Wizyta duszpasterska, zwana kolędą, budzi wiele, nieraz skrajnych uczuć. Dla jednych to wizyta wyczekiwana i chciana, dla innych odwiedziny kogoś, kogo w sumie nie znają, jeszcze dla innych to przykra konfrontacja z niewygodnymi pytaniami. Na te ostatnie mogą być narażone zwłaszcza pary, które mieszkają razem bez ślubu. Sprawy mogą się jednak potoczyć w całkiem inną stronę!
Wola seniorki
Mateusz podzielił się ze mną swoją “kolędową” historią, która przydarzyła mu się kilka lat temu.
– Kilka lat temu byłem w związku z rozwiedzioną kobietą – wspomina. – Było to życie w grzechu. Szczególnie to bolało babcię mojej partnerki. Ta starsza kobieta była głęboko wierząca i bardzo cierpiała z powodu naszej sytuacji. Chciała, byśmy wzięli ślub, czego nie mogliśmy zrobić z powodu naszej sytuacji.
Małżeństwo zawierane jest na całe życie. W końcu w jego trakcie padają słowa: “nie opuszczę aż do śmierci”. Życie pisze jednak różne scenariusze, których nikt raczej nie planował. Bywa też tak, że zawarte małżeństwo było od samego początku nieważne, czyli, tak naprawdę, nie było go w ogóle!
Ksiądz wyszedł z pewną propozycją
Wielu ludzi utożsamia stwierdzenie nieważności z rozwodem. To jednak całkiem inne sytuacje. Stwierdzenie nieważności to potwierdzenie po sądowym zbadaniu sprawy, że małżeństwo nigdy nie zostało zawarte. Rozwód to rozwiązanie małżeństwa, co w ogóle nie ma miejsca w Kościele katolickim.
– Babcia mojej partnerki zmarła w okresie Bożego Narodzenia i nie dożyła wykonania jej woli – opowiada dalej Mateusza. – Tak się złożyło, że w dniu jej śmierci do naszego mieszkania przyszedł po kolędzie ksiądz. Co ciekawe, po chwili rozmowy z nami zagaił temat stwierdzenia nieważności małżeństwa.
Bardzo podoba mi się postawa tego księdza. Zamiast suszyć komuś głowę za to, że żyje bez ślubu, chce pomóc w rozwiązaniu sprawy zgodnie z tym, co mówi Kościół. Wyciąga pomocną dłoń z zainteresowaniem i troską po to, by przywrócić pokój i ustabilizować sytuację.
Sprawa ruszyła do przodu
– Za jego namową zgłosiliśmy naszą sprawę do sądu kościelnego – ciągnie swoją opowieść Mateusz. – Całość postępowania trwała dwa lata, po czym sąd orzekł, że małżeństwo mojej partnerki nie było zawarte w sposób ważny.
Nie dopytywałem, jaki był powód, że to małżeństwo w ogóle nie zaistniało. Przesłanek do orzeczenia, że małżeństwo nie zostało zawarte, jest wiele. Może to być choćby brak wolności w tej decyzji, nieznajomość praw i obowiązków związanych z małżeństwem, ukryte nałogi, zatajona choroba psychiczna, czy też niezgoda na któryś z elementów małżeństwa: jedność, nierozerwalność, zrodzenie i wychowanie potomstwa. Badaniem tego typu spraw zajmują się sądy diecezjalne.
– W ten sposób – wspomina Mateusz – udało się nam wypełnić wolę zmarłej seniorki. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie postawa tego księdza! Zapamiętałem wizytę tego kapłana, jakby to była wiadomość od babci i impuls do zrobienia kroku do przodu.
Bóg poradzi sobie ze wszystkim
– Ktoś kiedyś powiedział – mówi dalej Mateusz – że Bóg nawet z grzechu jest w stanie wyprowadzić dobro!
Jego historia pokazuje mi, że tak właśnie jest: człowiek potrafi obrócić to, co dobre, w zło, ale nie jest w stanie uczynić rzeczy odwrotnej. Bóg natomiast nawet ze zła jest w stanie wyprowadzić coś dobrego i pięknego.
Ma też w zwyczaju posługiwać się w tym nami, ludźmi, czego przykładem jest choćby to jedno, jedyne spotkanie z księdzem w czasie kolędy. Albo postawa pobożnej babci, która gorąco pragnęła zmiany sytuacji swoich bliskich. Pan Bóg nie potrzebuje wiele, by zrobić dla nas coś dobrego.