Niektórzy z was przeczytawszy tytuł poderwali się pewnie, by w przypływie korektorskiego zapału wytknąć mi oczywistą omyłkę. Ktoś rozkojarzony zaczął może w myślach liczyć, czy aby na pewno od fatalnego pożaru minęło już tyle czasu. Ufam jednak, iż większość czytelników domyśliła się zawarcia w tytule pewnej pułapki...
Na początku uspokoić pragnę dwie pierwsze z powyższych grup: nie mam zamiaru podważać faktów, zgodnie z którymi francuskie Notre-Dame spłonęło równe dwa lata temu, 15 kwietnia 2019 r. Paryska katedra nie jest jednak jedyną pod tym wezwaniem, która w ostatnich latach obróciła się w zgliszcza. I, co ciekawe, tę drugą Notre-Dame również zbudowali Francuzi.
Dawna francuska kolonia, Haiti, obchodziła przed siedemnastu laty dwusetną rocznicę uzyskania niepodległości. Obchody przebiegały w cieniu nieustannie dręczących kraj zmor – przestępczości, biedy i niestabilności politycznej (ostatnio znowu zresztą porwano tam misjonarzy). Największym piętnem w najnowszej historii karaibskiego państewka odcisnęła się jednak tragedia z 12 stycznia 2010 r., gdy kraj nawiedziło katastrofalne w skutkach trzęsienie ziemi, pozbawiając życia przeszło 300 tys. Haitańczyków. Kolejne 3 miliony mieszkańców wyspy odniosło obrażenia bądź utraciło dach nad głową.
Wobec skali zniszczeń i trudnej sytuacji gospodarczej Haiti wiele ze zrujnowanych wówczas budynków, w tym zabytkowych, po dziś dzień nie zostało odbudowanych. Jednym z nich jest, niemal doszczętnie zniszczona w trzęsieniu, archidiecezjalna katedra Notre-Dame w stolicy kraju, Port-au-Prince (w kataklizmie zginęli wówczas m.in. miejscowy arcybiskup Joseph Serge Miot i biskup pomocniczy Charles Benoit).
Katedra zbudowana została w latach 1884-1914 (z konsekracją w roku 1928) przez wciąż posiadających duże wpływy w kraju Francuzów i przy mieszanych odczuciach samych Haitańczyków, z których wielu nadal pozostaje wiernych kultowi voodoo. Co ciekawe, prócz funkcji sakralnej, świątynia (a konkretnie jedna z wież) pełniła również rolę latarni morskiej.
Historię haitańskiej katedry przy okazji pożaru jej paryskiej „siostry” przypomniała światu amerykańska dziennikarka Amy Wilentz, która zasugerowała, że część środków zebranych na rzecz odbudowy francuskiej świątyni przekazana zostać powinna na odtworzenie kościoła w Port-au-Prince, który wciąż pozostaje gruzowiskiem.
Publicystka „New York Timesa” wskazała przy tym, że XIX-wieczny remont paryskiej Notre-Dame sfinansowany był m.in. ze środków pochodzących z reparacji wojennych, jakie po wojnie narodowowyzwoleńczej musiało na rzez Francji zapłacić Haiti.