Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wieczorem 12 listopada 1904 r. w karmelu w Dijon rozpoczęły się doroczne rekolekcje. Przez osiem dni, dwa razy w ciągu dnia mniszki zbierały się w dużej rozmównicy, siadały na podłodze – czystej dzięki noszonym espadrylom i częstemu sprzątaniu – i słuchały nauk głoszonych przez sławnego o. Fages’a, dominikanina. Wśród twarzy zasłoniętych welonami ukrywała się też twarz skupionej Elżbiety od Trójcy Świętej, najmłodszej z sióstr.
Była zajęta wysuwaniem innych na pierwszy plan
To dla niej trzeci rok pobytu w klasztorze. Żarliwość, z jaką wypełnia wszystkie obowiązki jest już powszechnie znana. Ciepło, jakie roztacza – ujmuje. Milczenie, w którym widzi należny sposób na przebywanie pod jednym dachem z Jezusem – zachwyca.
„Za każdym razem, gdy ją karcono, lub jeśli nawet na rekreacji uśmiechano się trochę jej kosztem, daleka od tłumaczenia się, sama uśmiechała się i jeszcze podkreślała, mówiąc tak po prostu: Och, to rzeczywiście prawda! Siostra Elżbieta jest niezdolna do czegoś innego”.
Podziwiałyśmy także jej zapominanie o sobie samej. Zawsze usuwała się i była zajęta jedynie sprawianiem przyjemności, wysuwaniem na pierwszy plan innych. Jej tak prawdziwa miłość bliźniego sprawiała, że modliła się, czyniła pokutę za te, co do których odczuwała, że mają dla niej mniej sympatii” – pisała po śmierci Elżbiety w Opowiadaniu biograficznym s. Maria, pomocnica matki generalnej.
Moja dusza stała się mieszkaniem Boga
Ta niezwykła zdolność miłowania innych odkrywana w najmłodszej karmelitance z Dijon miała bez wątpienia źródło w Tym, którego odkryła i pokochała, a nade wszystko, któremu pozwoliła się pokochać.
„Nie mówiliśmy do siebie. Miłowaliśmy się. Moja dusza stała się mieszkaniem Boga, Pan posiadł me serce. Posiadł, tak dalece, że od tej godziny, od tej tajemnej rozmowy, od chwili tego boskiego, pełnego rozkoszy obcowania nie mam już innych tęsknot, jak oddać Mu życie, odwzajemnić choć trochę Jego wielką miłość w Eucharystii. O, święty, piękny dniu, kiedy Jezus wszedł do mnie i w głębi duszy pozwolił mi usłyszeć swój Głos…” – pisała w Dzienniczku.
We wnętrzu Trójcy Świętej
„We wnętrzu Trójcy Najświętszej, Gdzie wszystko jest światłem, miłością, Tyś, Chryste, ukrył mnie z Sobą, Strzeż mnie i trzymaj z zazdrością. W mych Trzech rozbiłam swój namiot, maleńką jestem, ukrytą, więc nie, nie znużę Baranka, prowadzącego ku szczytom” – notowała w poetyckiej modlitwie jeszcze przed wstąpieniem do karmelu.
To wtedy zaniepokojona nieznanym sobie poruszeniem łaski, które pozwalały jej doświadczalnie przeżywać obecność Trójcy Przenajświętszej w duszy, zwierzyła się z nich przeoryszy karmelu, a ta, by ją uspokoić, zaprosiła na spotkanie teologa, o. Gonzalvesa Vallee.
Rozmowa z dominikaninem zdecydowała o duchowym profilu Elżbiety. Wyjaśnił jej, że rzeczywiście, przez łaskę, na mocy chrztu świętego, w duszy mieszka Trójca Przenajświętsza i należy trwać przy Niej w wierze i nieustannej adoracji. Już sama świadomość Jej obecności ożywia duszę, a kontemplowanie Jej wprowadza w tajemnicę Jej istoty, która jest niepojęta dla ludzkiego rozumu, który raczej chce wykluczyć możliwość natury Jednego w Trzech.
Ofiarowała całą swoją istotę Trójcy
Ale wróćmy do listopadowych rekolekcji, w których wzięła udział dwudziestoczteroletnia Elżbieta. Po ośmiu dniach wolnych od pracy, pełnych jeszcze większego milczenia, niż zazwyczaj w karmelu, 21 listopada o. Fages odprawił ostatnią Eucharystię.
Mniszki zeszły do oratorium i tam, przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, odnowiły swoje zakonne śluby. Każda z nich położyła się krzyżem na podłodze tak, jak w dzień pierwszej profesji.
