Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Arkadiusz Janiczek jest od 25 lat związany z Teatrem Narodowym w Warszawie. Popularność przyniósł mu serial Złotopolscy. Największym sukcesem była główna rola męska w Placu Zbawiciela, za którą aktor był nominowany do najważniejszych nagród filmowych. Nam opowiada m.in. o tym, czym jest dla niego wiara i dlaczego od lat jest wierny nie tylko żonie, ale też wartościom i przekonaniom.
Anna Gębalska-Berekets: Jest pan wierny teatrowi od ponad 20 lat.
Arkadiusz Janiczek: Jestem aktorem Teatru Narodowego od 25 lat, tylko dlatego, że nikt mnie z niego jeszcze nie wyrzucił (śmiech). W 1997 roku zostałem zaproszony do zespołu, a od 1 lutego 1998 roku pracuję w teatrze na pełen etat i mam przyjemność od tylu lat oglądać go od środka.
Wierny jest pan także wartościom.
Jestem katolikiem, który stara się codziennie najlepiej wypełniać swoje chrześcijańskie powołanie. Bywa, że nieudolnie (śmiech). Wśród wartości najbardziej cenię uczciwość, także zawodową.
Janiczek: Gdyby nie wiara, byłbym gorszym człowiekiem
Mówi pan, że chrześcijaństwo to wspólnota. Należy pan do jakiejś?
Kilka lat temu należałem do wspólnoty rodzin Nazaret i to przez prawie siedem lat. Byłem blisko ks. Dominika Chmielewskiego. Teraz, z braku czasu, niestety nie należę do żadnej wspólnoty. Nie mam ostatnio wolnych weekendów. Zdarzało się, że kiedy rozpoczynały się zebrania wspólnoty, ja musiałem jechać na spektakl. Podobnie było z wyjazdami weekendowymi. Ludzie nocowali gdzieś w ośrodku, a ja w tym czasie grałem w teatrze. Wracałem z Warszawy późną nocą. Zamykały mi się oczy i uginały kolana ze zmęczenia.
Wiara jest istotna w pana życiu?
Najistotniejsza. Pomaga mi w życiu. Jestem przekonany, że gdyby nie wiara, byłbym znacznie gorszym człowiekiem.
Żyje pan według Dekalogu. To niezbyt popularne.
Gdyby nie Dekalog, chyba wszyscy byśmy w domu się pozabijali, a dookoła nas byłaby ruina.
Wierzy pan w Opatrzność?
Czasami myślę, że gdyby nie pięcioletnia nauka w technikum mechanicznym, nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem obecnie.
To znaczy?
W liceum nauka trwa cztery lata. Skończyłbym edukację rok wcześniej niż w technikum. Być może moim opiekunem i mentorem nie byłby wtedy Jan Englert, obecny dyrektor Teatru Narodowego. Kończyłem szkołę i po trzynastu latach przerwy teatr został ponownie otwarty dla publiczności. Na jego deskach debiutowałem i było to dla mnie, młodego aktora, bardzo silnym doznaniem i przeżyciem. Gdyby wszystko potoczyło się inaczej, byłbym pewnie w zupełnie innym miejscu. Nie spotkałbym tak wielu ludzi, którzy mnie ukształtowali i którym wiele zawdzięczam.
"Odpowiedzialność jest wyznacznikiem męskości"
Zdecydował się pan na ślub kościelny, bo ważna była odpowiedzialność za słowo dane przed Bogiem i ludźmi. Odpowiedzialność to jedna z cech męskości?
Odpowiedzialność jest wyznacznikiem męskości. Decyzja o ślubie kościelnym to przede wszystkim kwestia wiary, ale i odpowiedzialności przed ludźmi i Bogiem za złożone słowo. Dla mnie to było oczywiste. Chciałem oświadczyć wobec wszystkich zebranych w kościele, że ta kobieta odtąd będzie moją żoną!
Czym dla pana jest męskość?
Wychowano mnie w przekonaniu, że mężczyzna ma honor i zasady. Obecnie męskość wiąże się dla mnie z cierpliwością w zajmowaniu się dwoma dorastającymi córkami. To fantastyczne i absorbujące zajęcie. Zwłaszcza, że jedna z nich ma czternaście lat, druga dwanaście. Już zaczął się okres buntu, a ja próbuję nadążać za ich humorami.
Żonę poznał pan na imieninach kolegi, potem zdobywał konfiturami.
Byłem już tak zmęczony ciągłymi dojazdami pomiędzy Warszawą a Opolem, że nie miałem sił na nic innego. Pozostały mi jedynie konfitury o różnych smakach.
Łączą was wspólne zainteresowania?
Łączą nas dzieci (uśmiech). I oczywiście miłość. Wspólnym mianownikiem jest też wiara i podobne podejście do religijności.
Ma pan patent na szczęśliwe małżeństwo?
Jeszcze do niego nie dotarłem!
Arkadiusz Janiczek o ojcostwie
Jakim jest pan ojcem?
Nie mnie to oceniać. Byłaby to z mojej strony jakaś bufonada. Należałoby zapytać moje córki: Ninę i Lilę. Na pewno nie jestem cierpliwy – trudno zachować spokój, jeśli jedna z córek przynosi do domu szóstą z rzędu ocenę niedostateczną z matematyki.
Znajomi mówią, że jest pan chodzącą encyklopedią wiedzy historycznej. Chodzicie z córkami na historyczne spacery?
Historią interesowałem się od dziecka. Jestem licencjonowanym przewodnikiem po Opolszczyźnie. Kiedyś regularnie odbywaliśmy rodzinne spacery po warszawskiej Woli. Teraz mam już na to zbyt mało czasu, chociaż wciąż moim ulubionym miejscem na wędrówki jest cmentarz ewangelicko-augsburski, najstarsza w Warszawie nekropolia.
Jakie najbliższe wyzwania zawodowe przed panem?
Gram w serialu Leśniczówka i dalej w Stuleciu winnych. Obecnie w teatrze występuję w dziewięciu tytułach. To wystarczająco absorbujące i nie chcę wchodzić w nowe projekty. Jestem aktorem spełnionym i zapracowanym, dlatego nie mam kolejnych planów.