separateurCreated with Sketch.

Jesteśmy jak faryzeusze. Oni prześladują Jezusa, my – bliźniego

Dziewczyna wyciąga dłoń w geście obrony
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W ten sposób, choć pozornie żyjemy blisko Boga, w rzeczywistości oddalamy się od Niego.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Elita nie poznaje Mesjasza

Chyba najbardziej wstrząsające w rozmowach faryzeuszów z Jezusem jest to, jak szybko różnica zdań, obrona własnych racji i ludzka niechęć do przeciwnika potrafią przekształcić się w nieskrywaną nienawiść, agresję, pełną pogardy wrogość, a ostatecznie w próby zabójstwa.  

Nie jeden raz, czytając uważnie Ewangelie, przyłapujemy na tym intelektualną i duchową elitę Izraela – ludzi, którzy cieszyli się społecznym szacunkiem i uznaniem. Chyba najbardziej  zastanawiające jest to, że byli oni głęboko religijni i pobożni, wypełniali skrupulatnie wszystkie przepisy Prawa, składali ofiary, jałmużnę dla ubogich, odmawiali przepisane modlitwy. Co więcej, studiowali również święte księgi kryjące w sobie Boże objawienie – Torę, pisma proroków, psalmy. Jak to możliwe, że nie tylko nie rozpoznali w Jezusie zapowiedzianego Mesjasza, ale że chcieli także Go zabić? 

Słowo, które nie ma miejsca

Sam Jezus zwraca im na to uwagę mocnym stwierdzeniem, które w następujący sposób zapisał św. Jan Ewangelista: „Usiłujecie Mnie zabić, bo nie ma w was mojej nauki” (J 8, 37). W oryginale greckim Ewangelii Janowej, to zdanie brzmi następująco: λόγος ὁ ἐμὸς οὐχωρεῖ ἐν ὑμῖν (logos ho emos ou chorei en hymin). W dosłownym tłumaczeniu znaczy: „Słowo moje nie ma miejsca (ou chorei) w was”. 

To bardzo mocna diagnoza. Okazuje się bowiem, że ludzie pobożni i religijni, a nawet studiujący Boże słowo, mogą jednocześnie nie dopuszczać go do siebie, nie czynić w sobie dla niego miejsca. Ich obcowanie ze słowem Boga jest więc pozorne, czysto zewnętrzne, a praktyki religijne tak mocno zrytualizowane i sformalizowane, że zamiast prawdę odsłaniać, zamykają na nią.  Dlaczego tak się dzieje?

Faryzejska pułapka

Wydaje się, że problem faryzeuszów po części bywa także naszym problemem. Owszem, dziś raczej nikogo fizycznie nie zabijamy, ale powierzchowna religijność i wiara nieautentyczna, oparta na przyzwyczajeniach oraz utartych stereotypach, to wcale nie rzadkość. Często wpadamy w pułapkę powierzchowności i nieautentyczności, ponieważ religijność służy nam do budowania naszego ego – do umacniana w sobie postawy wyższości, poczucia sprawiedliwości czy moralnej poprawności. Nierzadko nasza religijność ma też uspokoić nasze sumienia, albo dać nam poczucie, że jesteśmy sprawiedliwi przed Bogiem. W ten sposób duchowe miejsce, które powinno być w nas przygotowane na spotkanie z Bogiem, wypełniamy jego namiastkami, które mają nam dać dobre moralne i duchowe samopoczucie, ale niekoniecznie na Boga otwierać. 

Gdy więc ktoś lub coś burzy nam ten stan, który sobie sztucznie stworzyliśmy, tracimy poczucie bezpieczeństwa, wpadamy w lęk i uruchamia się w nas agresja. Faryzeusze chcieli Jezusa zabić. My potrafimy niszczyć i prześladować bliźniego plotką, obmową, rozdzierającym spojrzeniem lub raniącym słowem. W ten sposób, choć pozornie żyjemy blisko Boga, w rzeczywistości oddalamy się od Niego. Dlatego potrzeba nam duchowej wrażliwości i czujności, abyśmy nie popadli w pułapkę zawłaszczania w sobie miejsca, które powinno należeć tylko do Bożego słowa.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.