Jerzy Trela przez ponad dwadzieścia lat walczył z nowotworem. Niedługo po śmierci ukochanej żony choroba wróciła ze zdwojoną siłą. W tym czasie nagrywał słynną Biblię Audio. Kreował tam ... samego Boga. Ponad 250 stron tekstu! Mimo choroby zdołał ukończyć pracę. Zmarł 15 maja 2022 r. Zostanie pochowany w rodzinnych Leńczach 23 maja 2022 r.
Jerzy Trela i nietuzinkowe role
Nagrywał Biblię Audio i czytał dzieła Jana Pawła II. Był Konradem w mickiewiczowskich Dziadach i Jaśkiem w Weselu Wyspiańskiego. W teatrze, szczególnie krakowskim, grał i klasyczne, i współczesne role.
W Quo vadis kreował Chilonidesa, w Panu Tadeuszu zagrał podkomorzego, a w Królu Ubu był carem Aleksym. Donośny głos, nienaganna postawa, ogromne umiejętności aktorskie sprawiały, że reżyserzy powierzali mu role nietuzinkowe. On jednak ukochał nade wszystko krakowski Teatr Stary. Spędził w nim niemal całe zawodowe życie.
Artystyczny bakcyl
Początkowo nie wykazywał wielkich aktorskich zdolności. Urodził się 14 marca 1942 roku w rodzinie kolejarskiej we wsi Leńcze w powiecie wadowickim. Dzieciństwo spędził we Wrocławiu, a nawet w domu dziecka w Krzeszowicach. Rodzice myśleli, że – tak jak oni i brat – zostanie kolejarzem. Jerzy jednak wiedział, że tak się nie stanie. Kiedy miał 9 lat, w katastrofie kolejowej zginął jego ojciec. Z koleją nie chciał mieć nic wspólnego.
Trafił do liceum plastycznego w Krakowie. Połknął artystycznego bakcyla.
Zaczął pracę w teatrze lalek w Nowej Hucie, gdzie animował lalki i zajmował się scenografią. Długo nie mógł się zdecydować – studia aktorskie, a może Akademia Sztuk Pięknych?
Wybrał naukę w słynnej krakowskiej Wyższej Szkole Teatralnej. Tej samej, w której po latach został wybitnym profesorem i wychował dla sztuki kolejne pokolenia aktorskie.
Aktorstwo. Lek na starzenie
Trela wspominał niezwykły zbieg okoliczności, dzięki któremu został studentem. W tym czasie na egzaminy wstępne przyszły student miał przygotować osiem utworów. On nauczył się tylko czterech. Stanął przed komisją egzaminacyjną. Kończył recytację ostatniego wiersza, którego się nauczył, ze świadomością pustki w głowie i niechybnego „przepadnięcia” na egzaminach. Nagle usłyszał od egzaminatora: „A dajcie mu już spokój”. Komisja doceniła silny głos przyszłego aktora i nie dopominała się dalszych recytacji. W ten sposób został studentem, a później aktorem.
Zaczął pracę w teatrze, filmach, serialach. Przyszły role u znanych reżyserów: Wajdy, Swinarskiego, Kutza, Kieślowskiego, Hasa czy Majewskiego. Grał i działaczy opozycji, i milicjantów, powstańców i dworzan, a także zwyczajnych-niezwykłych ludzi. Swoją pracę nazywał „lekarstwem na proces starzenia się”.
Sztuka naśladuje Boga
Aktor nigdy nie ukrywał swojej wiary. Urodził się nieopodal Kalwarii Zebrzydowskiej. W Wielkim Tygodniu często brał udział w drodze krzyżowej w tym miejscu. „Od dziecka uczestniczę w tym nabożeństwie” – mówił w wywiadzie.
Kiedy indziej dodawał, że w czasie wyjazdu do Izraela przeszedł tę samą drogę, którą pokonał Chrystus na Golgotę. „Całe życie mam wątpliwości. Jak przystało na katolika” – mówił przed trzema laty w rozmowie z Aleteią.
W homilii wygłoszonej z jednym z krakowskich kościołów z okazji 80. urodzin Jerzego Treli, ks. Alfred Wierzbicki powiedział: „Sztuka nie może zastąpić Boga, wystarczy, że Go naśladuje. Wielcy artyści, do których należy Jerzy Trela, mają zdolność kreowania autentycznych ludzkich postaci: z krwi i kości, z bólu i soli, z ciemności i światła”.
Trela i 20 lat walki z nowotworem
Żona – plastyczka, ale i pielęgniarka, odeszła z zawodu niedługo przed narodzinami pierwszego syna. Trela wspominał, że wiele zawdzięcza żonie. Zrezygnowała z kariery zawodowej, by on mógł mieć ciepły dom i kochającą rodzinę. Doczekali się dwójki dzieci. Kilka lat po narodzinach syna przyszła na świat córka.
Życie rodzinne Trela mógł zaliczyć do udanych. Żonę Georgetę (francuskie imię nosiła na cześć babki) poznał jako nastoletni chłopak w liceum plastycznym. Pobrali się w 1965 r. w kościele Świętego Mikołaja w Krakowie. Mówił o niej Jerzynka. Spędzili razem pół wieku, aż do jej śmierci przed siedmiu laty. Ona zaś wspominała, że już jako licealista wydawał jej się dobry i uczciwy.