– Jeżeli ktoś wdeptuje bliźniego w ziemię, to świadczy to tylko o tym, jak wielki chaos panuje w jego duszy i jak bardzo nieszczęśliwy jest to człowiek – tłumaczy w rozmowie z Aleteią Monika Sławecka, autorka książki Hejt.
Katarzyna Szkarpetowska: „Dziwne jest to, że od tylu lat człowiekiem gardzi człowiek”, śpiewał Czesław Niemen, a jego słowa, choć to smutne, nie tracą na aktualności. Moniko, skąd w człowieku pogarda dla drugiego człowieka? Skąd nienawiść?
Monika Sławecka: Ludzie są dla siebie niedobrzy, wchodzą w życie innych ludzi w butach nienawiści, kiedy czują się źle sami ze sobą. Kiedy nie mają wewnętrznej zgody na siebie, na to, jacy są. Jeżeli ktoś wdeptuje bliźniego w ziemię, to świadczy to tylko o tym, jak wielki chaos panuje w jego duszy i jak bardzo nieszczęśliwy jest to człowiek.
Czym różni się hejt od krytyki?
Krytyka nie ma z hejtem nic wspólnego. Hejt ma na celu poniżenie drugiej osoby. To sianie nienawiści, która jest jak nowotwór infekujący zdrową tkankę. Krytyka nie jest mową nienawiści. Jest konstruktywną, merytoryczną uwagą, formułowaną najczęściej z troski, zawsze w sposób kulturalny.
Czytając twoją książkę, pomyślałam o Marii Magdalenie hejtowanej przez faryzeuszy, którzy przyprowadzili ją przed oblicze Jezusa. Oskarżenia, jakie kierowali pod jej adresem, to nic innego jak mowa nienawiści. Czy można zatem powiedzieć, że hejt istnieje od niepamiętnych czasów, jest zjawiskiem starym jak świat?
Oczywiście, że tak. Człowiekiem potrafią targać najniższe, prymitywne instynkty. Tak jak pożądano Marii Magdaleny, tak samo jej nienawidzono.
Po co hejterowi hejt?
Jedna z bohaterek twojej książki usłyszała od przechodnia, że – cytuję – wygląda jak okolczykowana świnia. Co trzeba mieć w duszy, w sercu, żeby powiedzieć drugiej osobie takie słowa? Co hejterowi daje hejt?
Hejter nie potrzebuje powodu, by rzucić w drugiego człowieka kamieniem. On po prostu bierze kamień do ręki i rzuca nim w osobę, którą upatrzył sobie jako ofiarę. Znajduje satysfakcję, kiedy sprawi, że drugi człowiek poczuje się źle. Hejterzy przelewają na innych swoje frustracje i poczucie niespełnienia. Złość jest w nich tak głęboko zakorzeniona, że aby się z nią uporać, potrzebują wyładować ją na innych. Warto podkreślić, że hejterzy to osoby wyspecjalizowane w niesieniu bólu, które najczęściej wiedzą, jaki jest słaby punkt ich ofiary i w ten właśnie punkt uderzają. W trakcie pisania książki dotarłam do badań naukowych mówiących o tym, że ludzie sięgają po hejt, bo w ten sposób oczyszczają się również z wyrzutów sumienia.
Jak to możliwe? Przecież hejtowanie innych powinno raczej powodować w człowieku wyrzuty sumienia.
Zgadza się, ale nie powoduje, bo nie mówimy o logicznym zachowaniu, tylko o patologii. O osobach, które mają psychopatyczne skłonności. Które najczęściej nie mają wewnętrznych hamulców.
Hejt pustoszy życie ofiary jak tornado.
Zgadza się. Osoby hejtowane żyją w permanentnym poczuciu zagrożenia, boją się wychodzić z domu, spotykać z ludźmi, cierpią na bezsenność, mają problemy z niskim poczuciem wartości, zmagają się z depresją, z zaburzeniami lękowymi, z PTSD, okaleczają się. Jak podają statystyki, atak hejterski na młodego człowieka w 75% przypadków kończy się targnięciem przez niego na swoje życie. Te liczby są zatrważające.
