W naszej internetowej epoce, w której coraz większą rolę odgrywają media społecznościowe, a także komentarze internautów umieszczane pod różnymi publikacjami w sieci, chrześcijanie mogą mieć problem ze stosowaniem uświęconych długowiekową tradycją wskazań Kościoła odnośnie do moralności. Codziennie spotykamy się z masą hejtu.
Zdarza się też, że ta nienawiść stroi się w szatę „braterskiego upomnienia”. Niestety, liczni internetowi hejterzy potrafią naprawdę powoływać się w swych agresywnych atakach na katechizm, w którym akty takie jak: „upominanie grzesznych”, „pouczanie nieumiejętnych” czy „służenie dobrą radą wątpiącym” traktowane są przecież jako „uczynki miłosierdzia względem duszy”.
Już hejt czy jeszcze miłosierdzie?
Wyznaczenie granicy między hejtem a miłosierdziem może wydawać się trudne. W historii Kościoła łatwo można przecież znaleźć wypowiedzi świętych, w których nie przebierali oni w słowach względem grzeszników i nieprzyjaciół chrześcijańskiej wiary. Na soborach powszechnych, gdzie definiowano dogmaty, zgromadzeni niejednokrotnie podniesionym głosem wyrażali np. zdziwienie, że „ziemia nie pochłonęła jeszcze zatwardziałych heretyków”.
Zdarzało się też, że oficjalne dokumenty wydawane przez papieży i innych kościelnych włodarzy pełne były inwektyw, od których włos się nam jeży na głowie. Można to tłumaczyć tym, że w przeszłości – i to wcale nie tak dawnej – powszechnie używano mało (przynajmniej w naszym rozumieniu) dyplomatycznej retoryki.
W końcu nawet św. Katarzyna ze Sieny, żyjąca w XIV w. wielka postać ówczesnego Kościoła, potrafiła na równi besztać papieża (nazywając go bez ogródek „pobielaną ścianą” – określenie to było wtedy uznawane za nie lada wyzwisko), niemoralnie prowadzących się kardynałów, a także zwykłych rzezimieszków. A przecież te ostre słowa spotykały się z powszechnym szacunkiem. Brali je sobie do serca zarówno kościelni hierarchowie, jak i grasujący po gościńcach rabusie. Nikt nie odmawiał Katarzynie autentycznie chrześcijańskiej postawy.
Św. Paweł upomina publicznie św. Piotra
W historii Kościoła świadectwa upomnień kierowanych pod adresem grzeszników można odnaleźć już w Nowym Testamencie. Św. Paweł wspomina w Liście do Galatów, że wytknął św. Piotrowi dwulicowość. Apostołowie na spotkaniu w Jerozolimie (por. Dz 15) ustalili, że poganie mogli być chrześcijanami na równi z żydami i to nawet wtedy, gdy nie przestrzegali restrykcyjnie przepisów żydowskiego Prawa odnośnie do spożywanych pokarmów oraz rytualnej czystości. Tymczasem Paweł pisze:
Gdy następnie Kefas [tj. Piotr] przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę.
Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: «Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?» (Gal 2,11-14).
Czytaj także :Przemoc i agresja w rodzinie – co robić?
„Sługa Pana nie powinien się wdawać w kłótnie”
Paweł upomniał Piotra wobec całej wspólnoty, co z pewnością nie było łatwe dla tego, którego Jezus nazwał „opoką”. Jednak można domniemywać, że apostoł z Tarsu raczej nie zhejtował wtedy głowy pierwotnego Kościoła. W tym samym Liście do Galatów można bowiem znaleźć wezwanie:
Bracia, a gdyby komu przydarzył się jaki upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę (Gal 6,1).
Także w Drugim Liście do Tymoteusza znajduje się znamienny passus:
A sługa Pana nie powinien się wdawać w kłótnie, ale ma być łagodnym względem wszystkich, skorym do nauczania, zrównoważonym. Powinien z łagodnością pouczać wrogo usposobionych, bo może Bóg da im kiedyś nawrócenie do poznania prawdy i może oprzytomnieją i wyrwą się z sideł diabła, żywcem schwytani przez niego, zdani na wolę tamtego (2 Tm 2,24-26).
Na tych tekstach opiera się właściwe rozumienie braterskiego upomnienia w chrześcijaństwie: należy piętnować grzech, ale nie wolno potępiać (tzn. odzierać z godności) grzesznika.
