separateurCreated with Sketch.

„Zejść z wycieraczki i wejść do wnętrza Kościoła – to pierwsze zadanie dla nas”. Homilia, którą trzeba usłyszeć

mężczyzna wchodzi do kościoła
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 30.06.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Także my, ludzie Kościoła, stoimy często jakby na wycieraczce. Z tyłu, z daleka! Można stać przy ołtarzu i jednocześnie stać na wycieraczce, można być liderem katolickiej wspólnoty i jednocześnie myśleć o Kościele jak o czymś obcym – mówił abp Galbas.

29 czerwca, podczas uroczystości patronalnych poznańskiej katedry, abp Adrian Galbas wygłosił homilię o Kościele. Homilię, którą każdy, kto czuje się związany z Kościołem, powinien przeczytać. Dlatego przytaczamy jej obszerne fragmenty:

Drodzy Bracia i Siostry,

[…] Chciałbym was zaprosić, byśmy przez chwilę przyjrzeli się naszej relacji do Kościoła, w której zawsze, także w naszych czasach, fundamentalnie ważne są dwa kroki: wejść i wyjść. Wejść do Kościoła pisanego przez wielkie „K” i wyjść z kościoła pisanego małą literą.

Wejść do Kościoła

Najpierw chodzi o to, by wejść do Kościoła. Gdy papież Benedykt XVI odwiedził nowojorską katedrę św. Patryka, wypowiedział tam głęboką w treści homilię o Kościele. Powiedział wówczas, że tak jak piękno tej katedry możemy w pełni dostrzec dopiero wtedy, gdy będziemy w jej wnętrzu, tak samo jest z pięknem Kościoła-wspólnoty. Żeby coś o nim wiedzieć, żeby go poznać, żeby się nim zachwycić, trzeba być wewnątrz, w środku! Inaczej niczego nie zobaczymy, niczego nie zrozumiemy i niczego nie docenimy.

Tak patrzy na Kościół świat, który – mówił Benedykt XVI – choć z jednej strony „głęboko odczuwa potrzebę duchowości, to trudne wydaje mu się wejście w tajemnicę Kościoła”. Ale – i to jest smutniejsze – tak mogą patrzeć na Kościół także sami katolicy, w tym i duchowni. […]

Niestety, to prawda! Także my, ludzie Kościoła, z różnych powodów stoimy często jakby na wycieraczce. Z tyłu, z daleka, zdystansowani! Można stać przy ołtarzu i jednocześnie stać na wycieraczce, można być liderem katolickiej wspólnoty, członkiem rady parafialnej i jednocześnie myśleć o Kościele jak o czymś obcym, zewnętrznym, jak o jakimś „onym” i jakichś „onych”. Oni to, oni tamto, oni siamto. Oni! Dalecy, obcy mi ludzie. […]

To jest mój Kościół

Zejść z wycieraczki i wejść do wnętrza Kościoła, to pierwsze zadanie dla nas, pierwsze, co musimy dziś zrobić. Powiedzieć sobie i innym: to jest mój Kościół, moja wspólnota, moja matka, która mnie urodziła do życia wiary przez sakrament chrztu, matka, która codziennie mnie karmi Słowem Bożym i sakramentami, matka, która mnie wychowuje, to znaczy, że umie jasno i odpowiedzialnie pokazać właściwą drogę, a czasem umie także wyraźnie powiedzieć: dziecko, tego robić nie wolno, bo to jest dla ciebie niebezpieczne i złe! A mówi tak dlatego, że kocha!

Tylko z wnętrza Kościoła można dostrzec, jaki on jest piękny. Jak piękną ma historię, liturgię, teologię, jak jest mądry i jak bardzo działa w nim Duch Święty, bo inaczej, mając w swoim wnętrzu tylu psujów, dawno by się rozleciał. Tylko będąc we wnętrzu Kościoła można uzyskać pewność serca, nie powierzchowne uczucie, ale właśnie pewność serca, że tu, w Kościele, dostaję Chrystusa. Najbardziej i najbliżej, jak to jest możliwe na ziemi. Mimo wielu niedoskonałości tej wspólnoty, spośród których pierwszą jestem ja sam, nikt bardziej, lepiej i pełniej nie da mi Chrystusa i nie umożliwi mi spotkania z Nim niż Kościół – moja matka.  

