Trwa właśnie Triduum Paschalne – najważniejsza liturgia w roku rozciągnięta na trzy dni. Dziś Liturgia Męki Pańskiej, jutro Msza Wigilii Paschalnej i wreszcie Niedziela Zmartwychwstania – to wszystko jeszcze przed nami.
A jak to wyglądało w przyszłości? Czy zastanawialiście się, jak wydarzenia najważniejsze dla chrześcijan były przeżywane kilkaset, a nawet półtora tysiąca lat temu, kiedy Europa „oddychała” wiarą? Niektóre zwyczaje, czy ryty liturgiczne wydają się znajome, ale były też takie, które mogły wydarzyć się tylko w tamtych czasach.
Święta w średniowieczu
Jeszcze w starożytności, w III w. Pascha była jedynym świętem chrześcijan. Później pojawiły się święta, podczas których celebrowano inne wydarzenia z życia Pana Jezusa.
Jeszcze później zaczęto wspominać świętych. Na soborze w Nicei, w 325 r. ustalono, że święta Wielkiejnocy będą ruchome i będą przypadać zawsze w niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca.
Mimo tych ustaleń, jeszcze w VI w. św. Grzegorz z Tours, autor dzieła Historia Francorum, pisał: „W tym roku wyłoniła się wątpliwość. W Galii święciliśmy je [święta Wielkanocne] wraz z wieloma krajami 14 dnia kalendów majowych; inni, a w tym Hiszpanie, 12 dnia kalendów kwietniowych.”
Kiedy Grzegorz z Tours pisał swoją kronikę, w Europie nie świętowano jeszcze Niedzieli Palmowej, choć sam zwyczaj świecenia palm znany był już w Ziemi Świętej od IV w. W Europie do liturgii został wprowadzony na stałe całkiem „niedawno” bo w… XI w.
Wielki Czwartek w średniowieczu
W wiekach średnich uważano, że tego dnia dobrzy chrześcijanie powinni tłumnie przyjąć komunię świętą. Ale od w XIV w. przyjął się zwyczaj ogłaszania bulli papieskiej ogłaszającej wszystkie klątwy i ekskomuniki, czyli jednym słowem oznajmiano wszem wobec, kto komunii przyjąć nie może! Wyobraźcie sobie znaleźć się w tamtych czasach na takiej liście…
W VII w. pojawia się mandatum, czyli obrzęd umywania nóg – ten zwyczaj na stałe wszedł do liturgii dopiero 900 lat później, bo na soborze Trydenckim w połowie XVI stulecia. W Wielki Czwartek królowie, cesarze i biskupi myli nogi nędzarzom. Wiadomo też, że św. Jadwiga Śląska, znana z gorliwych czynów miłosierdzia – potrafiła np. usługiwać biedakom przy stole – tego dnia obmywała nogi trędowatym, zapraszanym do książęcego pałacu. Dzielna niewiasta miała też zwyczaj wymierzania sobie chłosty przed Świętami Zmartwychwstania „na pamiątkę męki Zbawiciela”.
Wróćmy jednak kilkaset lat wstecz do Galii epoki Merowingów (VI-VII w.), Wielki Tydzień zaczynał się tam właśnie w Wielki Czwartek. Tego dnia pozwalano pokutnikom z ogolonymi głowami i w żałobnych szatach wejść do kościoła (normalnie musieli stać poza kościelnymi murami) i wśród okrzyków – indulgentia! (przebaczenie, odpust) pojednać się z Panem Bogiem.
W tym dniu konsekrowano oleje święte – co zresztą robi się po dziś dzień. W średniowiecznej Norwegii, która wtedy była jeszcze katolicka, uważano, że Wielki Czwartek został zbity z belek krzyż, do którego przybito Chrystusa. Dlatego w tym dniu istniał surowy zakaz używania noża albo siekiery. Kobietom nie pozwalano nawet wziąć do ręki szydełka, bo przypominało ciernie, gwoździe i włócznię, którą przebito bok Pana Jezusa.
