separateurCreated with Sketch.

Raper Anatom: „Bóg wiedział, kiedy wyciągnąć po mnie rękę”

Jakub Nowak, arch. pryw.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jest chrześcijańskim raperem, ewangelizatorem, prywatnie mężem Pauliny i tatą Antosia. Wspólnie z żoną oczekuje narodzin drugiego syna. Mowa o Anatomie czyli Jakubie Nowaku przed nawróceniem występującym na scenie pod pseudonimem B.A.K.U.

Anna Gawrońska-Piotrowska: Zacząłeś od rapu, który nie był związany z muzyką chrześcijańską?

Jakub Nowak: Tak, wcześniej rapowałem po prostu o wszystkim. Bardzo szybko zacząłem rapować. Miałem chyba 8 lub 9 lat. Ja po prostu zakochałem się w muzyce rapowej, bardzo chciałem ją robić. I potem mając 21 lat nawróciłem się. I u początków procesu mojego nawracania zdecydowałem, że także rap, jako ważna część mojego życia, musi podlegać temu nowemu mnie. Nie wyobrażałem sobie, żeby nawrócić się życiowo, a rapowo już nie. W efekcie mojego nawrócenia skierowałem moją muzyczną ścieżkę na chrześcijańskie tory.

Jak doszło do twojego nawrócenia?

Moja historia jest dość klasyczna. Prowadziłem dosyć imprezowe życie, takie luźne, młodzieńcze życie. Jednocześnie nie zaprzeczałem istnieniu Boga, ale nie był to też dla mnie żaden priorytetowy temat. No i doprowadziłem moje życie do takiego momentu, że nie byłem szczęśliwym człowiekiem…

Nie czułeś się szczęśliwy? Mimo, że robiłeś rap, twoja muzyka miała dość dużo odsłon na YouTube-ie.

Wiesz, to nie było tak, że ja byłem aż tak bardzo popularny i w tej popularności nie odnalazłem szczęścia. Dziś wiem, że nawet gdybym był bardzo popularny, to nie odnalazłbym pełni życia w tej sławie. Ja byłem wtedy jeszcze dzieciakiem, który gdzieś tam dopiero zaczynał na dobre swoją karierę. Wśród tych młodych raperów, którzy się dopiero wbijali w przestrzeń mainstreamu, byłem na pewno rozpoznawalny. Natomiast to nie było tak, że ja z tego żyłem i zarabiałem jakieś duże pieniądze z muzyki. Bardziej to było takie półprofesjonalne, mimo tego, że te odsłony zaczęły się pojawiać. Ale ja cały czas dzieliłem swoje życie między obowiązki domowe, naukę w liceum, pasję do muzyki. No i melanż, który był jedną ze składowych mojego nastoletniego życia.

Czy to właśnie robienie rapu sprawiło, że zacząłeś prowadzić imprezowy styl życia?

Myślę, że rap temu sprzyjał. Mogłoby się zdarzyć oczywiście, że gdybym nie rapował, to i tak poszedłbym w kierunku imprezowym. Natomiast na pewno rap temu sprzyjał, jak każdy przemysł rozrywkowy, każdy show biznes, gdzie mamy otwarte drzwi do wielu przestrzeni, do których normalnie nie ma się dostępu. Czyli gdzieś tam jakiś backstage, strefy VIP, dostęp do różnych środków odurzających, do których może normalnie byłby on trudniejszy, a już na pewno przed osiemnastym rokiem życia. Tak więc zapewne rap ułatwił mi takie imprezowe życie, ale nie zwalałbym na muzykę całej winy.

I gdzieś w tym wszystkim Bóg nagle się o ciebie upomniał…

Dokładnie tak. W 2014 roku byłem na takim etapie mojego życia, że nie wiedziałem co robić dalej. Zarówno studia, jak i muzyka wymykały mi się z rąk. Nie miałem jakiegoś konkretnego planu na siebie. I we wrześniu 2014 roku znalazłem się zupełnie przypadkowo na takim chrześcijańskim wydarzeniu – konferencji „Wspólny Mianownik”. Na tym spotkaniu pierwszą osobą, którą spotkałem była moja koleżanka Ola, którą kojarzyłem z imprez. Ona opowiedziała mi swoje świadectwo nawrócenia.

Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Ja nie miałem wcześniej wiele wspólnego z doświadczeniem takiego „żywego” Kościoła, jaki tam zobaczyłem. Pod tym pojęciem w moim rozumieniu kryje się coś, co wykracza poza liturgię, katechezę, czas modlitwy. Ola pokazała mi swoją postawą, że ​​żyje naprawdę wiarą, że fascynuje się nią, fascynuje się Jezusem, jest jego autentycznym uczniem, jego świadkiem.  I to jej świadectwo mnie uderzyło, bo ja byłem w tamtym momencie swojego życia bardzo zniszczony psychicznie i średnio mi się chciało żyć. A Ola przeciwnie, miała w sobie bardzo dużo życia. I zacząłem jej tego bardzo zazdrościć. I niezależnie co by to było i ile by mnie to kosztowało, to chciałem tego samego.

W swoim świadectwie, którego słuchałam, mówiłeś, że to był taki czas, w którym powiedziałeś sobie, że albo coś ważnego zadzieje się w twoim życiu, albo, że to koniec.

Tak, dokładnie tak było. Miał to być dzień końca, a stał się dniem początku. Bóg ma idealny czas, wiedział kiedy wyciągnąć po mnie rękę.

Jak twoje życie zmieniło się po tym wydarzeniu?

