Anna Gębalska-Berekets: Skończył pan w tym roku 58 lat i jest najbardziej zapracowanym aktorem śpiewającym w Polsce...
Dariusz Kordek: Są aktorzy, którzy pracują o wiele więcej ode mnie, przynajmniej tak mi się wydaje. Ale jeśli to ja jestem tym najbardziej zapracowanym, to niech tak będzie. To chyba dobra wiadomość? (uśmiech)
Marzył pan o rolach dramatycznych, a grał pan niemal we wszystkich wielkich produkcjach musicalowych!
Role w musicalach uważam nie tylko za wyzwanie, ale i za wielkie szczęście.
Dlaczego?
Musicale są bardzo wymagające dla aktora: gra, taniec, śpiew, pantomima. Na scenie trzeba mieć charyzmę, aby przykuć uwagę widza. Umiejętność stepowania wykorzystałem w musicalu „Deszczowa piosenka”, uczyłem się tego rodzaju tańca przez piętnaście lat. Zagrałem Dona Lokwooda – gwiazdę amerykańskiego kina niemego. Było to dla mnie największe osiągnięcie taneczne w życiu, ale i spełnienie marzeń. Aktualnie gram też w spektaklu „Cudowna terapia” na podstawie tekstu austriackiego pisarza Daniela Glattauera. To sztuka o rozstającej się parze małżeńskiej i ich próbie naprawy relacji…
Loading
Najważniejsze role w życiu
Pan o rozstaniu nie myśli, gdyż od ponad dekady jest w szczęśliwym związku małżeńskim.
Jestem mężem, ale również ojcem. To moja najważniejsza rola w życiu.
Jakie wartości są dla pana najważniejsze w związku?
Miłość, szacunek oraz wzajemne zaufanie. Poza tym bardzo ważna jest tzw. chemia, zrozumienie i dobra wola. Całe szczęście nam z żoną tego nie brakuje.
Mówi pan, że rodzina jest największym skarbem.
Rodzina jest treścią mojego życia. Pracuję po to, aby żyć i zapewnić godny byt moim bliskim, nie żyję zaś po to, aby pracować. Staram się tak ustawić wszystkie sprawy zawodowe, aby znaleźć dla nich jak najwięcej czasu.
To nie jest łatwe.
To kwestia właściwego ustawienia priorytetów i musiałem się tego nauczyć. Trzeba w pewnym momencie odciąć się od tego, co się robi i poświęcić się rodzinie. Kiedy to zrozumiałem, to wiele rzeczy się w moim życiu dobrze poukładało. Czuję się odpowiedzialny za żonę i dzieci, chronię ich najlepiej, jak tylko umiem. Są dla mnie najważniejsi!
Jak zmieniło pana ojcostwo?
Maksymilian i Marysia zmienili mój świat, mam dla kogo pracować, starać się, żyć.
Loading
Jakim ojcem jest Dariusz Kordek?
Staram się, aby dać moim dzieciom poczucie bezpieczeństwa, miłość oraz przestrzeń do samorozwoju. Czas, który możemy spędzić razem jest cudowny. Bo dzieci to nie tylko obowiązek i odpowiedzialność, ale także źródło radości, spełnienia i ogromnej satysfakcji.
Jakie plany ma pan na przyszłość?
Obecnie pracuję nad otwarciem nowej impresaryjnej sceny teatralnej w aglomeracji warszawskiej.
Co to będzie?
Scena „Kasyno” znajduje się w Nowym Dworze Mazowieckim, niedaleko Warszawy, w twierdzy Modlin. Nie mogę jeszcze podać konkretnego terminu, ale dzięki działaniom władz miasta, po prawie 15 latach został oddany na nowo do użytku ponad 100-letni obiekt. Dawniej w tym miejscu znajdowało się garnizonowe kasyno oficerskie, a teraz będzie to przestrzeń dla kultury i sztuki, w którym organizowane będą spektakle teatralne, koncerty, zajęcia artystyczne oraz wystawy.
Dariusz Kordek na scenie i z rodziną - zobacz zdjęcia:
„Inspiracje czerpię z życia”
Gdzie można pana aktualnie zobaczyć?
Nadal gram w spektaklach wyjazdowych, m.in. w „Winda do nieba, czyli czworo po czterdziestce” – to projekt, którego jestem producentem i głównym koordynatorem. Ponadto koncertuję indywidualnie. Jest też kilka przedstawień, w których gram i jeżdżę z nimi wraz z koleżankami i kolegami aktorami po Polsce. Z Sylwią Gliwą i Renatą Załęcką w spektaklu „Miłość nie z tej ziemi”. To niesamowita, muzyczna komedia romantyczna, pełna humoru i niespodzianek. Opowiada o tym, że miłość to ogromna siła, która potrafi pokonać wszelkie przeszkody. Pracuję także nad nowym musicalem, pod roboczym tytułem: „My, rocznik 1965”.
Kiedy premiera?
On dopiero powstaje, a jego premiera odbędzie się prawdopodobnie wiosną przyszłego roku. Najważniejsza jest dla mnie ciągła potrzeba rozwoju i podejmowanie nowych wyzwań.
Pomysłów panu nie brakuje!
Inspiracje czerpię z życia, z otaczającej mnie rzeczywistości. Wstaję dość wcześnie, idę na spacer – to zawsze jest fantastyczne przeżycie, bo wokół nikogo nie ma, słońce dopiero wschodzi... W takich chwilach przychodzą mi do głowy zawsze ciekawe pomysły. Potem przelewam je na papier i realizuję. Natura wymyśliła wiele rzeczy znacznie lepiej niż my, ludzie i warto się nią inspirować.
Pana marzenia?
Marzę o tym, aby nasze dzieci były spełnione. Aby to, co będę robiły w przyszłości było dla nich pasją i źródłem fascynacji. Staram się stworzyć im jak najlepsze warunki do rozwoju.
A dla siebie?
Chciałbym pojechać do Argentyny, bo to mekka mojej ukochanej dyscypliny konnej, czyli polo. Argentyńczycy są w tym sporcie najlepsi! Poza tym pragnę, by moi bliscy byli zdrowi i szczęśliwi. Nic mi więcej nie potrzeba, jestem wdzięczny za to, co mam.