Hejt. Jak z nim walczyć?
W jaki sposób obronić się przed hejtem?
Hejter używa prymitywnych metod, w związku z czym zawsze wyprzedzi nas swoim doświadczeniem. Sprawdzonym narzędziem, którym powinniśmy posługiwać się w celu obrony przed hejtem jest, paradoksalnie, bierność. Niereagowanie na hejt, ignorowanie go. Hejt jest nośnikiem złych emocji, które – siłą rzeczy – przyklejają się do nas, dlatego np. zamiast czytać obraźliwe komentarze, które ktoś pisze pod naszym adresem, lepiej poświęcić swój czas czemuś, co nas buduje, co przyczynia się do naszego rozwoju, wzmacnia nas. Wszyscy celebryci, z którymi rozmawiałam, mówią jednym głosem: nie czytam komentarzy, nie wchodzę z hejterami w dyskusję, szkoda zdrowia i czasu.
Jednak czy niereagowanie na hejt nie będzie wodą na młyn hejtera?
Nie. To właśnie reagowanie na hejt będzie go podniecało, wzbudzało jego zainteresowanie i prowokowało chęć uderzenia w nas jeszcze mocniej i prymitywniej. Walka to adrenalina. To dodatkowe bodźce, które sprawiają, że hejter ma się czym żywić. Jeżeli nie będziemy wchodzić z nim w dyskusję, wówczas nie będzie miał paliwa, żeby nas gnębić. Szybciej się znudzi i zmieni obiekt zainteresowania.
Nam, osobom dorosłym, świadomym istnienia pewnych mechanizmów psychologicznych, łatwiej uporać się z hejtem niż dzieciom czy nastolatkom.
To prawda. W książce zamieściłam historię dziewczynki, która z powodu hejtu targnęła się na własne życie, mimo że rodzice byli uważni na jej potrzeby. Warto pamiętać, że dzieci i młodzież często ukrywają fakt bycia ofiarą, nie mówią o swoich problemach, słabościach, dlatego trzeba być niezwykle czujnym w stosunku do nich. Nikt, kto cierpi, kto doświadcza hejtu, nie powinien pozostawać z tym problemem sam. Lepiej zapobiegać pożarowi niż później go gasić. Tym bardziej że można nie zdążyć go ugasić i po prostu stracić bliską osobę.
Co robić, gdy ktoś mnie hejtuje?
Co może być dla nas tą emocjonalną kamizelką "hejtoodporną" w momencie, kiedy jesteśmy hejtowani? I z jakich naszych wewnętrznych zasobów mogłaby ona być uszyta?
Uważam, że tym, co pomoże nam zaopiekować się sobą emocjonalnie, jest przede wszystkim rozmowa, otaczanie się ludźmi serdecznymi, takimi, którzy dobrze nam życzą. Obecność drugiego człowieka i rozmowa dodają sił, uspokajają emocje. To po pierwsze.
Po drugie, zacznijmy doceniać tych, dzięki którym żyjemy w czystości ducha, a przestańmy dawać przyzwolenie na zło, chociażby na promowanie w popkulturze ludzi, którzy zarabiają na życie w sposób nieuczciwy. Którzy są oszustami, gangsterami. Jeżeli ktokolwiek patrzy na drugiego człowieka przez pryzmat zasobności jego portfela, tego, ile ma pieniędzy, to mówię temu stanowcze i zdecydowane: nie! Pieniądze same w sobie nie są złe, absolutnie, natomiast w żadnym stopniu nie stanowią o kulturze osobistej drugiego człowieka, o jego intelekcie, o cechach charakteru. Zamiast skupiać się na tym, co drugi człowiek ma, a czego nie ma, wychodźmy do niego z miłym słowem, z dobrym uczynkiem. Niech to dobro w naszych relacjach zagości, pozwólmy na to i postarajmy się o to.
I po trzecie, zmianę zawsze zaczynajmy od siebie, od pracy nad sobą. Jeżeli zadbamy o to, żeby czuć się dobrze we własnej skórze, to ten świat naprawdę będzie rządził się większą harmonią i nie tylko nam, ale też ludziom wokół nas będzie żyło się lepiej.