Krytyka Kościoła

Tylko z wnętrza Kościoła można Kościół kochać. Stojąc na wycieraczce będzie się go jedynie krytykować, oceniać, oczekiwać, że wreszcie stanie się „fajny”, że dostosuje się do moich potrzeb, że przejrzy, że się nieco „uświatowi”. To jest łatwe! Czasem można było to dostrzec w głosach niektórych grup synodalnych, które spotykały się w oparciu o zasadę: „weźmy się do roboty i zróbcie”! Zróbcie, jak my chcemy, to pomyślimy, czy nie wejść do środka.

Oczywiście nie chodzi o to, by Kościoła nie krytykować; niektórych rozwiązań, jakie proponuje, stylu, jaki czasem pielęgnuje. Także nie chodzi o to, by nie krytykować działań duchownych i pasterzy. Czasem należy to robić, czasem trzeba, a czasem jest to absolutnie konieczne. Ważne jednak, by była to krytyka płynąca z bycia wewnątrz, a nie wycieraczkowe krytykanctwo. […]

Wyjść z (budynku) kościoła

Drugi krok, do którego jesteśmy dziś zaproszeni, który zależy od pierwszego, to wyjść z kościoła. Tym razem wyjść z kościoła-budynku. Chodzi więc o ewangelizację. Ewangelizacja nie jest pierwszym zadaniem Kościoła, nie jest także najważniejszym jego zadaniem. Ewangelizacja jest jego zadaniem jedynym, któremu wszystkie inne muszą być podporządkowane […].

Jedna z najsmutniejszych obserwacji z diecezjalnej fazy synodu jest taka, że trzeci synodalny temat, czyli „misja”, spotkał się z najmniejszym odzewem i najmniejszym zainteresowaniem. Być może świadczy to właśnie o tym, że w Kościele w Polsce tak bardzo jesteśmy skupieni na sobie, że zupełnie wyleciało nam z głowy to, po co – jako Kościół – w ogóle jesteśmy.

Mówiąc o ewangelizacji nie myślę tylko o eventach z przymiotnikiem „ewangelizacyjny” w nazwie. Owszem, one też są potrzebne i – zwłaszcza teraz, latem – jest ich całkiem sporo. Ewangelizacja jest jednak czymś ponad to, czymś dużo bardziej stałym i dużo bardziej wielowątkowym.

Najlepiej sformułowała to św. Matka Teresa z Kalkuty mówiąc, że „ewangelizować to mieć Chrystusa w sercu i sprawić, by On urodził się w sercu jeszcze kogoś”. […] Ostatecznie ewangelizacją jest każde moje spotkanie z drugim! Papież Franciszek mówi o ewangelizacji ”od drzwi do drzwi”. Często potrzebna jest ona nawet w ramach tych samych drzwi; w jednym domu, wobec członków swojej rodziny czy najbliższych przyjaciół. […] Osłabienie w ewangelizacji jest zawsze konsekwencją osłabienia miłości do Chrystusa. […]

Ewangelizacja w naszym zagmatwanym świecie

Świat, w którym przyszło nam żyć, jest jeszcze bardziej zagmatwany niż ten, którego obrazem jest Cezarea Filipowa, gdzie Piotr wyznał wiarę, że Jezus jest Mesjaszem (por. Mt 16,16). Cezarea, jak dobrze wiemy, była pogańskim miastem, w którym roiło się od rozmaitych świątyń i świątynek. Szczególnie licznie ludzie pielgrzymowali do groty znajdującej się ponad kataraktami Jordanu, by prosić tam o zdrowie i pomyślność, i o wszystko, co chcieli i czego potrzebowali. Wierzyli, że ich bóg im to da! W coś jednak wierzyli!

