Sebastian Karpiel-Bułecka, góral z krwi i kości. Znany z folkowego zespołu Zakopower. Mąż i ojciec dwójki dzieci. Nam opowiada gdzie chodzi boso, czym jest dla niego wiara w Boga i jak dba o rodzinę.
Anna Gębalska-Berekets: Dokąd pan idzie boso?
Sebastian Karpiel-Bułecka: To zależy (śmiech). Po domu chodzę boso, w życiu do przodu, choć bywa przewrotne.
Na skróty też?
Bóg i Kościół wskazują jak postępować. Oczywiście, każdy z nas ma wolną wolę i wybiera drogę, którą idzie. Kieruje się sumieniem. Takie zasady wyniosłem z domu rodzinnego. Nie zrobiłem w życiu niczego, czego miałbym żałować.
Siła tkwi w mocnych góralskich korzeniach?
Myślę, że tak. Podhale jest wyjątkowe, ma swoje tradycje, niepowtarzalny klimat. Silne przywiązanie do korzeni i tego, co pozostawili nam przodkowie.
Kultura ludowa ma dla pana znaczenie. Jest pan mocno przywiązany do tradycji.
Jestem tradycjonalistą osadzonym w kulturze góralskiej. Tam, gdzie się wychowywałem, jest wiele polskich tradycji i miłości do kulturowego dziedzictwa. Wyrzekanie się narodowej tożsamości jest zatracaniem samego siebie. Siła narodu tkwi w korzeniach, w historii.
Karpiel-Bułecka: Talent dany od Boga
Jak to jest być wierzącym muzykiem?
Dla mnie to się uzupełnia. To, że jestem muzykiem to efekt talentu, predyspozycji, które posiadam, a które otrzymałem od Boga. Muzyka nigdy mi nie przeszkadzała w byciu w Kościele. Publiczne przyznanie się do wiary bywa wstydliwe. Uważam, że ludziom, którzy wierzą w Boga i stawiają Go na pierwszym miejscu, łatwiej żyć. Gdy przychodzi kryzys czy złamanie, kiedy po ludzku trudno sobie poradzić, wiara wzmacnia, pomaga. Daje nadzieję, że nasze życie ma sens i nie kończy się tu, na ziemi. Gdy było mi źle, myśli kierowałem do Boga i to mi przynosiło ulgę.
Kiedy pan spotkał w swoim życiu Boga? To był proces?
Wiarę przekazano mi w domu rodzinnym. Od dziecka chodziłem do kościoła, przyjmowałem sakramenty, uczęszczałem na mszę świętą. Nie tąpnęło mną coś nagle. Tego doświadczają osoby, które latami były daleko od Boga. Wydarza się w ich życiu coś, co sprawia, że wierzą. Ja zawsze starałem się być blisko Boga. Nie jest tak, że na drodze wiary nie zdarzają mi się słabsze momenty, chwile zwątpienia. One są, ale nie spowodowały nigdy tego, że chciałem się odwrócić od Boga. Przynależę do Kościoła katolickiego, a to nie zakłóca mojego poczucia wolności. Jestem i czuję się wolny. Boga wciąż poznaję i w tym sensie to dla mnie proces.
"Granie jest metafizyczne"
"Sztuką jest dojść do tak mocnego zaufania Bogu, żeby do każdego nieszczęścia podchodzić ze spokojem". Jak osiągnąć równowagę duchową?
Mnie się jeszcze nie udało jej w pełni osiągnąć. Jakbym osiągnął równowagę, to pewnie już bym był świętym, a nie jestem. Przede mną daleka droga. Pomaga mi w tym modlitwa oraz zawierzenie Bogu. Wiem, że On czuwa i właściwie moim życiem pokieruje. Spotykam Go na co dzień i jest to wielka łaska. Wierzę też, że cokolwiek mnie w życiu spotka, ma głębszy sens.
Często się pan modli, np. przed wejściem na scenę?
