separateurCreated with Sketch.

Szeptuchy, wiedźmy i „moc drzew”. Rodzimowierstwo to nieszkodliwa moda czy zagrożenie?

Rodzimowierstwo i słowiańskie rytuały. O co tu chodzi?
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Eryk Łażewski - 11.05.24
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Niektóre z tych praktyk od razu budzą opór, np. przywoływanie zmarłych za pomocą specjalnych laleczek. Ale inne wydają się niegroźne. Rodzimowierstwo i „słowiańskie” rytuały. O co tu chodzi?

(Nie)rodzima wiara

Pod koniec stycznia 2024 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wpisało na listę uznawanych przez polskie państwo Kościołów i związków wyznaniowych Związek Wyznaniowy Rodzimowierców Polskich „Ród”. To już piąta wspólnota religijna zarejestrowana w Polsce inspirująca się tradycjami „rodzimej wiary” (stąd nazwa: rodzimowiercy). Rejestracja „Rodu” oznacza między innymi to, że organizacja będzie mogła korzystać z Funduszu Kościelnego, a więc na przykład pobierać pieniądze na składki emerytalne dla swych kapłanów, zwanych żercami.

Warto zauważyć, że rodzimość nie oznacza tu polskości, a rodzimowierstwo – wiary Polaków czy polskiej wiary. Polskość zaczęła się tworzyć wraz z chrztem Mieszka I i jest nierozerwalnie związana z chrześcijaństwem, zwłaszcza z jego wersją rzymskokatolicką. Tymczasem rodzima wiara Związku Wyznaniowego „Ród” i innych tego typu wspólnot to politeizm: pogląd, że istnieje wielu bogów i innych stworów (np. rusałek), z których każdy opiekuje się pojedynczym aspektem rzeczywistości, np. małżeństwem i rodziną, finansami. Zasadniczo różni się to od chrześcijańskiego monoteizmu – twierdzenia, że jeden Bóg zajmuje się wszystkim (choć przyzwala na aktywność też np. świętym). A fakt, że wspomniany politeizm jest „rodzimy”, oznacza tylko to, iż próbuje odwoływać się do przedpolskich wierzeń naszych przodków, zwłaszcza plemion zachodniosłowiańskich, takich jak Wiślanie czy Lędzianie.

Przyroda i okolice

Problem jednak tkwi w tym, że – inaczej niż w przypadku wierzeń celtyckich czy germańskich – z wierzeń Prapolaków zostało naprawdę niewiele: trochę figurek, nieliczne i niezbyt wiarygodne wzmianki w średniowiecznych kronikach oraz niektóre elementy obyczajowości ludowej, takie jak na przykład topienie Marzanny. Z powodu tego ubóstwa informacji (i braku objawionego autorytetu) rodzimowiercy tak naprawdę sami tworzą swoje wierzenia. I dlatego są one tak rozmaite: od poglądu, że bogowie są naprawdę realni, do twierdzenia, iż bogowie to tylko symbole jakiejś niejasnej boskości czy nawet ludzkiej psychiki.

W rodzimowierstwie w przeżywaniu tej boskości ważną rolę odgrywa przyroda. W jej rytmie żyją współcześni wyznawcy słowiańskich bogów od Jarych Godów (zimowe przesilenie słoneczne) przez Noc Kupały w czerwcu po Dziady, czyli święto zmarłych obchodzone nawet sześć razy w roku. Wydaje się zresztą, że intensywne przeżywanie przyrody, jej piękna i tajemniczości jest tym, co szczególnie przyciąga do rodzimowierstwa jego wyznawców.

Mała grupa?

Ilu jest tych wyznawców? Osób, które można by uznać za świadomych wyznawców, jest niewiele: około czterech tysięcy. Ale cały czas pojawiają się nowi. Pomagają w tym mniej lub bardziej związane z rodzimowierstwem rozmaite, popularne ostatnio praktyki, takie jak na przykład gimnastyka słowiańska, czerpanie siły z drzew, rytuały prozdrowotne i relaksujące czy nawet odwiedzanie wiedźm i szeptuch.