Nasz świat jest też bardziej skomplikowany niż ten w Atenach, które odwiedził Paweł (por. Dz 17,16-34). Tam najpierw wykazano zainteresowanie jego naukami, zapraszając go na Areopag, a potem Paweł usłyszał: „posłuchamy cię o tym innym razem” (Dz 17,32). Dziś wobec głosu Ewangelii często można usłyszeć: nie, innym razem też cię nie posłuchamy. To, co mówisz, w ogóle mnie nie obchodzi. […]

Kościół? Mnie to nie interesuje

Szesnastoletni syn bardzo wierzących ludzi, członków jednego z ważnych ruchów katolickich – a to opowieść prawdziwa – zakomunikował niedawno swoim rodzicom, że gdy będzie miał osiemnaście lat, to „zrobi sobie apostazję”. Głęboko zszokowani rodzice w pierwszej chwili pomyśleli, że pewnie pomylił pojęcia i nie wie, o co chodzi. Szybko im jednak wyjaśnił, że doskonale rozumie sens słowa „apostazja”.

„Ale jak to? – zapytał wstrząśnięty ojciec. – Przecież wychowaliśmy cię w wierze, najlepiej jak umieliśmy”. „Zgoda – odparł syn – i zrobiliście to dobrze. Nie doświadczyłem od was żadnej przemocy, nie spotkałem też żadnego księdza pedofila”. „No to dlaczego? – pyta ojciec. – Bo mnie to nie interesuje” – pada odpowiedź.

Ojciec nie daje jednak za wygraną: „Ale przecież wiara dała nam odpowiedź na najważniejsze życiowe pytania, na przykład na pytania o to, jaki jest sens cierpienia”. „Ale to nie jest moje pytanie – mówi szesnastolatek – Ja chciałbym wiedzieć, co zrobić, by nie cierpieć, albo jak to zrobić, by cierpienie tak bardzo nie bolało”.

Nie chodzi więc o to, że duchowe potrawy, które dziś oferujemy, są niesmaczne lub niekaloryczne. Nie chodzi też o to, że kelnerzy, którzy te potrawy podają, to jacyś trefni ludzie. Wcale nie. I potrawy pyszne, i kelnerzy w zdecydowanej większości są w porządku. Chodzi o to, że ludzie, którym je oferujemy, często po prostu nie mają dziś na nie najmniejszego apetytu. […]

To nie duchowe SPA

Ale właśnie w takim świecie przyszło nam żyć i w takim świecie jesteśmy wezwani, by powiedzieć na głos jak Piotr: „Ty jesteś Mesjasz. Syn Boga Żywego” (Mt 16,16)! A potem temu zdaniu podporządkować wszystko. W takim świecie jesteśmy wezwani, by powiedzieć na głos jak Paweł: „Dla mnie (…) żyć to Chrystus, a umrzeć – to zysk” (Flp 1,21). W świecie bardziej skomplikowanym niż Cezarea Filipowa i ateński Areopag. W naszym świecie!

Róbmy to, i róbmy coraz bardziej kompetentnie! Nie zniechęcajmy się w ewangelizacji i w świadectwie. Wspierajmy tych, zwłaszcza księży, którzy – nie widząc owoców podejmowanej pracy – załamują się, wypalają, są sfrustrowani, zniechęceni i zmęczeni. Pomagajmy sobie nawzajem. Nie wątpmy, że Pan zawsze przy nas stanie, jak stanął przy Pawle, i zawsze nas wzmocni, aby przez nas dopełniło się głoszenie Ewangelii (por. 2 Tm 4,6-18). Nie wątpmy, że Pan wyrwie nas z wszystkich niebezpiecznych rąk, jak wyrwał Piotra z rąk Heroda (por. Dz 12,1-11). Tylko się nie zatrzymujmy!

Wyjdźmy na zewnątrz. Kościół to nie duchowe SPA, które istnieje po to, by nam było miło; to nie popołudniowe sympatyczne party przy herbatce, podczas którego bez końca rozmawiamy o nic lub niewiele znaczących ideach tylko po to, by zabić czas i usprawiedliwić własną niemoc. Ale Kościół to także nie bunkier, w którym mamy chronić się przed złym światem. Kościół jest dla ewangelizacji, Kościół jest po to, by – dzięki naszemu świadectwu – ludzie, jak prosiliśmy o to przed chwilą w psalmie responsoryjnym, wspólnie wysławiali Pana, a spoglądając na Niego, by rozpromieniali się radością, by szukali pomocy u Pana i doświadczali tego, że Pan ich wysłuchał (por. Ps 34,2-9).

Śródtytuły, podkreślenia i skróty pochodzą od redakcji.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.