bez zapowiedzi z drogimi prezentami i pozwala sobie wchodzić na głowę. I jak tu zbudować autorytet? Dziadek jest jeden, ale za to robi za setkę cukierników. Ja dbam o zdrowe żywienie, ale moja córka zawsze może liczyć na dziadziusia w sprawie kolejnego pączka czy kolejnych żelków, które on podrzuci jej do kieszonki czy do piórnika. Natomiast ośmioletni syn pobiera od dziadka lekcje, jak być twardzielem. Ostatnia pokazowa lekcja skończyła się gorączką. Biegali w parku bez czapki! Mam wrażenie, że w czasie, kiedy dziadkowie pilnują moich dzieci, ja powinnam ich pilnować – stwierdza Marzena.
Pozwólmy dziadkom kochać wnuki po swojemu!
Zbyt często krytykujemy dziadków, a nie potrafimy docenić tego, co robią dla całej wspólnoty rodzinnej. Paradoksalnie, to co uważamy za ich „błędy wychowawcze” jest cenną wartością, której my, z różnych powodów, nie możemy przekazać dzieciom.
Wbrew pozorom, bezwarunkowa miłość dziadków nie podkopuje autorytetu rodziców, ani nie kwestionuje jasno określonych reguł, co wolno, a co jest zabronione. Dziecko szybko rozpoznaje, że istnieją dwa światy. Taka wiedza wzbogaca oraz uczy elastyczności w zachowaniu. Przecież w dorosłym życiu również funkcjonuje się w różnych, nawet skrajnie odmiennych warunkach czy sytuacjach. Ludzie są różni. Z niektórymi trzeba się pilnować, ale są tacy, w obecności których czujemy, że żyjemy.
Wielką miłość dziadków pamiętamy w dorosłym życiu. Ich już nie ma, ale ona pozostaje w pamięci. Ogrzewa. Wzmacnia. Stanowi przeciwwagę dla kolejnych, warunkowych, kiepskich relacji. Czy naprawdę chcemy, by nasze dzieci nie miały takich budujących wspomnień?
Dziadkowie to nie darmowi pracownicy
Teściowa Dominiki ma w sobie dużo klasycznej „babciowatości”, a teść chciał nawiązać z wnukiem szorstką męską przyjaźń. I to jest właśnie piękne.
Rodzice mają swoje słuszne reguły wychowania, ale jednocześnie fundują dzieciom życie pod dyktando kalendarza, zegara i zajęć doskonalących.
Dziadkowie nie powinni być starszą kopią rodziców. Oni mają inne zadanie: być dziadkami, czyli przebywać z wnukami na luzie, radośnie, spontanicznie. To właśnie oni mogą pokazać naszym dzieciom jaśniejszą, lepszą stronę codzienności. Nienaznaczoną pośpiechem i rutyną.
Dziadkowie to nie tania siła robocza, ale emocjonalny piorunochron! Rodzice chcą dziecko nieustannie uczyć, dokształcać, rozwijać, a u dziadków ono czuje, że już jest idealne. Takie, jakie jest teraz. To źródło dziecięcej odwagi, poczucia zadowolenia z siebie, które pomaga zbudować pozytywny obraz siebie.
Dziecko czuje, że może dziadkom więcej powiedzieć niż rodzicom. Może się wyżalić, wypłakać, a nawet poskarżyć na… mamę czy tatę. Takie sytuacje nie są zagrożeniem dla relacji dziecko-rodzic. Miłość dziadków to bardziej naturalny system ostrzegania, że dzieje się coś złego. I trzeba działać! Często dziadkowie spontanicznie, ale z dużym taktem, wchodzą w rolę domowego mediatora.
Zachwyt dziadków buduje poczucie mocy!
Psychologowie rozwojowi zwracają uwagę, że silna więź z dziadkami pomaga dziecku lepiej funkcjonować w relacjach społecznych. Dziadkowie mają czas i cierpliwość, żeby nauczyć empatii i prospołecznych zachowań. Pomóż. Podziel się drożdżówką z siostrą. Chodź, dokarmimy ptaki, bo marzną.
To relacje z dziadkami uczą, jak mieć sekrety i tajemnice. Tworzyć pierwsze koalicje i przymierza. Wbrew pozorom, pobłażliwość i niekonsekwencja dziadków promuje dziecięcą niezależność, ciekawość i odwagę.
Babcia florystka może nie przypilnuje przy piaskownicy, ale przekaże pasję florystyczną. Patrzmy na dziadków jak na osoby, a nie na niańki. Wyjdźmy ze stereotypu dziadków, którzy tylko się nadają do stróżowania. Pozwólmy im być nie tylko z wnukami, ale też sobą. Cała rodzina na tym zyska.
Pozwólmy dziadkom pokazać dzieciom inny świat
Może trzeba przywrócić pojęcie „starszyzny”. Dać ważność starszemu pokoleniu, które przekazuje pamięć i wartości. Podrzucić dziecko na angielski może każdy. Ale nie każdy opowie mu o historii rodziny, nauczy imion prababki, pozwoli zrozumieć, czym jest ród, dziedzictwo, sztafeta i wspólnota pokoleń. To nie jest mniej ważne niż zajęcia w szkółce jeździeckiej czy kursy malowania.
Siła wewnętrzna bierze się nie tylko z zaliczania kolejnych umiejętności i dyplomów, ale również z poczucia rodzinnej, wielopokoleniowej przynależności.
Dziadkowie pokazują, co jest ważne
Nie mówmy dziadkom, jak mają kochać wnuki! W czasach, kiedy rodzice często starają się, żeby dziecko było kimś, dziadkowie uczą, jak być. Jak się cieszyć z pączka, z biegów po parku, z obserwacji ptaków w karmniku. To uwrażliwienie na małe przyjemności jest bardzo ważne. Przecież możemy dać dziecku najlepszą kindersztubę i wykształcenie, ale nie możemy zagwarantować, że jego ambicje i marzenia się spełnią. Dziadkowie kochają jak umieją i potrafią się z tego cieszyć. Oni wiedzą, co w życiu jest ważne. Pokazują inny kawałek życia. Z radością. Na luzie. Bez zmęczenia.
Warto zobaczyć w bezwarunkowej miłości dziadków naturalne dopełnienie i rozwinięcie rodzicielskich uczuć. Pozwólmy dziadkom oszaleć na punkcie wnuków. Przecież w tym szaleństwie jest metoda.