Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Patty i Carlos Hernandezowie mieszkają w Charlotte, w Karolinie Północnej, w Stanach Zjednoczonych. Prowadzą dobrze prosperującą firmę sprzątającą, więc na co dzień są naprawdę bardzo zajęci. Wychowują swoje dzieci w duchu chrześcijańskim i bardzo się starają, aby przybliżyć im Chrystusa najlepiej, jak się da.
"Kochamy Pana, więc uczymy nasze dzieci o Piśmie Świętym. Chcemy, żeby były dobrymi ludźmi – to jest coś, co nas najbardziej łączy. Ale chcemy też, aby nasze dzieci były pełnowartościowymi i odpowiedzialnymi osobami".
Dziewięcioro starszego rodzeństwa (w wieku od 6 do 13 lat) chodzi rano do szkoły. W tym czasie rodzice opiekują się młodszymi dziećmi i zajmują się wszystkim, co niezbędne w prowadzeniu działalności. Punktualnie o 13.00 wszystkie dzieci, które są jeszcze w domu, mają popołudniowy odpoczynek. Potem, kiedy uczniowie wracają do domu, oprócz odrabiania lekcji mają jeszcze jedno ważne zadanie: pomagają mamie w opiece nad młodszą siódemką.
Imiona wszystkich dzieci zaczynają się na literę C!
Dlaczego? Z dwóch powodów: "Imię mojego męża zaczyna się na literę C. A także Chrystusa. Logicznym wyborem było więc to, że imiona wszystkich dzieci będą zaczynały się na literę C, na cześć ich obydwu" – wyjaśnia Patty.
Dzieci, od najstarszego do najmłodszego, noszą takie imiona: Carlos Jr., Chris, Carla, Caitlyn, Cristian, Celeste, Cristina, Calvin, Catherine, Caroll, Caleb, Caroline, Camilla, Charlotte, Crystal, a najmłodszy – Clayton.
Rodzice przyznają, że czasem zdarza im się pomylić, gdy wołają swoje pociechy. Wśród nich są aż trzy pary bliźniąt w wieku 11, 7 i 4 lat. Znalezienie imienia dla najmłodszego, Claytona było nie lada wyzwaniem. Niemal zabrakło im pomysłów!
Może jeszcze jedno...?
Rodzina Patty i Carlosa stanowi prawdziwą wspólnotę i funkcjonuje jak zespół. Są bardzo dumni z tego, że nie korzystają z pomocy państwa i nie są od nikogo zależni finansowo. Ich rachunki są oczywiście astronomiczne, sięgają ponad 500 dolarów tygodniowo za samo jedzenie, nie licząc kosztów pieluch i innych środków higienicznych.
Wielu z naszych czytelników zapewne zastanawia się nad tym, czy to już koniec, czy może planują mieć kolejne dziecko. Kochająca mama, która jest całkowicie oddana swoim dzieciom i rodzinie, przyznaje, że szesnaste dziecko było "całkowitym zaskoczeniem". Chociaż ciąża przebiegała bez zakłóceń, była dla niej najtrudniejsza – trwała 42 tygodnie. Pielęgniarki na oddziale położniczym żartują, że widują ją co roku.
Patty mówi: "Najważniejszą rzeczą dla mnie i Carlosa jest to, że Bóg tak bardzo błogosławi naszej rodzinie. Jeśli On zechce nas pobłogosławić kolejnym dzieckiem, jesteśmy na to otwarci. Bycie matką szesnaściorga to wspaniałe uczucie błogosławieństwa, a pod koniec każdego dnia przepełnia mnie duma, że daliśmy radę".