Wielki Piątek – misteria i kapnicy
Krzyż stał się powszechnym symbolem chrześcijan dość późno, bo dopiero w IV w., a stało się to po odnalezieniu relikwii przez matkę cesarza Konstantyna, św. Helenę. Wcześniej takim symbolem była ryba – ICHTYS.
Odnalezione relikwie Krzyża Świętego były przechowywane w świątyni wzniesionej nad grobem Chrystusa. Kult krzyża rozpowszechnił się jednak bardzo szybko, a szczególna adoracja relikwii odbywała się właśnie w Wielki Piątek. Pierwsze wzmianki o obchodach Wielkiego Piątku w Kościele rzymskim pochodzą z VII w.
W dzień Męki Pańskiej katedry i kościoły wypełniały się po brzegi wiernymi z różnych stanów – każdy, bez względu na urodzenie chciał uczestniczyć w liturgii Męki Pańskiej. Nie zabrakło tego dnia tak bardzo lubianych w wiekach średnich procesji – obchodzono wówczas świątynie z kołatkami i słuchano specjalnych kazań pasyjnych.
Wiek XIV w. , to czas kiedy w sposób szczególny czczono Mękę Pańska, wtedy też upowszechnił się zwyczaj wystawiani misteriów pasyjnych. Bywało, że tego dnia w miastach ruszały procesje pozaliturgiczne na wzór drogi krzyżowej, niekiedy z udziałem biczowników zwanych w Polsce kapnikami. Procesje kapników były tak drastyczne, że już w późniejszych latach Kościół zakazał tych barbarzyńskich praktyk, uznając je jako niegodne człowieka.
Wielka Sobota – chrzest w baptysterium
Początkowo liturgia wielkosobotnia miała formę zwykłego czuwania, podczas którego czytano fragmenty Pisma Świętego.
Nie wiadomo do końca, kiedy w Liturgii Paschalnej pojawił się obrzęd święcenia ognia – czy było to jeszcze w starożytności, czy we wczesnym średniowieczu. Na pewno święcono też paschał, bywało, że liturgia trwała całą noc i kończyła się wspólnym śniadaniem – co powiecie, żeby ten zwyczaj ze średniowiecza odkurzyć w dzisiejszych parafiach?
W późniejszym średniowieczu zrezygnowano z nocnego czuwania, a liturgię zaczynano po południu i kończono o północy. W XIII w. już chyba trochę przesadzili, bo rozpoczynano liturgię w sobotni poranek.
Jednak w tym dniu, w czasie Wigilii Paschalnej odbywały się chrzty, a bardzo często, zwłaszcza we wcześniejszych wiekach, do wspólnoty chrześcijan przyjmowano dorosłych już ludzi. W okresie wielkiego postu i w wielkim tygodniu katechumeni brali udział w ćwiczeniach, katechezach, objaśniano im skład apostolski, a nawet egzorcyzmowano.
W Wielką Sobotę kandydaci do chrztu brali udział w Liturgii Paschalnej, a o oznaczonej godzinie szli do baptysterium. Budowla, która służyła chrztom, jak również sadzawka chrzcielna miały kształt ośmiokąta, co miało nawiązywać do Ośmiu Błogosławieństw. Biskup lub proboszcz parafii błogosławił i święcił wodę w sadzawce, egzorcyzmował i wlewał do niej święte oleje.
Katechumeni odwracali się w stronę zachodu i trzykrotnie wyrzekali się szatana – jego zbytków i rozkoszy. Następnie pojedynczo schodzili do sadzawki po siedmiu stopniach symbolizujących siedem grzechów głównych. Trzykrotnym „Credo” odpowiadali na trzykrotne wyznanie wiary i po trzykroć zanurzali się w wodzie. Potem wchodzili po siedmiu stopniach wyrażających siedem sakramentów świętych; biskup namaszczał im głowę wonną oliwą, podawał białą szatę, a na koniec nakładał na nich ręce i odmawiał modlitwę o wytrwanie dla nowo ochrzczonych.
