Z księdzem Bogusiem spotykamy się kilka miesięcy po śmierci księdza Piotra. Żeby powspominać, opowiedzieć trochę o nim. Ale kiedy się z kimś spędziło tyle czasu, to trudno ot, tak odpowiedzieć na pytanie: jaki on był?
Jest tyle wspomnień, razem przeżytych chwil, tyle miejsc, które o nim przypominają… Łączą się one jak puzzle, w jedno wspomnienie o człowieku. Jak poniższe hasła, które odkrywają coś więcej o tym znanym kapłanie.
Sport
Choć się przyjaźniliśmy, to każdy z nas inaczej spędzał czas. Ja – rower, bieganie, kijki. A Piotrek raczej stacjonarnie. On do sportu mocno się zraził w seminarium. Miał wyobrażenie, że klerycy są tacy święci, grzeczni i poukładani. I on sobie wyobrażał, że jak w seminarium wychodzi się na boisko, to o faulu nie ma mowy. Że jak klerycy krzyczą, to tylko "szczęść Boże", "przepraszam" i "w czym mogę pomóc".
I on, jako kleryk wyszedł raz na boisko i źle coś podał, a starszy kolega go tak zrugał, jakby to był mecz o mistrzostwo świata. A Piotrek był wrażliwy, mocno się zraził i już ani razu nie wyszedł na boisko.
A ja to nawet pamiętam taki jeden mecz, że klerykowi złamali nogę i to z przemieszczeniem. Żartowałem sobie, że przełożeni powinni sprawdzać, czy ktoś się nadaje do seminarium w czasie piłkarskiego meczu. Bo wiadomo, że w kaplicy to każdy ładnie ręce złoży.
Dzieciństwo
Piotrek bardzo lubił wracać do miejsc swojego dzieciństwa. Całą rodziną, z pracy swojego taty jeździli do takiej wsi Borowa. Tam był ośrodek nad jeziorem. I nam się udało kiedyś wynająć tam taki domek, jak z tamtych czasów. Bez żadnych wygód, bez wody, prymitywny, lata świetności na pewno już miał dawno za sobą.
Byliśmy we trzech – jeszcze z Ryśkiem, jego bratem. Sami sobie robiliśmy jedzenie, sanitariaty były zupełnie w innym budynku. Ale my chcieliśmy w tym miejscu. Tu chodziło o ten klimat, jak z dzieciństwa.
I Piotrek wtedy wspominał, że dorośli robili zawody, które dziecko zbierze najwięcej jagód w ciągu godziny. I on zebrał taki wielki kubek i czekał na rozstrzygnięcie. Schował gdzieś swój kubek, czekał na wyniki, a w tym czasie jego brat zjadł wszystkie jagody.
Mazury
Uwielbialiśmy jeździć do Mrągowa w listopadzie. Listopad, początek grudnia. Mrągowo jest wtedy puste. Braliśmy sobie pokoiki nad jeziorem Czos. I ta mgiełka nad jeziorem. Eh. Piotrek uwielbiał wracać ciągle do klimatu dzieciństwa.
Mało tego, my kiedyś odbyliśmy podróż do Mikołajek… PKS-em! Mogliśmy jechać samochodem, ale woleliśmy, jak za dawnych lat, autobusem. Zostawiliśmy samochód pod dworcem, wykupiliśmy bilety.
Ten autobus był mocno z tamtej epoki. A w Mikołajkach prawie jak w czasie pandemii. Pustki, wszystko pozamykane, zimno.
Rodzina
Piotrek w kazaniach i konferencjach często posługiwał się przykładem mojej rodziny. Jego… tak oględnie mówiąc, nie była wzorcowa. Sam mi się kiedyś przyznał, że zaprzyjaźnił się ze mną, bo ja tak sporo opowiadałem o moich braciakach, o zwyczajach. A u niego w rodzinie nie wszystko było tak jak być powinno.
Był świetnym obserwatorem. Bardzo kochał taką normalność, zwyczajność. Dostrzegał w niej wielkie piękno. Uwielbiał podglądać relacje rodzinne. Rozmowy żon z mężami, z dziećmi, te domowe odzywki. Bardzo lubił ten wątek damsko-męski.
Przykładowo. On mówił kazanie na pogrzebie mojego taty i mojej mamy. Wiadomo, zawsze w takich sytuacjach prosi się o to kogoś bliskiego. Ja zresztą mówiłem kazanie na pogrzebie jego rodziców.
I Piotrek bywając u mnie w domu zaobserwował, że jak mój tata wychodził na balkon, na papierosa, lubił sobie patrzeć w dal. Wyglądał jakby robił jakieś wielkie, męskie analizy, tak sobie w dal patrzył, jakby się przeniósł do innego świata. A w tym czasie moja mama, wiadomo jak to kobieta, ciągle się kręciła, krzątała.
I Piotrek tę scenę odniósł do życia chrześcijańskiego: że wiadomo codzienne sprawy trzeba ogarnąć, ale trzeba też tak jak ten mój tata umieć się zatrzymać i zapatrzeć w dal. I z tego banalnego obrazka wyciągnął jakiś przekaz teologiczny, który później przypomniał na kazaniu w czasie pogrzebu mojego taty.
