Młody franciszkanin z Kustodii Ziemi Świętej, który wcześniej studiował w Salonikach i uczył się greki w Atenach, przygotowuje obecnie doktorat z historii Kościołów wschodnich na Papieskim Instytucie Wschodnim w Rzymie. W rozmowie z włoską agencją SIR o. Jiménez wyznał, że kiedy kustosz Ziemi Świętej, o. Francesco Patton poinformował go, że będzie tłumaczem Ojca Świętego, ogarnęło go zdumienie. Uznał to za „dar Opatrzności Bożej”.
Na Cyprze, zanim się przywitaliśmy, Ojciec Święty uśmiechając się, spojrzał na mnie i powiedział: „Wy, franciszkanie, wszędzie do mnie przychodzicie”. Wtedy zaczęliśmy rozmawiać. Podczas przejazdu z Larnaki do Nikozji papież poprosił mnie, abym tłumaczył z greki na hiszpański, mój język ojczysty, i na odwrót. Byłem z nim prawie przez cały czas podróży, czy to na Cyprze, czy w Grecji, i wiele razem przeżyliśmy. Ojciec Święty jest bardzo otwarty. Czułem się kochany, jak wnuczek kochany przez swego dziadka. Niezwykłe wprost było jego ojcostwo, troska i czułość – wspomina franciszkanin.
Pięć dni spędzonych z Franciszkiem o. Jiménez nazwał „czasem rekolekcji ignacjańskich, biorąc pod uwagę duchowość papieża”. Uderzyła go w Ojcu Świętym zdolność sprawiania, że ludzie, którzy są wokół niego, czują się jak u siebie w domu. To poczucie otwartości wobec drugiego, o którym papież często mówi, przeżywa on głęboko i konkretnie. Daje ci to odczuć od pierwszej chwili – przyznał o. Jiménez.
Jeszcze bardziej uderzająca była dla franciszkanina zdolność Ojca Świetego do wzruszania się w obliczu trudnej sytuacji innych ludzi. Zastanawiałem się wtedy, jak to się stało, że człowiek stracił umiejętność wzruszania się. I oto papież uczy nas, jak być człowiekiem, odczuwać sercem i wczuwać się w sytuację drugiego, kimkolwiek jest – zauważył franciszkanin.
Gdy Ojciec Święty oferuje podwózkę...
O. Jiménez ujawnił, że jeszcze w Atenach, w drodze na spotkanie z młodzieżą, papież zapytał go, jak dostanie się do domu po powrocie do Rzymu. Franciszkanin odpowiedział wtedy, że wróci transportem publicznym, gdyż nie uprzedził braci, kiedy przylatuje z powrotem. Jakie więc było jego zdziwienie, gdy po lądowaniu na lotnisku Ciampino papieska ochrona go zawróciła, a Franciszek, gdy tylko go zobaczył, powiedział: „Mój synu, teraz cię odwiozę do domu. A potem pojadę dalej, do siebie”.
Milczałem, bo co mogłem odpowiedzieć? Gdy dojechaliśmy do budynku zakonu, pomyliliśmy wejścia. Papież, pomimo zmęczenia podróżą, wysiadł z samochodu i piechotą dotarł do drzwi klasztoru. Tu, zanim odjechał, przywitał się z braćmi. To był gest, który po raz kolejny ujawnił jego człowieczeństwo i prostotę serca – relacjonuje papieski tłumacz.