Następnie wszyscy wracali do kościoła, a neofici po raz pierwszy przyjmowali komunię świętą. Chrzest wobec opisanego rytu celebrowano we wczesnym średniowieczu, w zależności od regionu, czy miejscowych warunków (nie wszystkie sadzawki były tak głębokie, żeby dało się w nich zanurzyć w całości) mógł się nieco różnić, jednak ceremoniał „z całym wypasem” mógł tak właśnie wyglądać.
Niedziela Wielkanocna – święconka i uczty
Pierwsza wzmianka o mszy św. rezurekcyjnej pochodzi z X w. i była ona odprawiona w Augsburgu w Niemczech; obrzęd ten wywodzi się z misteriów średniowiecznych.
W Polsce zwyczaj ten spopularyzowali najprawdopodobniej bożogrobowcy, czyli Kanonicy Regularni Stróże Świętego Grobu Jerozolimskiego – zakon utworzono po zdobyciu Jerozolimy w 1099 przez Godfryda z Bouillon lub Baldwina I w celu opieki nad Grobem Pańskim. Do Polski bożogrobców sprowadził w 1163 roku Jaksa z rodu Gryfitów i osadził ich w Miechowie, stąd używana w Polsce nazwa – miechowici.
Ich charyzmatem była szczególna cześć dla męki Chrystusa i Jego zmartwychwstania. W Niedzielę Zmartwychwstania „Kościół wybuchał radością”. Wyprawiano uczty i zabawy, po długim okresie postu można było sobie pofolgować, a czyniono to czasem bez umiaru!
W wiekach średnich na wielkanocnych stołach królowały (trochę jak dziś) jajka, które miały przypominać o odradzającym się, nowym życiu.
Zwyczaj błogosławienia pokarmów znany jest w Kościele od VIII w. Początkowo świąteczne wiktuały mogli świecić wyłącznie biskupi, z czasem dopuszczono do tej posługi kapłanów, diakonów, a nawet lektorów. W niektórych regionach pokarmy błogosławiono nie w Wielką Sobotę, ale właśnie w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego.
Poniedziałek Wielkanocny – Śmigus-Dyngus jak dzisiaj
Tak! W średniowieczu tego dnia też oblewano się wodą. Zwyczaj ten jest bardzo stary i ma ponoć nawet korzenie pogańskie. W wiekach średnich praktykowano to dla zabawy lub symbolicznie – „dla obmycia z grzechów”.
Pierwsza historyczna wzmianka o tym zwyczaju pojawiła się w 1420 r. w uchwale synodu diecezji poznańskiej. Wiadomo też, że wodą oblewano się w również w Czechach i w Niemczech, zresztą nazwa Śmingus-Dyngus pochodzi od słów germańskich – od słowa schmagustern, co oznaczało uderzanie brzozową rózgą po nogach. Smagnięcie witką lub oblanie wodą groziło, tym którzy nie wykupili się jajkami lub innymi smakołykami; stąd też kolejne słowo dingen oznaczającego wykupywanie się.
W Poniedziałek Wielkanocny mieszczanie, a zwłaszcza młode niewiasty musiały wykupić się u bezlitosnych żaków łakociami, bo inaczej groził im Dünguss, czyli chlust wody – co w jeszcze inny sposób tłumaczy nazwę tego mokrego zwyczaju.
Można by jeszcze sporo napisać o misteriach pasyjnych czy widowiskach wystawianych w miastach po Liturgii Paschalnej. Bardziej niż prawdopodobne, że każdy region w Europie ma jakieś swoje zwyczaje, których korzenie sięgają wieków średnich. Liturgie na przestrzeni czasów zmieniały się, lecz zawsze podkreślały to, co w tych dniach najważniejsze.
Ale w tym wszystkim jedno jest najpiękniejsze – czy półtora tysiąca, czy pięćset lat temu, czy dziś – chrześcijanie na cały świecie z takim samym przejęciem i poruszeniem w sercach na nowo przeżywają wydarzenia chwalebnej Męki i Zmartwychwstania Pana naszego Jezusa Chrystusa.