Chciałbym mu powiedzieć, że w całej tej uroczystości i w ogóle w „chodzeniu do kościoła” chodzi tylko o Jezusa. Na przykład tak:
Wielka uroczystość
Za tydzień twoja Pierwsza Komunia. To będzie wielka uroczystość. Będziesz mieć specjalny [świadomie nie używam słowa „piękny”, bo mam swoje zdanie na temat komunijnych alb, a dziecka nie należy okłamywać – przyp. au.] strój. Będzie uroczysta msza.
Kościół będzie specjalnie przystrojony na ten dzień. Przyjadą też goście, nasza rodzina, dziadkowie, twoi chrzestni. Bo wszyscy chcą być z tobą tego dnia. Po mszy będzie obiad, który wszyscy razem zjemy. Dostaniesz pewnie też prezenty z tej okazji, bo nimi będziemy chcieli ci pokazać, że ten dzień to prawdziwe święto w twoim życiu.
Ale wiesz… ta uroczystość w kościele, a potem w domu czy restauracji będzie też długa. I może być tak, że w pewnym momencie poczujesz, że ci się nudzi, albo nie podoba. To jest w porządku. Nie ma w tym nic złego.
Mnie też czasem w kościele się nudzi. Nawet na zwykłej mszy w niedzielę. A czasem coś mi się nie podoba. Nieraz po prostu trudno mi się skupić. Moje myśli biegną do różnych spraw, wolałbym być gdzieś indziej w tym momencie. Masz tak czasem?
Bo Jezus chce ze mną być
O proszę! Ja też. Ale nie wychodzę. Wiesz dlaczego? Bo staram się pamiętać, że na mszę idę po to, żeby pobyć z Jezusem. To trochę jak z lekcjami. Czasami po prostu nie potrafiłem wysiedzieć na lekcji. Chciałem być już w domu, albo na boisku, albo w jakimś innym miejscu. No ale na lekcji trzeba być, żeby się czegoś nauczyć. Nawet jeśli wydaje nam się nie najciekawsza.
Albo inaczej. Mam chyba jeszcze lepszy przykład. Miałeś kiedyś taką sytuację, że chciałeś być gdzieś indziej, bawić się, grać, robić coś innego, ale zostałeś przy kimś, kto cię potrzebował, na kim ci zależało? Na przykład wszyscy pobiegli się bawić, ale obok był kolega/koleżanka, którzy bardzo chcieli z tobą porozmawiać o czymś dla nich ważnym, albo byli smutni i potrzebowali, żebyś po prostu był obok i zostałeś? … No właśnie!
To dla mnie tak jest z mszą świętą. Nawet jak mi się nie podoba i wolałbym być gdzieś indziej i robić coś innego, to idę na mszę i zostaję na niej, bo wiem, że tam jest Jezus, który bardzo chce ze mną pobyć. Jestem tam dla Niego. Z Nim i dla Niego.
A może chcesz mi coś powiedzieć, Jezu?
Oczywiście z Jezusem można być na wiele sposobów. Codzienna modlitwa rano i wieczorem, albo w ciągu dnia jest takim sposobem. Gdziekolwiek jesteś i zaczniesz się modlić, to jesteś z Jezusem i spędzasz z Nim czas. Można wtedy mówić modlitwy; albo mówić do Niego własnymi słowami, tak prosto z serca. A można też milczeć. Zrobić znak krzyża i powiedzieć: „Jezu, chcę teraz pobyć z Tobą. Nie będę nic mówić. Po prostu z Tobą pobędę”.
Można zamknąć oczy i myśleć o Nim. I to już jest modlitwa, czyli bycie z Jezusem. Można też Go spytać: „A może chcesz mi coś powiedzieć, Jezu?” i w ciszy słuchać, czy nie usłyszę czegoś od Niego w swoim sercu.
Innym sposobem jest czytanie Biblii. Nawet po kawałku. Po małym fragmencie. Po kilka zdań nawet. Czasami jest tak, że czytam Biblię i prawie zupełnie nic nie rozumiem. Nie wiem, o co chodzi. Nie wiem, jaki to ma związek z moim życiem. A potem w którymś momencie przypomina mi się jakieś wcześniej przeczytane zdanie, albo jakieś wydarzenie z Biblii i ono nagle wyjaśnia mi, co się dzieje, co przeżywam. Jakby ktoś nagle zapalił latarkę w ciemnym pokoju.
