separateurCreated with Sketch.

Szczególne Boże wybranie. Pomyśl o małżeństwie jak o powołaniu

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Choć często mówi się w Kościele o powołaniu małżeńskim lub do małżeństwa, nie przyzwyczailiśmy się traktować małżeństwa jako powołania. W takich kategoriach myślimy zazwyczaj o kapłaństwie, pojmując je jako rodzaj szczególnego Bożego wybrania. Ale o małżeństwie?

Małżeństwo?

Dla wielu wciąż jeszcze to życiowa konieczność. Bo przecież skoro nie czuję się powołany do kapłaństwa lub życia zakonnego, nie odnajduję się w samotnym stylu życia, to co mi pozostaje? Tylko małżeństwo.

Oczywiście, dziś sprawa mocno się komplikuje. Lawinowo rośnie liczba tak zwanych wolnych związków – ludzie łączą się ze sobą w pary i żyją w nieformalnych relacjach, które z reguły są mniej trwałe niż te małżeńskie, mają tendencję do szybszego rozpadania się i burzliwych zmian; osobom, które tak funkcjonują, łatwiej wchodzić w nowe przygodne relacje – nie łączy ich przecież sakrament, ani żadna szczególnie zobowiązująca forma przysięgi.

Z pewnością, bywają od tej zasady wyjątki i nie chodzi o to, aby dyskutować w tej chwili, jak bardzo są one liczne. Istotniejsze jest to, że wbrew ogólnym trendom wielu wciąż jeszcze decyduje się na zawarcie sakramentalnego małżeństwa w Kościele i że, niestety, te małżeństwa często również przeżywają rozmaite kryzysy.

Powołanie

Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy? Z pewnością jest ich wiele. Naiwnością byłoby sądzić, że da się je prosto zdiagnozować i łatwo opisać w kilku zdaniach. Można jednak pokusić się o wskazanie jednej z ważniejszych przyczyn, zwłaszcza że pewne światło dają nam w tej kwestii słowa Ewangelii.

Problem polega na tym, że choć często mówi się w Kościele o powołaniu małżeńskim lub do małżeństwa, nie przyzwyczailiśmy się traktować małżeństwa jako powołania. W takich kategoriach myślimy zazwyczaj o kapłaństwie, pojmując je jako rodzaj szczególnego Bożego wybrania. Ale o małżeństwie?

W zasadzie uważa się, że każdy jest do niego zdolny, stąd często w trakcie rozmaitych rodzinnych uroczystości młode panny lub kawalerowie bywają nękani niewygodnymi pytaniami w stylu: „Kiedy wreszcie kogoś sobie znajdziesz?”, lub „Kiedy zatańczymy na twoim weselu?”. Niestety, rzadko albo w ogóle nie pada pytanie: „Czy rozeznałeś (rozeznałaś) już swoje powołanie do małżeństwa?”, choć właśnie tego rodzaju pytania wydają się kluczowe.

I nie chodzi bynajmniej tylko o stwierdzenie, czy dana osoba jest lub nie jest do małżeństwa zdolna, ale także – do jakiego stylu życia w małżeństwie powołuje ją Bóg. Powołanie do małżeństwa oznacza bowiem, że nie tylko nie jest ono opcją dla tych, którzy „nie załapali się” na powołanie kapłańskie lub zakonne, ale również – że nie ma jednego idealnego wzorca małżeńskiego stylu życia.

Niepowtarzalne spotkanie osób

Sakramentalne małżeństwo jest bowiem za każdym razem niepowtarzalnym spotkaniem osób, które łączą się ze sobą i z Bogiem w wyjątkowej drodze. Przed nimi więc konieczność odkrycia, jaka to droga i czy mają już wystarczający poziom dojrzałości, aby na nią wkroczyć i efektywnie przejść ją razem.

Gdyby współcześni chrześcijanie w taki sposób pojmowali małżeństwo, być może mniej byłoby dramatów związanych z późniejszymi kryzysami. Może właśnie do takiego stylu myślenia zaprasza nas Ewangelia, gdy czytamy w niej słowa Jezusa o nierozerwalności małżeństwa i o zdatności do niego?

Gdy bowiem uczniowie – przestraszeni rygorystycznym podejściem Jezusa do kwestii rozwodów, stwierdzają: „Jeśli tak się sprawa ma, to nie warto się żenić” (Mt 19, 10), słyszą w odpowiedzi: „Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni” (Mt 19, 11-12).

Boże sprzęgnięcie

Co to znaczy? Że zdolność do małżeństwa nie jest z góry wszystkim dana; że z różnych powodów można jej nie posiadać, co oczywiście nie znaczy, że musi być ona definitywna.  Czasami to kwestia uzdrowienia, czasami psychicznej i duchowej dojrzałości. Ją właśnie trzeba w sobie rozeznać, a jednym z jej przejawów jest zdolność do odpowiedzialności i wierności, mająca swe odzwierciedlenie w nierozerwalności związku małżeńskiego.

Dlatego w przywoływanej przez św. Mateusza wypowiedzi Jezusa: „Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19, 6), pojawia się greckie słowo συζεὐγνυμι (suzeugnumi), co znaczy nie tylko łączyć, ale i sprzęgać. Sprzęgnięcie bowiem, to taki rodzaj połączenia, który cechuje się szczególną trwałością. Ona jednak nie przychodzi sama z siebie.

Dlatego rozeznając swoje powołanie – to, do jakiej drogi małżeńskiej zaprasza mnie Bóg – muszę postawić sobie pytanie, czy mam już tę dojrzałość, która przełoży się w moim małżeństwie na stabilną odpowiedzialność i wierność.

Nie po to, aby się załamywać i popadać w kryzysy, lecz – pozytywnie – zacząć odpowiednio wcześnie nad sobą pracować. To bowiem jest warunkiem szczęśliwego, twórczego i udanego małżeństwa, zwłaszcza, że z Bogiem, który mu sprzyja, wszystko jest możliwe.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.