Gimnastyka słowiańska to pochodzący z Białorusi zestaw ćwiczeń przeznaczonych tylko dla kobiet, utworzony (a według zwolenników: odtworzony) przez białoruskiego naukowca Gienadija Adamowicza. W Polsce dominują dwie odmiany gimnastyki słowiańskiej: „Moc Strażniczki” i „gimnastyka słowiańska w tradycji białoruskiej”. Pierwsza odmiana jest nowocześniejsza, gdyż zawiera elementy różnych innych tradycji, np. jogi. Tytułowa Strażniczka, jak twierdzi Adamowicz, to bóstwo opiekuńcze. Od Adamowicza pochodzi także druga odmiana gimnastyki słowiańskiej. Ćwiczenia odpowiadają tu trzem sferom życia, identyfikowanym przez dawnych Słowian jako życie: bogów, ludzi i zmarłych. Jest też tak zwane ćwiczenie rodowe, które prowadząca zajęcia określa na podstawie godziny lub przynajmniej pory dnia urodzenia każdej ćwiczącej. Widać, iż gimnastyka słowiańska jest mocno zakorzeniona w niechrześcijańskiej wizji świata. I dlatego chyba lepiej jej po prostu unikać. Tym bardziej, że sam Gienadij Adamowicz nazwał ją „gimnastyką słowiańskich czarownic”.

Energie

A co z czerpaniem siły z drzew oraz innymi słowiańskimi rytuałami prozdrowotnymi i relaksującymi? Warto dokonać tu ważnego odróżnienia: czym innym są sprawdzalne medycznie dobre efekty tych zajęć, a czym innym łączone z nimi fikcyjne i fałszywie przypisywane Słowianom teorie o dobrych energiach, na przykład pochodzących z drzew. Również takie czynności jak słowiański masaż lub nawet korzystanie z sauny mają, według tych teorii, wyzwalać w człowieku dobre energie i korzystnie wpływać na tworzące go cztery żywioły: powietrze, ogień, ziemię i wodę.

Osoby korzystające z „mocy” drzew czy wspomnianych rytuałów są raczej oswajane z wizją świata właściwą antychrześcijańskiemu prądowi kulturowemu zwanemu New Age niż z religią Słowian, którzy raczej nie mieli zielonego pojęcia o „energiach”. Zresztą rodzimowierstwo jako pewien konstrukt religijno-kulturowy mieści się w nurcie szeroko ujętego New Age.

Szeptuchy, wiedźmy, czary…

To wszystko jednak tylko niewinna zabawa w porównaniu z coraz bardziej popularnymi odwiedzinami u szeptuch, szeptunów czy słowiańskich wiedźm, mieszkających we wschodniej Polsce. Te osoby już bowiem wprost posługują się magią: czynnościami lub słowami, których wypowiedzenie ma przynieść określony skutek, np. uchronić przed zdradą męża. Ponieważ te aktywności same w sobie nie mogą spowodować żadnych nadzwyczajnych efektów, bo są tylko zwykłymi czynami lub słowami zwykłych ludzi, należy wnioskować, że za ich ewentualną skutecznością nie stoi człowiek. I na pewno nie stoi też Bóg chrześcijan, który sam zakazał magii jeszcze w Starym Testamencie. Niech nas nie zmyli to, że szeptuchy posługują się przedmiotami kojarzonymi z chrześcijaństwem: ikonami, obrazkami lub znakiem krzyża.

Sytuacja z wiedźmami, czyli „kobietami wiedzącymi”, jak używać magii, jest bardziej jednoznaczna. Ich przekonania i metody działania nie mają żadnych związków z chrześcijaństwem. Te panie często podkreślają rzekomą silną pozycję kobiet w życiu dawnych Słowian, którzy ponoć żyli w rytmie księżycowym, czyli dobrze znanym kobietom: miesięcznym. Trudno powiedzieć, skąd czerpią wiedzę o tym feminizmie Słowian.

Słowiańskie czarownice próbują dzielić się swoją wiedzą poprzez publikację książek z opisami magicznych rytuałów – włącznie z bardzo groźną praktyką nekromancji, czyli przywoływania zmarłych. Kontakt z nieżyjącymi mają ułatwić nawet niewinnie prezentujące się lalki zwane „motankami”.

Zastanówmy się, czy warto z tym wszystkim mieć do czynienia. Na pewno nie jest to jasny i prosty świat chrześcijan.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.