Kiedy grywałem koncerty kolędowe w kościele z rodziną Pospieszalskich i Steczkowskich, zawsze modliliśmy się przed wejściem na scenę. Teraz nie zawsze tak robię. Jak gram wymagający koncert, proszę swoimi słowami Boga, abym zrobił to dobrze. "Jak trwoga, to do Boga" (śmiech).
Granie jest metafizyczne?
Wyzwala emocje, które przekazuję słuchaczom. Muzyka sięga ich wnętrza. Kiedy graliśmy serię koncertów kolędowych, często widziałem na twarzach łzy. Była i radość. Dzięki muzyce możemy wydobywać uczucia, wspomnienia tych, których już nie ma. Kolędy kojarzą mi się z dzieciństwem, koją duszę. Lubię je grać.
Karpiel-Bułecka: Nie chcę robić tylko tego, na co mam ochotę. Ważniejsze jest dobro rodziny
Rodzina to dla pana priorytet. Nie konkuruje z muzyką?
Rodzina na pierwszym miejscu. Nie zawsze spędzamy ze sobą tyle czasu, ile byśmy chcieli. Tosia i Jędrek chodzą do przedszkola, codziennie jest tyle spraw do załatwienia. Trzeba dokonywać niełatwych wyborów. Podjąłem jednak decyzję, że chcę mieć rodzinę, więc muszę się o nią starać. Na tym polega dorosłość i dojrzałość.
Miał pan żal do ojca, że nie był obecny w pana życiu. Wspomnienia z dzieciństwa miały znaczący wpływ na podejście do założenia swojej rodziny?
Nie miałem obaw przed byciem ojcem. Przez trudne doświadczenia dzieciństwa wiem, jak ważny jest ojciec w życiu dzieci. Staram się być jak najlepszy. Jestem obecny w życiu dzieci, pokazuję im świat, uczę.
Ojcostwo zmieniło pana jako mężczyznę?
Uczy mnie cierpliwości. A o nią muszę walczyć każdego dnia. Jestem temperamentny, często wybucham. Dzieci dają mi lekcje pokory.
"Z trudnościami należy się mierzyć, a nie od nich uciekać"
Jak pan dba o relację z żoną?
Intuicyjnie, a różnie mi to wychodzi (śmiech). Wszystko zależy od sytuacji. Czasem się pokłócimy, nie jest idealnie i "książkowo". Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Z trudnościami trzeba się mierzyć, a nie od nich uciekać.
Co pan najbardziej ceni w żonie?
Moja żona ma w sobie duże pokłady miłości, cierpliwości, wyrozumiałości. Ja staram się tego nie zepsuć. Jest super matką.
Czas na randki małżeńskie się znajdzie?
Rzadko się to udaje w związku z naszymi zajęciami i pracą zawodową. Trudno zaplanować konkretny dzień na randkę. Muszę chyba nad tym popracować (śmiech). Bardzo pomagają nam rodzice Pauliny, którzy mieszkają w Warszawie. Dzięki nim możemy nieraz pobyć w spokoju, porozmawiać.
Marzenia? Nowa płyta!
O czym pan marzy?
O wydaniu nowej płyty. Jest plan, by pojawiła się w tym roku [chodzi o płytę zespołu Zakopower pt. Widzialne / Niewidzialne, która ukazała się 9 grudnia 2022 r., rozmowa przeprowadzona została w lutym 2022 r.]. Chciałbym wrócić do koncertowania. Tęsknię za takimi spotkaniami z publicznością.
Jakich brzmień możemy się spodziewać na płycie?
Będzie etnicznie, nawiązując do miejsca, z którego pochodzimy. Nie uciekamy od nowości i mocniejszych brzmień. Jestem zadowolony z prac nad płytą. A jaka będzie? To zależy też od tego, co powiedzą słuchacze. Liczę się z ich zdaniem. Kiedy pracuję nad danym materiałem, tracę dystans.