To miał być inny tekst – o tym, „jak wspierać żony w macierzyństwie”. Napisałem więc wiadomość do kilku mądrych żon, co na dodatek mają dobrych mężów. Dla jasności: w tych rodzinach mężowie spędzają czas z dziećmi i biorą udział w wykonywaniu obowiązków domowych itd. Podział pewnie nie jest dokładny, ale przez obie strony ustalony i zaakceptowany. Zapytałem owe żony, na czym – ich zdaniem – męskie wsparcie powinno polegać. Co mi odpisały? A to, że mąż wspierający to ten, co czasem zabierze dzieci i zapewni trochę spokoju. Głęboki sens tych słów zrozumiałem z opóźnieniem.
Też tak masz, że pewne rzeczy docierają do ciebie z opóźnieniem? Ja na przykład nie od początku miałem świadomość, że wcale nie jest najlepiej, kiedy „mężczyźni chcą wspierać swoje żony i dzielić z nimi rodzicielskie obowiązki”. Nie od razu zrozumiałem, co się kryje pod „mąż wspierający to ten, co czasem zabierze dzieci i zapewni trochę spokoju” – a kryje się wiele. To zdanie wyjaśnia, dlaczego nawet równo dzieląc rzeczy do zrobienia, kobiety i tak często niosą o wiele większy ciężar. To jest trochę jak z lekarzem, który w 20 minut może zarobić tyle, co w innym zawodzie zarabia się w 10 godzin. I nie chodzi wyłącznie o wiedzę, wykształcenie i doświadczenie. Słowem kluczem jest „odpowiedzialność”.
Słowo klucz
Mówiła mi ostatnio pewna żona (jej mąż jest sumiennym, zaangażowanym tatą), że trudne dla niej są wyjazdy służbowe. Nie wystarczy, że się spakuje. Wiele dni wcześniej planuje swoją nieobecność w domu. Wykonawcami planu będą dzieci i mąż. Ona jednak nawet w czasie wyjazdu będzie się zastanawiać, czy wszystko zostało dopilnowane. Odpowiedzialność jest ciężarem. Pojechać: do lekarza, na kontrolę, po zakupy, na zajęcia dodatkowe – to nie to samo, co dźwigać ciężar pamiętania – przed, po i w trakcie – o wszystkich tych sprawach (często nie tylko dzieci, ale i męża). To jest ukryte gdzieś w podświadomości.
Wielu mężczyzn chce wspierać swoje żony, co jednak często oznacza, że odpowiedzialność za życie rodzinne w 100% spoczywa na barkach kobiet. A może tak być powinno?
Tacy już jesteśmy?
Pewne rzeczy zaskakują mnie każdego dnia. Czuję się dość świadomym i zaangażowanym tatą, a jednak często nie odróżniam ubrań swoich dzieci. Zdarza mi się zauważać rzeczy leżące przede mną dopiero, gdy żona mi je pokaże. Stoję wtedy jak głupi i zastanawiam się, czy coś jest nie tak z moim zaangażowaniem. A może mój mózg działa jakoś inaczej? Nie znam naukowej odpowiedzi. Intuicyjnie czuję, że kobiety i mężczyźni są z troszkę innej gliny i już.
Prawdę mówiąc, lubię to, jak się różnimy. Może też różne powinny być nasze odpowiedzialności? Niejeden mężczyzna na pewno powie, że to my przeważnie musimy pamiętać o przeglądzie samochodu, dniu spłaty kredytu i wielu innych sprawach, które czekają na nas w biurze. Pewnie tak jest, a jednak coś mi tu nie gra.
Są już nowe czasy
Żyjemy w czasach, w których (przeważnie) każde z rodziców pracuje zawodowo i oboje świadomie angażują się w rodzicielstwo. Kiedyś było inaczej, a dzisiaj jest tak, jak jest. Są już nowe czasy, w nich najczęściej odpowiedzialności domowe nie są dzielone sprawiedliwie. Delegowanie spraw przez kobiety bardzo pasuje męskiemu upodobaniu do zadaniowości, ale nie umniejsza żonom ciężaru odpowiedzialności. Mówimy o nowym podejściu, a działamy trochę po staremu. To one muszą wszystko ogarnąć! Czyż nie potwierdzają tego słowa: „dobrze, gdy mąż na chwilę zabierze dzieci”? Tak, naszym zadaniem jest spełnić tę prośbę, ale też zobaczyć w niej drugie dno.
Drugie dno
Co, jeśli w zdaniu „dobrze, gdy mąż na chwilę zabierze dzieci” dostrzeżesz drugie dno, które dotyczy braku równowagi w dźwiganej odpowiedzialności? Może nawet ty je widzisz, a ona nie. Bo czasem nie mamy świadomości, jak nam ciężko i co by się stało, gdyby było lżej. A przecież nam, zaangażowanym mężom kochającym swoje żony, zależy na nich. Chcemy być z nimi na długo, a jeśli się da, to chętniej w zdrowiu niż w chorobie. Co zrobić, by tak było?
Może warto je zapytać, co myślą o podziale odpowiedzialności i zacząć rozmowę... Nie dla wielkiej i natychmiastowej zmiany, ale dla zmiany nawet małej i długotrwałej. Zmiany dla dobra kobiet, które swoim macierzyństwem robią najlepszą robotę na świecie i mężczyzn, którzy chcą w tej robocie brać czynny udział.