Najlepszy sposób
Ale msza i Komunia, to jest taki szczególny i najlepszy sposób bycia z Jezusem. I niesamowicie się cieszę, że ty już za chwilę będziesz mógł też z tego sposobu w całości korzystać, przyjmując na każdej mszy Jezusa w Komunii.
Bo Komunia to jest taki sposób, który Jezus sam wymyślił, żebyśmy mogli z Nim być najbardziej jak się da. Żebyśmy nie tylko o Nim myśleli, czy nawet Go słuchali. Ale żebyśmy mogli Go dotykać i żeby On mógł się stać dla nas pokarmem i w ten sposób dawać nam siły. No bo jak coś się je, to to daje siłę, prawda?
Jezus w ostatni wieczór, zanim został aresztowany, skazany i zabity na krzyżu, usiadł ze swoimi uczniami do stołu, do kolacji. Nazywamy ją Ostatnią Wieczerzą. I wtedy mówił im, że są dla Niego nie tylko uczniami, ale przyjaciółmi; że ich ogromnie kocha. I że tak samo mocno będzie kochał tych, którzy w przyszłości będą Jego uczniami i przyjaciółmi, czyli nas.
I żeby się nie martwili, bo On po swojej męce, krzyżu i śmierci zmartwychwstanie, a potem żywy pójdzie do nieba, żeby nam tam „przetrzeć szlak”. Ale nawet wtedy nie zostawi ich (i nas) samych tu na ziemi. Bo wymyślił sposób, żebyśmy zawsze mogli być razem z Nim. Tak blisko, najbliżej jak się da. I tym sposobem jest właśnie Komunia.
Ciało i Krew Jezusa: trochę dziwne, co?
Jezus wziął chleb i powiedział uczniom, że teraz to jest Jego Ciało. A potem wziął kielich z winem i powiedział im, że teraz to jest Jego Krew, czyli On cały. W pierwszej chwili to się wydaje dziwne, ale skoro Jezus jest Bogiem, to na pewno jest w stanie zrobić coś takiego. Skoro stworzył razem ze swoim Ojcem cały wszechświat, to może zrobić też taki cud.
I na koniec powiedział im, żeby po Jego pójściu do nieba, oni robili to „na Jego pamiątkę”. Czyli żeby powtarzali ten cud, aż do końca świata, kiedy On znowu przyjdzie tak, że będzie można Go zobaczyć i dotknąć. No i oni to robili, a potem przekazali moc robienia tego cudu swoim następcom. To są księża.
Można powiedzieć, że Jezus „schował się” w chlebie i winie – w Komunii Świętej. Na mszy przyjmujemy najczęściej tylko Ciało Jezusa. Trochę trudno by było, żeby kiedy jest nas tak dużo, to wszyscy pili z jednego kielicha, prawda? Ale w hostii, którą każdy dostaje, też jest cały Jezus. „Schowany”, ale prawdziwy.
Biały opłatek
Ciało Jezusa, które przyjmujemy, nadal wygląda jak opłatek, którym wcześniej było. Nadal pachnie jak opłatek i smakuje jak opłatek. Ale już nie jest opłatkiem, tylko samym Jezusem. Nie da się mieć Go bardziej i być z Nim bliżej niż w Komunii.
I ty już za chwilę będziesz mógł zawsze mieć go tak blisko. To po to chodzimy co niedzielę do kościoła. To po to co miesiąc czyścimy serce w spowiedzi – żeby móc Go ciągle przyjmować w ten sposób i z Nim być. Bo On nas tak kocha.
Jezus to jest taki przyjaciel, którego zawsze możesz mieć przy sobie – wystarczy pójść na mszę i przyjąć Go w Komunii. Innych przyjaciół może czasami zabraknąć. Czasem mogą nie móc być z nami. A On zawsze tak.
No i dlatego też modlimy się (przynajmniej czasem) „o powołania kapłańskie”. Czyli o to, żeby nie zabrakło księży, którzy mogą robić ten cud, że chleb i wino zamieniają się w żywego, prawdziwego, kochającego nas, choć „schowanego” Jezusa.