Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Gdyby w zeszłym roku ktoś powiedział mi, że za rok będę pracował w szkole, pewnie uśmiechnąłbym się przyjaźnie i uznał to za żart. Jako pracownikowi sklepu z kilkunastoletnim stażem, obytemu ze swoim obowiązkami, którego mało co mogło w pracy zaskoczyć, trudno byłoby mi uwierzyć w to, że zmienię pracę i zacznę robić coś całkowicie odmiennego. Ale tak się stało. Od września tego roku całkowicie poświęciłem się edukacji następnych pokoleń. Czy była to trudna, czy łatwa decyzja? Czy jej żałuję, czy nie? Czy koło czterdziestki można totalnie zmienić swój zawód? O tym ten krótki artykuł.
Całkowita zmiana zawodu
W pewnym momencie swojego życia doszedłem do wniosku, że to, co robię zawodowo, owszem jest wartościowe, daje mi utrzymanie, ale nie jest tym, co mnie rozwija ani tym, o czym kiedyś marzyłem jako nastoletni, a potem dwudziestoparoletni chłopak. Na jednej szali postawiłem bezpieczeństwo finansowe rodziny i stabilną pozycję w firmie, na drugiej niepewność pod wieloma względami: zarobki, nowe miejsce, ludzie i obowiązki i całkowicie inny charakter pracy. Bałem się, że sobie nie poradzę. Bałem się, że nie podołam nowym wyzwaniom, a przy tym narażę rodzinę na niestabilną sytuacje finansową.
W podjęciu decyzji pomogła mi żona i przyjaciel. Dostałem od nich słowa wsparcia, tak potrzebne w tamtym czasie. Obudzili we mnie wiarę w siebie, której mi brakowało. Wiele razy też modliłem się (i nadal to robię), prosząc o siłę do sprostania nowym wyzwaniom, światłość umysłu, a także możność wykonywania nowych obowiązków sumiennie.
Ale stało się, podjąłem decyzję. Jako mąż, ojciec trójki dzieci, facet przed czterdziestką zacząłem pracę jako nauczyciel, zaczynając swoją ścieżkę zawodową od zera. Jak już wspomniałem, była to trudna decyzja, która niosła ze sobą ryzyko w wielu kwestiach, ale dziś mogę powiedzieć, że cieszę się, że ją podjąłem.
Nieważne, co wypada
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Dlatego, że każdy przeżywa rozterki, bije się z myślami, jaką decyzję podjąć. Niektórym przychodzi to łatwiej, inni potrzebują więcej czasu. Nie mogą spać po nocach z tego czy innego powodu. Może dotyczy to zmiany pracy, może decyzji o zaręczynach, może wyprowadzki z domu. Wszyscy je podejmujemy każdego dnia, mniejsze lub większe. Na tym polega życie, na ciągłych wyborach.
To, co wybierzemy dziś, może mieć skutki jutro, za miesiąc albo za kilka lat. Uciekanie od podjęcia decyzji to też w jakiś sposób jej podejmowanie. Więc jeśli wydaje ci się, że odkładając coś w czasie nie wybierasz tego czy owego, to nic bardziej mylnego.
Nie jest za późno na podejmowanie decyzji z pozoru trudnych i postrzeganych jako nieadekwatne do np. wieku czy stanu. Zmiana pracy w moim przypadku była wywróceniem wszystkiego do góry nogami. Inny tryb dnia, inny charakter pracy, inne zarobki, inne obowiązki i przywileje. Koleżanki i koledzy ze szkoły, którzy są w moim wieku, w tej chwili są na jednym z wyższych stopni awansu zawodowego (jeśli nie najwyższym). Ja zaczynam od zera. Musi minąć kilka dobrych lat, zanim osiągnę to, co oni. Ale nie zrażam się. Robię swoje i sprawia mi to radość.
Dzisiaj uważam, że podjąłem właściwą decyzję. Co będzie dalej – czas pokaże. Dlatego, jeśli masz jakiś dylemat lub decyzję do podjęcia, nie odkładaj jej w czasie, nie kieruj się stereotypami, nie zważaj na to, co powiedzą inni albo co wypada. Czasami trzeba zaryzykować, ale później okazuje się, że ryzyko było tylko w nas, a reszta później jakoś sama się układa. Wstawaj z kanapy, jak to kiedyś powiedział papież Franciszek, żebyś nie stał w miejscu.