Zatrzymane w pół kroku
Pompeje to starożytne rzymskie miasto leżące u stóp Wezuwiusza, które w 79 r. n.e. po erupcji wulkanu zostało pogrzebane pod kilkumetrową warstwą pyłu. W katastrofie zginęło co najmniej dwa tysiące ludzi (tyle ciał znaleziono w popiołach). Jednak ponieważ zagłada zastąpiła gwałtownie, a miasto zostało na wieki szczelnie pokryte popiołem, jego ruiny są bezcenną pamiątką swojej epoki. Domy, ulice, warsztaty zostały jakby zatrzymane w czasie i zachowane dla następnych pokoleń.
W ruinach znaleziono m.in. ponad 80 ulicznych barów, które serwowały gorące dania. Thermopolium (dosłownie: "miejsce, w którym serwuje się coś gorącego") nie było luksusowym lokalem, ale raczej jadłodajnią dla ubogich. Najskromniejsze mieszkania w tamtych czasach nie miały kuchni, więc ich mieszkańcy żywili się tym, co mogli kupić na ulicy, m.in. w takich barach.
Psom wstęp wzbroniony
Jak działał starożytny fast food? Murowana lada, zwykle wyłożona płytkami, miała otwory, w których umieszczano duże gliniane pojemniki na żar. Nad nimi, wpuszczone w blat znajdowały się dolia, czyli naczynia, w których gotowano i podgrzewano jedzenie. W thermopolium odkopanym w 2020 r., ozdobionym bajecznie kolorowymi freskami, znaleziono fragmenty kaczych kości oraz resztki z kóz, świń, ryb i ślimaków. Na dnie amfory na wino znajdowały się ślady zmielonego bobu, który w starożytności dodawano do wina w celu nadania mu smaku. Jeden z obrazów na ladzie przedstawia... psa na smyczy. Niewykluczone, że właściciele baru przypominali w ten sposób klientom, że powinni oni w miejscu publicznym zabezpieczyć swoich pupili.
Kilka lat temu stanowisko archeologiczne w Pompejach zaproponowało turystom niecodzienną atrakcję - w jednym z ulicznych barów można było podejść do lady i zjeść zaserwowane tam potrawy. Największa popularnością cieszył się pieczony ser z miodem.
Zobacz filmową rekonstrukcję thermopolium w Pompejach