Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna Supeł-Zaboklicka: Jak rozwijać talent? Jak go odkryć?
Iwona Pietrala: U mnie to stało się kilka lat temu, w 2017 roku. Tak naprawdę nigdy nie myślałam, że będę śpiewać. Pan Bóg to dla mnie zaplanował. To było tak, że po prostu kiedyś, idąc do pracy, zaczęłam słyszeć melodię, słowa. W sercu wiedziałam, że to jest nowy utwór, że to jest coś.
To było takie odczucie, jakby ktoś wtłaczał coś we mnie, nowy utwór do serca, więc szybko to nagrałam na dyktafon. To były takie słowa: „W Twojej mocy kroczę Panie i na zawsze już tak chcę, bo to Ty mnie umiłowałeś. Twoje ręce unoszą mnie”. I tak szłam do pracy. Usłyszałam te słowa, usłyszałam tę melodię. Nagrałam to szybciutko na dyktafon i od tego się wszystko zaczęło.
A wcześniej śpiewałaś?
Kiedyś, jak byłam mała, to bardzo dużo. Chodziłam po mieszkaniu i sobie nuciłam. Śpiewałam, ale myślałam, że żeby śpiewać, trzeba skończyć szkołę muzyczną.
Trzeba się tego nauczyć.
Tak. A ja pamiętam, że w czasie liceum interesowałam się bardziej sportem i brałam udział w różnych zawodach. Biegałam, skakałam w dal, grałam w koszykówkę, aczkolwiek zawsze lubiłam śpiewać i nucić. A później, już po tym, jak napisałam pierwszy utwór, zaczęłam pisać jeden po drugim.
Robiłam to prawie codziennie, nie mogłam przestać. Zazwyczaj po mojej modlitwie porannej, jak czytam Pismo Święte, to gdzieś w drodze do pracy, czy jak się właśnie modlę, to przychodzą nowe melodie, słyszę je, nagrywam. No i od tego momentu, kiedy powstała pierwsza piosenka, przez miesiąc napisałam około dwudziestu utworów.
Materiał prawie na dwie płyty.
Tak. Zaczęłam więc pytać Pana Boga, co dalej z tym zrobić. I dostawałam takie właśnie słowa na modlitwie: „Śpiewaj Panu. Pieśń nowa ogłasza Moje królestwo, córko Jeruzalem”. I pamiętam, że przyszło do Mnie takie przekonanie właśnie w czasie modlitwy, że nagram w tym roku płytę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. To przekonanie trafiło do serca i do głowy?
To było tak, że ja po prostu wiedziałam, że to nie jest do końca moje, że to zostało mi dane. I jak napisałam dwadzieścia, trzydzieści utworów, to wiedziałam, że nie mogę tego schować do szafki, żeby to się kurzyło. Tylko że to po prostu musi świat usłyszeć.
A jak wyglądało twoje życie przed 2017 rokiem? Bo to nie było tak, że to było jakieś gwałtowne nawrócenie, że te słowa, ta muzyka do ciebie po prostu ot tak sobie przyszły. Była modlitwa, był Pan Bóg obecny.
Tak, ale rzeczywiście miałam taki moment nawrócenia w 2013 roku. Wychowałam się w rodzinie katolickiej, chodziliśmy do kościoła, aczkolwiek do czasu liceum nigdy nie doświadczyłam Pana Boga jako żywego Boga.
Myślałam, że to jest taka tradycja, że to są jakieś takie polskie zwyczaje, że wszyscy chodzą do kościoła. I pamiętam, że jak po liceum wyjechałam do Anglii, to tam poznałam ludzi, którzy w ogóle nie chodzili do kościoła. Zaczęły się imprezy, zaczęły się jakieś związki. I gdzieś ten Pan Bóg zaniknął. Rzeczywiście po prostu można powiedzieć, że ja troszkę zapomniałam o swojej wierze i o tych doświadczeniach, które miałam z okresu dorastania.
Bo może to nie był Pan Bóg.
Gdzieś tam stałam zawsze na końcu w kościele. Nie mogłam się doczekać, kiedy już będę mogła stamtąd wyjść, bo niczego nie doświadczyłam. Ale właśnie przyszedł taki moment, jak już byłam po studiach i musiałam się przeprowadzić z Portsmouth do Londynu w 2013 roku w styczniu.
I tam doświadczyłam ogromnej samotności. Tego, że wszyscy żyją tam w biegu. Nikt na siebie tak naprawdę nie zwraca uwagi. Pamiętam, że jak się tam przeprowadziłam, to bardzo długo nie miałam prawdziwych przyjaciół. Pracowałam w korporacji. Cały czas czułam się, jakbym po prostu biegła za czymś. Nie wiem, za czym. W środku czułam, że jest coś więcej. Nie wiedziałam, co to do końca jest. Kto to jest.
Dalszy ciąg rozmowy możecie zobaczyć tutaj: