separateurCreated with Sketch.

Niezwykła historia papieskiego krzyża. Do niego przytulał się w cierpieniu

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W Wielki Piątek 25 marca 2005 roku papież Jan Paweł II trzymał w dłoniach krzyż. Historia tego krucyfiksu zaczyna się w Bieszczadach. Wykonał go rzeźbiarz dla chorej żony…

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Krucyfiks, który trzymał Jan Paweł II podczas swojej ostatniej drogi krzyżowej w Wielki Piątek 25 marca 2005 roku, ma niezwykłą historię. Splata losy cierpiących ludzi – papieża Polaka oraz Janiny Trafalskiej, poruszającej się na wózku inwalidzkim. Wyrzeźbił go artysta w Bieszczadach dla swojej chorej żony. Kobieta przemodliła przed nim wiele godzin.

Nieszczęśliwy wypadek

Figura Jezusa wykonana jest z ogromnym pietyzmem i dbałością o szczegóły. Głowa Zbawiciela jest odchylona ku górze, twarz z przymkniętymi oczami zwrócona jest do nieba. Nogi zwisają bezwładnie, jak u człowieka sparaliżowanego.

Krucyfiks przez kilka lat wisiał nad łóżkiem pani Janiny Trafalskiej. 8 marca 1990 roku kobieta myjąc okna niefortunnie spadła na podłogę i złamała kręgosłup. Miała wtedy 29 lat. Przeszła wiele operacji, ale lekarzom nie udało się przywrócić sprawności nóg.

Pani Janina nie potrafiła zaakceptować tego, co się stało. Była obrażona na Boga, nie mogła pogodzić się z niepełnosprawnością.

Oddała krzyż papieżowi

Zastanawiała się jak po wypadku będzie wyglądało jej życie. Jej mąż, pan Stanisław, znany artysta, cierpiał wraz z żoną. Mężczyzna prowadził własną pracownię we wsi Stefkowa, w gminie Olszanica, w Bieszczadach.

Pewnego dnia postanowił wyrzeźbić dwa krzyże: jeden dla pewnego księdza z Rzeszowa, drugi dla żony.

W lipcu 2000 roku polska delegacja samorządowców wraz z wójtem gminy Olszanica wybierała się do Watykanu. Wójt poprosił Trafalskiego o wykonanie pamiątki dla Jana Pawła II. Wtedy pani Janina zaproponowała, że odda swój krucyfiks, prezent od męża.

Potem papież przekazał krzyż swojemu sekretarzowi ks. Mieczysławowi Mokrzyckiemu. Duchowny powiesił go na jednej ze ścian mieszkania.

Krzyż z ostatniej papieskiej drogi krzyżowej

Kiedy Ojciec Święty prowadził swoją ostatnią w życiu drogę krzyżową, był już bardzo schorowany i słaby. Przebywał w prywatnej kaplicy i łączył się duchowo z uczestnikami nabożeństwa. Przed czternastą stacją poprosił ks. Mokrzyckiego o przyniesienie krzyża. Posłużył się mimiką i gestykulacją rąk, bowiem po zabiegu tracheotomii nie mógł mówić. Kapłan podał Janowi Pawłowi II wyrzeźbiony krzyż z Polski.

Następca św. Piotra na oczach całego świata wpatrywał się w krucyfiks i tulił go do swojego serca, utożsamiając się z cierpiącym Chrystusem. Państwo Trafalscy poznali ten krzyż.

W jednym z wywiadów pani Janina wspominała nawet, że czuła się niegodna takiego wyróżnienia, ze względu na swój bunt wobec cierpienia i pretensje do Pana Boga.

„Dziękuję Bogu, że zrozumiałam sens mojego istnienia”

Dwa lata po śmierci papieża Jana Pawła II ks. Mokrzycki został arcybiskupem metropolitą lwowskim. Zabrał ze sobą krucyfiks, który trzymał Ojciec Święty w pamiętny Wielki Piątek. Duchowny ofiarował go rodzicom mieszkającym niedaleko Przemyśla. Oni jednak nie chcieli go zachować tylko dla siebie. Przekazali rzeźbę do kościoła parafialnego w Kraczkowej pod Rzeszowem.

Szczególna relikwia nawiedza kolejne parafie w Polsce i poza granicami kraju. Krzyż stał się niemym świadkiem cierpienia, złączył ze sobą losy zupełnie nieznanych sobie osób. Dzięki tej niezwykłej historii pani Janina Trafalska odkryła sens i wartość życia.

„Kiedyś tego nie rozumiałem, ale teraz wiem, że cierpienie jest darem. Teraz wiem, że chcę przytulić się do krzyża i wołać: Jezu, ufam Tobie. Razem z mężem nauczyliśmy się – przez 26 lat – wspólnie żyć w tym cierpieniu. Pomimo tego trudu jestem szczęśliwa.

Gdyby nie było tego cierpienia, to nie wiem, czy tak poczulibyśmy Boga. Nie wiem, jak wyglądałoby to cierpienie bez Niego. Byłam ciągle zbuntowana i zła. Zaczynałam nienawidzić samą siebie i mówiłam, że moje życie nie ma sensu. Teraz dziękuję Panu Bogu za to, że zrozumiałam sens mojego istnienia” – powiedziała w rozmowie z „Opiekunem”, dwutygodnikiem diecezji kaliskiej.

Korzystałam: niedziela.pl; radiomaryja.pl; opiekun.kalisz.pl; nowiny24.pl; parafia.stare-miasto.pl.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.