Projekt „farma” dla sióstr
Jest rok 1995, Matka szuka miejsca, w którym ma powstać klasztor i mała kaplica. Ona i siostry pragną ciszy, aby główny charyzmat zgromadzenia, czyli trwanie na adoracji Najświętszego Sakramentu, wypełniać jak najwierniej. W Hanceville, w stanie Alabama, znajduje odpowiednią działkę i decyduje się ją kupić. „Wysiadłam z samochodu i wiedziałam. Tak mocno poczułam obecność Pana. Wiedziałem, że właśnie tutaj nas chciał” – wspominała. Inwestycję nazwano projektem „farma” i nikt wtedy nie przypuszczał, że powstanie w tym miejscu coś więcej, niż skromne klasztorne pokoje, gospodarstwo rolne i mała kaplica.
Zmiana planów
W następnym roku Matka pojechała do Ameryki Południowej. Na trasie promocyjnej hiszpańskojęzycznego kanału EWTN była też Kolumbia. Kiedy Matka stanęła pod figurą Divino Niño, czyli Boskiego Dzieciątka, zorientowała się, że mały chłopiec na cokole porusza się. Po chwili zdała sobie sprawę, że nie tylko się porusza, ale też mówi! „Zbuduj mi świątynię, a ja pomogę tym, którzy ci pomogą” – usłyszała. Po powrocie do Alabamy opowiedziała siostrom o prośbie Jezusa i zgromadzenie podjęło decyzję: budujemy. O tym skąd wziąć pieniądze na okazałą świątynię, godną Boga, siostry postanowiły nie troszczyć się same, zostawiły tę sprawę Jezusowi.
Budowniczy z rozmachem
Ani Matka, ani siostry nie rozumiały od razu, o jaką świątynię poprosił Jezus, ale dość szybko rozpoznały, że najważniejsze jest, aby to Eucharystia była w jej centrum. A jeśli Eucharystia w centrum, to znaczy, że nic, co ziemskie, nie jest wystarczająco właściwe i godne, aby być jej tronem… I tak zaczął się krystalizować projekt, który na koniec przerósł jakiekolwiek oczekiwania. Mały klasztor, gospodarstwo i kaplica stały się wkrótce monumentalnym kompleksem. Finanse kontrolował Jezus.
„Do sfinansowania projektu zgłosiło się pięć odrębnych, anonimowych rodzin, które poczuły nagłą potrzebę podzielenia się swoimi pieniędzmi. I przyszły z tym pragnieniem do nas. Ci hojni dobroczyńcy chcieli dać naszemu Panu to, co najlepsze. Nie szczędzono żadnych wydatków” – wspominała Matka. „Nigdy, nawet w najśmielszych snach nie myślałam, że będzie tak pięknie. Na każdym kroku On to zmieniał… Budynek stawał się coraz większy i piękniejszy. W każdy możliwy sposób Bóg przechwytywał nasze pomysły i mogliśmy zobaczyć, czego chciał” – dodawała.
Arka w Alabamie
Zdecydowano, aby sanktuarium wznieść w stylu romańsko-gotyckim, na wzór wielkich, znanych w Europie kościołów franciszkańskich z XIII w. Klasztor – dom sióstr – miał być surowy i trwały. Świątynia – dom Jezusa – najpiękniejszy, odpowiadający nieskończonej godności Boga, Stwórcy wszechświata.
Posadzkę wykonano z marmurów z Włoch, Macedonii, Hiszpanii, Brazylii, Republiki Południowej Afryki i Finlandii. Do inkrustacji krzyży wykorzystano czerwony jaspis z Turcji. Witraże wykonano w Monachium. Monstrancję, tabernakulum, retabulum, poręcz ołtarza, krucyfiks, zakrystię, ambony, konfesjonały, przedsionek, posągi Dzieciątka Jezus i Matki Bożej Łaskawej przy bocznych ołtarzach oraz Wielkie Drzwi z brązu wykonano w Madrycie. Zewnętrzne ściany wymurowano z cegieł produkowanych w Kanadzie, przypominających wapienne ściany Jaskini Betlejemskiej, a gliniane dachówki wypalono w Kolumbii. Budowa trwała pięć lat. Świątynię wznosiło prawie dwustu pracowników, z czego co najmniej 99% nie byli katolikami. Kosztowała ponad 50 milionów dolarów, a pieniądze wpłacali możni z całego świata.
Serce świątyni
Był rok 1999, prace dobiegały końca. Na pustym polu w Alabamie spotkały się marmury, złoto i cedry. Matka Angelica powtarzała, że ta budowa przypomina jej zadanie, jakie otrzymał od Boga król Dawid. I ma sens, choć wydaje się, że pieniądze przeznaczone na surowce i robociznę mogłyby zostać wydane na biednych. Rozrzutność przypominała jej biblijną scenę namaszczenia stóp Jezusa olejkiem nardowym. „Dla uczczenia Boga nic nie jest dość wystarczające, On zasługuje na wszystko, co mamy najpiękniejszego, najdroższego i najlepszego” – powtarzała.
Za serce świątyni uważała tabernakulum. Matka Angelica zadbała, aby miało kształt olśniewającej katedry z błyszczącymi wieżyczkami i ręcznie rzeźbionymi detalami. Wewnętrzna, tylna ściana została wyłożona diamentami. I co ciekawe – kamienie są widoczne tylko dla Mieszkańca. Po co? Z miłości. „Wiara jest tym, od czego zaczynasz. Nadzieja jest tym, co sprawia, że idziesz. Miłość jest tym, co doprowadza cię do końca” – mówiła Matka.
Korzystałam z książki R. Arroyo pt. „Matka Angelica. Kobieta z charakterem i sieć pełna cudów”.