Nie mylić napomnienia z potępieniem
Nie znaczy to, że nie powinniśmy ze strachu bądź lenistwa nie zwracać uwagi na złe postępki popełniane przez innych. Św. Augustyn słusznie zauważył, że:
byłby okrutnikiem bez serca, kto widząc ślepego, stojącego nad brzegiem przepaści, nie ostrzegłby go o niebezpieczeństwie; daleko większym okrutnikiem jest, kto może wybawić brata swego od śmierci wiecznej, a tego nie czyni.
Przyznać jednak musimy, że zdarza się chrześcijanom traktować grzeszących braci i siostry bardzo okrutnie. Wielu z wyznawców Chrystusa zdaje się mylić upomnienie z potępieniem. Zachowujemy się wtedy podobnie jak faryzeusze wobec kobiety pochwyconej na cudzołóstwie. Św. Urszula Ledóchowska (1865-1939), komentując tę słynną scenę z Janowej Ewangelii, zauważyła, że:
potępiający są pobłażliwi dla siebie, surowi dla innych. Dusza pyszna jest zadowolona z siebie. Na wszystko ma wytłumaczenie, kiedy o nią chodzi. Na innych natomiast patrzy przez czarne szkła, znajduje plamy na słońcu. O ile dusza pokorna widzi w drugich dużo dobrych stron, o tyle pyszna same złe dostrzega [...]. Niewyrozumiałość i na słońcu widzi plamy.
Z upominaniem grzeszników, choć bez wątpienia jest ono jednym z obowiązków chrześcijan, należy zatem być bardzo ostrożnym. Jeden z największych w dziejach chrześcijaństwa ekspertów od duszpasterskiej praktyki – św. Alfons Liguori (1696-1787) przestrzegał, że:
napomnienia przepełnione goryczą czynią więcej szkody niż pożytku, szczególnie gdy ten, kto ma być skarcony, również jest pełen niepokoju. Trzeba się wtedy powstrzymać od skarcenia i poczekać na moment, gdy ostygnie wzburzenie.
Czytaj także :Agresja to naturalny instynkt, ale trzeba nim zarządzać
Kiedy powstrzymać się od upomnienia braterskiego?
Św. Tomasz z Akwinu twierdził natomiast, że od upomnienia braterskiego chrześcijanie powinni odstąpić w czterech przypadkach. Po pierwsze wtedy, gdy sami grzeszą w jawny sposób, budząc zgorszenie innych. Po drugie, gdy popełnili grzech śmiertelny i nie pojednali się jeszcze na powrót z Bogiem, a po trzecie, gdy stawiają się wyżej od tych, których chcą upominać. I po czwarte, gdy można się zasadnie spodziewać, że grzesznik nie tylko upomnienia nie przyjmie, a będąc upomnianym stanie się jeszcze gorszym.
Upominanie nie powinno wynikać zatem tylko z emocji, lecz przede wszystkim z dobrego rozeznania. Św. Tomasz upierał się, że, aby uczynek miłosierdzia mógł przynieść zamierzony owoc, musi być spełniany „tam, gdzie należy, wtedy, kiedy należy, i w odpowiedni sposób”.
Nie ma to nic wspólnego z agresją i nienawistnym nastawieniem do tych, którzy – wedle nas i nauki Kościoła – myślą i postępują niewłaściwie. Nie dziwi więc, że Akwinata utrzymywał, iż:
upomnienie jest skutkiem znoszenia słabości bliźniego. A znosi się bliźniego, jeśli zachowuje się wobec niego życzliwość i z tej życzliwości stara się o jego poprawę.
Czy chrześcijanom przysługuje prawo odwetu?
O tym niestety nie chcą zazwyczaj pamiętać współcześni chrześcijańscy hejterzy. Usprawiedliwiają się przy tym, że sami w internecie bardzo często spotykają się z nienawistnymi atakami. Czy jednak chrześcijanom przystoi prawo odwetu?
Św. Augustyn doradzał ongiś wyznawcom Chrystusa:
Ktokolwiek cię obraził, obrażając ciebie, zranił najpierw samego siebie, czy nie opatrzysz więc rany twojego brata? Musisz zapomnieć o obrazie, której doznałeś, ale nie o ranie jednego z twoich braci.
Zatem nawet jeśli padamy ofiarą hejtu, powinniśmy pamiętać, że hejterzy przede wszystkim sobie samym wyrządzają krzywdę. A używanie względem nich nienawistnego języka najpewniej na nas samych gwałtem się odciśnie. Dla Ewangelii warto wystrzegać się hejtu i – mimo wszystko – widzieć w hejterze człowieka.