Z zapisków Elżbiety wiemy, że w tym dniu nie tylko odnowiła swoje śluby, ale ofiarowała całą swoją istotę Tym, których lubiła nazywać „swoimi Trzema”. Dwa lata później, gdy po jej śmierci porządkowano celę, w pulpicie znaleziono nieznane wcześniej notatki, a wśród nich modlitwę do Trójcy Przenajświętszej, która przeszła do historii jako modlitewny testament świętej. Siostry wiedziały, bo im się zwierzyła, że 21 listopada, dzień zakończenia rekolekcji, był dla niej dniem szczególnej łaski, ale o istnieniu modlitwy nie wiedziały.
Serce Elżbiety płonie
„Jej modlitwa do Trójcy Świętej była nie tylko pobożnym uniesienia, ale wyrazem złożenia siebie samej w ofierze Bogu” – zeznała s. Maria. Elżbieta pisała atramentem, na kartce wyrwanej z notesu. Z badań wynika, że tekst nie powstał „za jednym zamachem”, był raczej rodzącym się wyznaniem miłości do Boga Trójjedynego.
Po latach zaliczono go do jednej z najpiękniejszych i najgłębszych modlitw człowieka do Boga, w której nie tylko kontempluje Jego naturę, ale prosi Go o przyjęcie pod swój dach. Elżbieta odsłania w tej modlitwie całą siebie, swoją dyspozycyjność i oddanie. Nie chce niczego zostawić poza wzrokiem Boga.
Aż trzynaście razy używa słów cała, całkiem, jakby chciała mieć pewność, że nic z niej nie jest poza Nim i że nic w niej nie odmawia Mu miłości. Serce Elżbiety płonie. Ogarnięte ogniem pisze słowa, które przejdą do historii i dowiodą, zgodnie z doświadczeniem innych świętych, że „ogień nigdy nie mówi dość…”.
Modlitwa do Trójcy Przenajświętszej
M. † J. T.
Uwielbiam Cię, mój Boże, Trójco Przenajświętsza! Dopomóż mi zupełnie zapomnieć o sobie, abym nieporuszona i uspokojona, mogła zamieszkać w Tobie tak, jakby moja dusza znajdowała się już w wieczności. Oby już nic nie zdołało zamącić mego pokoju ani wyprowadzić mnie z Ciebie, o Mój Ty Niezmienny, lecz niech każda minuta coraz głębiej zanurza mnie w Twoją Tajemnicę.
Napełnij pokojem moją duszę, uczyń w niej swoje niebo, swoje ulubione mieszkanie i miejsce swego odpoczynku. Obym nigdy nie zostawiała Ciebie samego, lecz była tam zawsze cała, cała czuwająca z wiarą, cała pogrążona w adoracji i cała zdana na Twoje stwórcze działanie.
O, mój umiłowany Chryste, z miłości ukrzyżowany, chciałabym być oblubienicą Twego Serca, chciałabym Cię otaczać chwałą i chciałabym Cię miłować tak, żebym umarła z miłości. Lecz czuję moją niemoc i dlatego proszę Cię, abyś mnie «przyoblókł w siebie samego», tak aby wszystkie poruszenia mojej duszy utożsamiały się ze wszystkimi poruszeniami Twojej duszy, abym się zanurzyła w Tobie, została przez Ciebie ogarnięta, tak abyś Ty zajął moje miejsce, aby moje życie było tylko promieniowaniem Twojego Życia.
Przyjdź do mnie jako Wielbiciel, Wynagrodziciel i Zbawiciel. Słowo Przedwieczne, Słowo mego Boga, chcę spędzić moje życie na słuchaniu Ciebie; chcę być w pełni pojętną, tak aby się wszystkiego nauczyć od Ciebie. A potem poprzez wszystkie noce, wszystkie próżnie, wszystkie niemoce chcę zawsze być w Tobie i trwać w Twoim wielkim świetle. O, moja umiłowana Gwiazdo, zachwycaj mnie, abym nie mogła już uchylić się spod Twego promieniowania.
O, Ogniu trawiący, Duchu miłości, «zstąp na mnie», aby w mej duszy dokonało się jakby nowe wcielenie Słowa. Niech będę dla Niego dodatkowym człowieczeństwem, w którym On odnowi całe swoje Misterium. A Ty, Ojcze, pochyl się nad swoim biednym stworzeniem, «okryj je swoim cieniem» i dostrzegaj w nim tylko «Umiłowanego, w którym złożyłeś całe swoje upodobanie».
O moi Trzej, moje Wszystko, moja Szczęśliwości, nieskończona Samotności, Niezmierzoności, w której się gubię, oddaję się Wam jako ofiara. Ukryjcie się we mnie, abym ja mogła się ukryć w Was, w oczekiwaniu na kontemplowanie w Waszym świetle przepaści Waszej wielkości.
21 listopada 1904 r.
Korzystałam z „Pism” św. Elżbiety od Trójcy Świętej i z książki pt. „Święta Elżbieta od Trójcy Świętej. Biografia" o. Conrada de Meestera OCD.