Szanowna Redakcjo,
przeczytałam wywiad z Arturem Wachowiczem. Komentarze pod nim pokazały, jak bardzo takie rozmowy są potrzebne. Prawdopodobieństwo, że ktoś poruszy temat poświęcenia, wynosi niemal 100%.
Jestem żoną mężczyzny z niepełnosprawnością i się nie poświęcam. Dzięki mojemu mężowi jestem najszczęśliwsza na świecie. Jest moim najlepszym, wymarzonym kompanem, przyjacielem, wsparciem. Wybrałam go, a on mnie, świadomie, z miłości. Mój mąż ma najsprawniejsze serce na świecie i jest pełnosprawny w miłości.
Być może osoby, które nie znają takiej pary osobiście, widzą jedynie trud i znój. To kuszące i proste, żeby uwierzyć takim wyobrażeniom. Dodatkowo, bardzo ryzykowne. Pogłębiają się i utrwalają w ten sposób krzywdzące stereotypy. Jednym z nich jest mieszanka poglądu o poświęcaniu się z podziwem czy współczuciem dla żon czy mężów osób z niepełnosprawnością.
Często wystarczy poznać taką parę, żeby zweryfikować wyobrażenia i przekonać się, jak funkcjonuje naprawdę. Okaże się, że najprawdopodobniej poznamy ludzi pełnych fantazji, poczucia humoru, zaradności, pasji, sprawczych, otwartych i radosnych.
Jak każdy, nie wolnych od trudności i mierzących się z nimi. Jak każdy, wybierających, jak chcą żyć zgodnie ze swoimi możliwościami. Jak każdy, mogących być pełnosprawnymi w miłości. Swoją drogą, miłość – mistrzyni dostępności – potrafi rozbroić wszystkie "niemożliwości".
Serio, ta prawdziwa da sobie radę ze wszystkim. Bardzo realnie i konkretnie. Z nogami, które nie chodzą, z rękami, które nie chwycą, z oczami, które nie widzą, uszami, które nie słyszą, z dializowanymi nerkami, płucami pod respiratorem, z cewnikami, protezami, wózkami, kulami. Jej to nie przeszkadza. Co najwyżej nam, patrzącym naszymi zdrowymi oczami, nie widzącym w pełni.