Pani Matka - dyrektorka
Pragnienie budowania relacji jest uniwersalne, niezależnie od wieku czy statusu społecznego. Jola, bezdzietna singielka zarządzająca trzydziestoosobową firmą, jest przez pracowników określana pieszczotliwie Panią Matką. Ma w sobie niesamowity dar, dzięki któremu każdy z pracowników czuje się zaopiekowany, ważny, akceptowany.
Jola emanuje życzliwością, choć nie oznacza to, że można się u niej obijać w pracy. Ciepła, troskliwa a zarazem wymagająca potrafiła tak zbudować swój zespół, że nikt nawet nie myśli o nadużywaniu jej zaufania. Jest zarówno dobrym, empatycznym słuchaczem, jak i precyzyjnie komunikuje swoje oczekiwania.
Współmacierzyństwo
Monika ma piątkę dzieci, ale to nie do końca historia o niej. Czworo z jej dzieci radośnie bryka po świecie, a jedno jest w niebie. Najstarsza córka zmarła zaraz po porodzie, w 2017 roku. Dla Moniki ciąża ta była szczególnie trudna, ponieważ lekarz prowadzący namawiał ją na aborcję ze względu na chorobę dziecka. Na szczęście znalazła hospicjum perinatalne, gdzie otrzymała wsparcie.
Monika wspomina ten czas jako okres specyficznej relacji, którą nazywa współmacierzyństwem. Czuła, że jej nienarodzona córka jest otoczona matczyną miłością i troską wielu osób. Po tym trudnym doświadczeniu Monika jest ogromnie wdzięczna pracownikom i wolontariuszom hospicjum.
Matka duchowa
Cecylia jest zakonnicą od ponad trzydziestu lat i od kiedy pamięta, organizuje rekolekcje dla kobiet. Dzięki jej umiejętnościom organizacyjnym i wyczuleniu na potrzeby uczestniczek, listy zapisów na rekolekcje błyskawicznie się zapełniają. Choć na spotkania przyjeżdżają kobiety w różnym wieku, wszystkie mówią o doświadczeniu macierzyńskiej miłości siostry Cecylii.
Dla zakonnicy jest to coś więcej niż sam kontakt rekolekcyjny. Codziennie modli się za wszystkie kobiety, które kiedykolwiek przewinęły się przez spotkania. Ma nawet zeszyt, gdzie zapisuje wszystkie imiona i co miesiąc w ramach modlitwy je odczytuje, poświęcając każdej z osobna westchnienie do Boga o opiekę. Pytana, dlaczego robi to raz w miesiącu, odpowiada, że chciałaby częściej, ale zajmuje jej to pół dnia, tyle ma duchowych córek.
Więcej niż wychowawczyni
Marta wkrótce po ślubie odkryła, że jest bezpłodna. Choć przez kilka lat podejmowała próby leczenia, w końcu pogodziła się z faktem, że musiałby się stać cud, by miała własne dzieci. Tym, co bardzo pomogło jej w zachowaniu równowagi psychicznej, był fakt, że jest nauczycielką w klasach 1-3.
Jeszcze przed ślubem dzieci ją uwielbiały, a w trudnych czasach walki z bezpłodnością, tym bardziej koncentrowała swą troskliwą uwagę na podopiecznych. Kolejne roczniki wspominają ją jako najlepszą wychowawczynię, jaką miały w życiu. Sama mówi, że gdy po wielu latach spotyka swoich wychowanków, zawsze jest to spotkanie pełne ciepła i dobrych wspomnień. Trzy lata wychowawstwa procentują na całe życie.
Kobiety kwitną w relacjach z innymi
Jednym z tematów często przemilczanych, bo niepoprawnych politycznie, jest różnica między kobietami a mężczyznami w kwestii relacji. Słynna książka „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus" była atakowana za rzekome podtrzymywanie stereotypów płciowych, a jednak wiele późniejszych badań naukowych potwierdza realne różnice między płciami.
Na poziomie czysto biologicznym - u kobiet większą rolę odgrywa oksytocyna - hormon przywiązania, u mężczyzn testosteron, związany z podbojem i rywalizacją. Istnieją też istotne różnice w budowie mózgu. W rezultacie budowanie bliskich, wartościowych, ciepłych relacji z innymi ludźmi jest bardziej znaczące dla kobiet.
To, co dla nas ważne, to fakt, że różnice te są prawdziwe i wpływają na nasze życie. Dla przykładu, niedawne badanie pod kierownictwem Conglong Wang z 2021 roku pokazało, że kiepskiej jakości relacje międzyludzkie zwiększają ryzyko zawału serca - ale tylko w przypadku kobiet.
Warto zwrócić też uwagę na badania profesora Nicholasa Christakisa dotyczące sieci społecznych. Pokazują one, że osoby najszczęśliwsze mają co najmniej kilka dobrych, silnych relacji z innymi ludźmi. Ludzie skrzywdzeni, z traumą, z depresją z kolei mają tendencję do izolacji, co jeszcze bardziej pogarsza ich stan.
Dobrych relacji z innymi ludźmi nie jest w stanie zastąpić nic. Choć niektóre osoby, doświadczając traumy lub poważnego zranienia w relacjach, szukają pociechy w relacji ze zwierzętami domowymi, żaden pies ani kot (mimo realnego, emocjonalnego przywiązania) tego nie zastąpi.
Dlatego warto inwestować w rozwój umiejętności społecznych. Chodzi nie tylko o pozytywne emocje doświadczane w relacji z drugą osobą. Chodzi też o doskonalenie umiejętności zdrowego balansowania między dbaniem o potrzeby własne i potrzeby innych. Chodzi o empatię, asertywność, ale i zdolność, by wesprzeć drugą osobę w kryzysowych chwilach nawet kosztem swojego chwilowego gorszego samopoczucia, bezinteresownie, bez oczekiwania wzajemności.
Czasem macierzyństwo (też to duchowe czy relacyjne) bywa naprawdę trudne. Psychologia pociesza, że jeśli mamy mocne, pozytywne więzi z wieloma osobami, nawet w najgorszym momencie życia znajdzie się ktoś, kto nas wesprze. A z kolei bycie wsparciem dla innych jest dla nas też źródłem siły.
Warto jednak na koniec pamiętać o wsparciu nadprzyrodzonym i powierzać swoje troski i problemy najdoskonalszej Matce - Maryi, i prosić Ją o opiekę. Czasem w najtrudniejszych momentach Jej matczyna miłość będzie naszym największą pociechą.