Brat Rysiek
Ze swoim bratem Ryśkiem bardzo się kochali. Ale mieli odmienne charaktery i przeróżne zdania na wiele tematów. Rysiek był skrajny w swoich poglądach. My kiedyś w trójkę pokłóciliśmy się …o wyższość zegarka mechanicznego nad zegarkiem na baterie. Rysiek tradycjonalista uważał, że żaden elektryczny, nie na baterie, tylko musi być nakręcany. I ja tutaj też trzymałem stronę Ryśka, bo mój tata miał taki mechaniczny zegarek…
A Piotrek realista mówił: „A do czego służy zegarek? A zegarek służy do odmierzania czasu. Rysiek, Kowal powiedzcie mi, która jest godzina? Wiem Kowal, wiem… Powiesz jakieś trzy po! A ja ci powiem, dwie po! Bo ja mam na baterie i chodzi co do sekundy. A u Ciebie zawsze będzie jakieś trzy po…”.
Ok, po czasie przyznaję mu rację, zegarek służy do mierzenia czasu. Ale…
Imprezy
Innym razem pokłóciliśmy się o to, czy ksiądz powinien tańczyć z kobietą czy nie. Ja jestem rozrywkowy ksiądz i uważam, że zdecydowanie nie: „Powołanie księdza nie jest do tańczenia z kobietami”. Jestem nastawiony na radosne duszpasterstwo, ale byłem przeciwnikiem tańczenia księży z kobietami.
A Piotrek wbijał kij w mrowisko i dopytywał: „A dlaczego nie? Pan Jezus był na weselu w Kanie Galilejskiej”. Ja do niego: „Piotrek, ale wyobrażasz sobie, żeby Pan Jezus tańczył?”. On: „No jak był na weselu, to na pewno akceptował taniec. Uczniowie na pewno tańczyli. Boguś, a jak idziesz na pielgrzymkę i podskakujesz, to nie jest taniec?”.
Ja na to, że ksiądz powinien unikać takich okazji, żeby się tak przytulać z kobietami, po co się narażać… A on, no ale przecież można w sposób czysty tańczyć. I tak się przekomarzaliśmy…
To tyle dyskusji. W realu było tak, że ja wiele razy robiłem bale sylwestrowe i inne imprezy i nie widziałem problemu i zawsze tańczyłem, a on nigdy nie tańczył na imprezach…
Powołanie
Jak zrodziło się w Piotrku powołanie? Często wspominał, że jego głównym motywem pójścia do seminarium, był… strach przed wojskiem. I przyznawał się, że nie raz się zastanawiał nad czystością tych intencji.
Ale wspominał, że w seminarium czuł, jak Pan Bóg oczyszcza jego intencje. Porównywał to też do relacji damsko-męskich. Że tam, gdzie czasem włącza się racjonalizm, pewna roztropność, że z tego też może zrodzić się miłość. Nie musi być od razu jakieś szaleńcze zakochanie.
Muzyka
On miał nie tylko dar do układania muzyki, ale też do pisania tekstów. Co więcej, ja to sobie nawet nie zadawałem sprawy, ile on tekstów napisał, bo większość trafiała do szuflady. On mi puszczał jakieś kawałki, ale ja przyznam się, że nie czułem tego tak jak on.
Pamiętam, że jak go odwiedzałem, to on często siedział w tych swoich słuchawkach na uszach. Telewizor to chyba dopiero rok czy dwa przed śmiercią kupił.
W Otwocku na parafii, gdzie pracował, założył nawet zespół Kontrast. I oni razem jeździli, koncertowali. Był w tym dobry. On mi kiedyś powiedział, że kapłaństwo mu uratowało życie, bo gdyby nie został księdzem, pewnie wkręciłby się mocno w muzykę.
Pociągał go mocno Kraków ze swoim klimatem: te knajpy, piwniczki, kluby muzyczne. Często mówił, że gdyby nie kapłaństwo, to pewnie by się mocno w to towarzystwo wkręcił i tak mógłby przepaść.
Kino
Ale za to Piotrek zaraził mnie kinem. W wakacje dużo wspólnie oglądaliśmy filmów. Niektóre po kilka razy. Bardzo lubił np. Piękny umysł. I on wiele wyciągał z tych filmów i wykorzystywał w swoich kazaniach. Był świetnym obserwatorem – widział w tych filmach znacznie więcej niż ja.
Zresztą w życiu codziennym też zawsze miał ciekawe obserwacje. Pamiętam kiedyś, jak jeszcze byłem szczuplejszy, a jadłem naprawdę sporo, powiedział do mnie: Wiesz, ja tak analizuję, dlaczego Ty jesz dwa razy więcej niż ja, a jesteś jeszcze chudy. A ja jem mniej, a już jestem grubasek. I ja już wiem, dlaczego. Zobacz, leży czapka na stole. I ja bym wziął taką czapkę, przymierzył zobaczył się w lustrze i powiedział: o fajna czapka. A ty w tej samej sytuacji wykonałbyś mnóstwo gestów i podskoków. Ty mówiąc spalasz dwa razy więcej energii niż ja!
Polityka
Piotrek przez 5 lat był kapelanem parlamentarzystów. Kiedy przyszedł na swoją pierwszą mszę do Sejmu, to była akurat przeprowadzana reforma administracyjna. I podeszła do niego pewna posłanka i poprosiła, żeby w czasie mszy była modlitwa powszechna spontaniczna. Piotrek się na to zgodził. I kiedy nadszedł w czasie mszy właściwy moment, ta kobieta zaczęła: „Módlmy się o powodzenie w Polsce reformy administracyjnej, aby udało się ją przeprowadzić dla dobra naszej ojczyzny. Ciebie prosimy”.
A po mszy podchodzi do niego poseł z innego ugrupowania i do niego z pretensjami: ja sobie nie życzę takich modlitw. Jestem wierzący i ja jestem przeciwnikiem tej reformy. I tak się skończyła modlitwa spontaniczna w Sejmie.
Ale przez tyle lat swojej pracy w sejmie nigdy nie zdradził się ze swoich sympatii politycznych.