Widzieliście kiedyś zdenerwowaną babcię robiącą na drutach? O babcie pytam, bo zwykle z nimi kojarzy się nam dzierganie swetrów, szalików i czapek. No więc czy widzieliście? Zgaduję, że nie. Zgaduję, że podobnie jak mnie, osoba z motkiem włóczki na kolanach i rytmicznie poruszająca drutami, mimo zmartwień wydawała się Wam magnetyzującą oazą spokoju.
I o tym będzie ten artykuł. Acha, na wszelki wypadek - jeśli jesteś mężczyzną i czytasz ten tekst, nie rezygnuj z dalszej lektury myśląc, że to rzemiosło i jego dobroczynne działanie na umysł i psychikę jest tylko dla kobiet. Jest na świecie wielu dziergających mężczyzn, a jeśli mówią ci coś nazwiska Charles Dickens, Russel Crowe czy Ryan Goosling, to znasz już co najmniej trzech z nich.
Dlaczego robienie na drutach uspokaja?
Zaangażowanie obydwu rąk i koordynowanie ich rytmicznych, dość szybkich ruchów angażuje umysł na niezwykle wysokim poziomie. Ten stopień koncentracji przez dłuższy czas, np godzinę, dwie lub trzy powoduje, że zaczynamy odczuwać psychiczną ulgę od myśli o problemach. Umysł nie jest w stanie jednocześnie sterować koordynacją dłoni i nadawać w głowie live’a na temat: 5 największych zmartwień, które musisz teraz mieć”.
Jak dowiedli naukowcy, a i niejedna i niejeden z nas pewnie potwierdzi z doświadczenia, umysł człowieka jest tak zaprojektowany, by skanować rzeczywistość w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Czasami zaczyna to przypominać nawet czarnowidztwo. „Czy wyłączyłam żelazko? Na pewno na tym spotkaniu źle mi pójdzie. Co, jeśli jej się nie spodobam i to będzie pierwsza i ostatnia randka? Mój mąż chyba mnie już nie kocha…” Dlaczego tak się dzieje?
Aby uchronić siebie i bliskich przed potencjalnym zagrożeniem. Nazywa się to fachowo „wandering brain”, czyli „błąkający się/wędrujący umysł”. Naszym pra pra przodkom bardzo przydawał się ten mechanizm w obronie przed atakami np. dzikich zwierząt. Dziś może nie jest już tak potrzebny, a jednak funkcjonuje i dobrze mieć tego świadomość, zwłaszcza gdy złościmy się na siebie samych, że znów myśli nam krążą wokół jakiegoś tematu. Wtedy serdecznie polecam chwycić za druty, na początek najlepiej większego rozmiaru (4 czy 5) i grubą przyjemną włóczkę w ulubionym kolorze albo melanżu kolorów i porobić trochę oczek i rządków.
Dlaczego robienie na drutach obniża ciśnienie krwi?
Dzierganie to zajęcie „uziemiające”. Siedzisz w jednym miejscu przez dłuższy czas, w skupieniu, ale i stanie głębokiego relaksu. Rytmiczne, delikatne ruchy dłoni pomagają wyrównać oddech i rytm serca. Ten stan przypomina medytację. Kiedy siedzisz w jednym miejscu stabilnie a twój umysł jest na 100% tu i teraz.
Gdy ci się zdarzy odlecieć myślami, uwierz mi szybko cię dzierganie sprowadzi na ziemię, gdy zobaczysz, że właśnie pomyliłaś oczka i wzór się nie zgadza. Prujesz wtedy kawałek swojej pracy i natychmiast jesteś powrotem tu i teraz zmobilizowana do fokusowania się na pracy twoich rąk.
Dlaczego robienie na drutach jest terapeutyczne?
Zarówno osoby dziergające jak i naukowcy badający wpływ tego rzemiosła na samopoczucie stwierdzają, że pomaga ono łagodzić stres i stany lękowe. Jest zatem przydatne, jako narzędzie wspomagające w leczeniu depresji, uzależnień, czy zaburzeń żywienia.
Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej w 2009 roku na 38 kobietach cierpiących na jadłowstręt psychiczny (anorexia nervosa), które uczono robić na drutach, wykazało, że nauka tego rzemiosła przyniosła znaczną poprawę. 74% kobiet stwierdziło, że aktywność ta zmniejszyła ich lęki i powstrzymała je od rozmyślań o swoim problemie.
Dodatkowo jest grupa lekarzy którzy uważają, że robienie na drutach może potencjalnie spowolnić postęp demencji. A to dlatego, że akt tworzenia skomplikowanych ściegów oraz utrzymania stałego rytmu angażuje części mózgu odpowiedzialne za logiczne myślenie wspierając czujność umysłową. Nieustannie liczysz oczka, rzędy. Dwa prawe, dwa lewe, dwa prawe, dwa lewe (gdy robisz ściągacz swojej nowej czapki albo rękawiczek;))
Podsumowując - mózg ma wtedy swój jogging - jednocześnie relaksuje się i trenuje, aby mięśnie jego nóg mogły mu jeszcze długo posłużyć i nieść go zwinnie i daleko. Teraz już znam sekret mojej 85-letnia babci, która dziergała przez całe swoje życie. Za każdym razem gdy z nią rozmawiam, zadziwiam się jej niesamowitą bystrością i zwinnością umysłu.
A i ja sama doświadczam tego niesamowitego skutku - moje procesy myślowe osłabione w po chorowaniu na Covid stają się w szybkim tempie coraz bardziej sprawne i uporządkowane. Jakby mój mózg wsiadł do rakiety!
Dlaczego robienie na drutach uszczęśliwia?
Serotonina i dopamina - czy coś ci to mówi? Tak, to „hormony szczęścia”. Dzierganie skutkuje wzrostem poziomu tych substancji w mózgu, a oprócz tego obniżeniem poziomu kortyzolu, „hormonu stresu”. Zmienia się zatem krajobraz naszych hormonów sprawiając, że czujemy przyjemność i spełnienie. A spełnienie pojawia się za każdym razem, gdy kończymy jakiś etap projektu czy właśnie ucinamy nitkę zakańczając gotowy szalik. To uczucie wewnętrznej pełni podobne do tego po odbyciu pięknej podróży. Bo podróżą właśnie robienie na drutach jest.
Gdy w każde oczko wkładasz część swojej duszy, gdy z miłością myślisz o osobach, dla których właśnie robisz ładne i ciepłe skarpetki - to składa się na twoje poczucie włączenia, połączenia. Choć może dziergasz w pojedynkę, ten proces wyprowadza Cię z izolacji i zbliża do innych, wytwarza się więź…
A może jesteś w klubie, kręgu czy kółku dziewiarskim i spotykasz się z innym raz w tygodniu na kreatywnej wymianie pomysłów, postępu prac, na tworzeniu włóczkowych projektów w poczuciu wspólnoty i przynależności?
Jeśli jednak nie, mam nadzieję, że podałam ci choć odrobinę inspiracji i zaciekawiłam robieniem na drutach. Co może niebawem zaowocuje i sprezentujesz druty i włóczkę na długie jesienne wieczory bliskiej osobie w obniżonym nastroju a może wracając z pracy wstąpisz do lokalnej pasmanterii lub sieciówki typu „wszystko do DIY” a wyjdziesz stamtąd jako dumny właściciel czy właścicielka drutów, kolorowych motków i posiedzisz z tą osobą dziergając razem?