Zacząłem chodzić do Kościoła, czytać Pismo Święte, jeździć na wspólnotę, na uwielbienia, miałem nowych znajomych, którzy mocno wierzyli w Boga. Nie przekreśliłem też starych znajomych, ale miałem właśnie wielu nowych, żyjących wiarą.  I w efekcie zmiany stylu życia po jakimś czasie zacząłem robić muzykę chrześcijańską. W tamtym czasie poznałem także kilku chrześcijańskich raperów – między innymi Piotrka Kowalczyka czyli Tau, który gdzieś muzycznie stał się dla mnie wyznacznikiem jakości w tym podgatunku rapowym, którym jest chrześcijański rap. I zaczęliśmy się kumplować.

Po jakimś czasie dostałem zaproszenie do jego wytwórni Bozon Records, wydałem swój pierwszy album, wspólnie koncertowaliśmy z Piotrkiem, wyjeżdżaliśmy na spotkania ŚDM. Dużo fajnych rzeczy robiliśmy. Tak naprawdę moja kariera nabrała rozpędu dopiero wtedy, za czasów Anatoma – chrześcijańskiego rapera. Wcześniej nie udało mi się wskoczyć na tak wysoki pułap.

Co chcesz przekazywać poprzez swój rap?

W swojej muzyce chcę mówić z pozycji świadka. Raczej staram się opowiadać o tym, czego ja doświadczam. O tym jak wierzę, w co wierzę i dlaczego wierzę, co mi to daje. Chcę mówić o moim doświadczeniu Boga, o tym jak ja widzę Boga. Chciałbym dotrzeć do ludzi, którzy chcieliby usłyszeć tę historię, do ludzi, którym potrzebne jest takie słowo – słowo wsparcia, otuchy, zrozumienia. Chciałbym, aby w efekcie moja muzyka służyła ku zbudowaniu, a nie zniszczeniu. I to jest chyba taki mój podstawowy cel. Chciałbym po prostu komuś pomóc zbliżyć się do Jezusa.

Jesteś nie tylko raperem, ewangelizatorem, ale także mężem i tatą…

Tak. Wierzę, że moim najważniejszym powołaniem od momentu ślubu jest przede wszystkim bycie mężem, a od momentu narodzin syna Antoniego – bycie ojcem. I to są moje dwa kluczowe powołania, oczywiście poza tym zasadniczym powołaniem do świętości życia. I gdybym miał coś robić kosztem tego, czyli gdyby moja rodzina, moja żona, moje dzieci miałyby być pokrzywdzone, bo ja ewangelizuję, to nie mógłbym tego robić. Bóg by nie oczekiwał tego ode mnie, jestem tego pewien.

Być może ten wywiad czytają osoby, które szukają swojego celu w życiu lub przeżywają kryzys wiary. Co chciałbyś im powiedzieć?

Chciałbym, żeby to Słowo Boże odpowiedziało na ten temat. Jest taka piękna scena z Pisma Świętego, której ja się też uchwyciłem w czasach mojego kryzysu wiary. To scena, w której Jezus naucza, mówi do tłumu. I w pewnym momencie ludzie zaczynają mówić, że ta mowa, ta nauka jest trudna, że nie da się tego słuchać. Nie da się za tym podążać i zaczynają odchodzić, bo przerasta ich to, czego wymaga Chrystus. I Jezus odwraca się wtedy do swoich współtowarzyszy i pyta: «Czy i wy chcecie odejść»? Piotr odpowiada mu: «Panie, do kogo pójdziemy»? Czyli tak, jakby chciał wyrazić w tym też takie swoje utrudzenie, jakby chciał powiedzieć: «Nie jest łatwo iść za Tobą Panie, może dobrze by było nam pójść za kimś innym. Ale koniec końców to Ty masz słowa życia wiecznego». 

Czyli to jest dla mnie takie poznanie, takie objawienie tej prawdy, że którąkolwiek drogą bym nie poszedł, to nigdzie nie będzie mi lepiej niż tutaj. Nawet jeżeli tutaj jest bardzo trudno i gdzieś indziej byłoby mi może dużo łatwiej, ale na pewno nie byłoby lepiej. I to jest taka prawda, którą polecałbym rozważyć każdemu, kto jest w kryzysie.

O czym marzysz? Co planujesz w 2024 roku?

W tym roku chciałbym wydać płytę. Chciałbym koncertować. To jest coś, co kocham. Bardzo lubię być wśród ludzi. Bardzo lubię rozmawiać z ludźmi, grać muzykę na żywo. Cenię sobie każdą taką możliwość. Jeżeli czyta ten wywiad ktoś, kto chciałby mnie zaprosić na koncert czy ewangelizację, to zachęcam, bo naprawdę bardzo to lubię. Odnajduję się w tym i jeżeli taka jest Boża wola, to będę to robił, dopóki mam siłę, dopóki żyję. Chciałbym także, żeby urodził się nasz drugi synek, żeby urodził się zdrowy. Chciałbym, żebyśmy byli szczęśliwą rodziną z żoną i dziećmi. Chciałbym, żeby Antoś cudownie się rozwijał. I chyba tego bym sobie życzył najbardziej. A co ponadto, to Pan Bóg zna moje serce i wie, co jest dla mnie dobre.

Chciałbym też na pewno i myślę, że nie przesadzę, jeżeli powiem, że jest to moim marzeniem, aby być coraz lepszym człowiekiem na obraz Boga. Chciałbym nie być hipokrytą, być autentyczny, transparentny. Chciałbym być święty. Chciałbym żyć świętym życiem, pięknym życiem. Chciałbym podobać się Bogu. Chciałbym, żeby był ze mnie dumny mój niebieski Tata. Tego bym chciał bardzo i tego bym sobie życzył na ten rok i na wszystkie następne lata.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.