Michał Bruszewski (KAI): Jak zaczęliście pomagać?
Maksim: Najpierw chcieliśmy ewakuować cywilów z zagrożonych miejsc. Jeździliśmy pod Buczę, Izium i do Charkowa. Na początku było bardzo trudno, ponieważ ostrzał rosyjski był nieustanny. Zdarzały się pauzy w atakach i nalotach, ale chwilowe. Mieszkańców przewozimy na bezpieczniejsze tereny, na Zachód. Do ostrzeliwanych miast wysyłamy z kolei pomoc humanitarną, jedzenie, aby tym, którzy zostali, jakoś pomóc w przetrwaniu.
Rosjanie do Was strzelali?
Wiele razy. W Charkowie mieliśmy taką sytuację, że przyjechaliśmy na osiedle, by pomóc ewakuować się ludziom z jednego z domów. W tym czasie na dom obok zaczęły spadać Grady [rosyjskie rakiety – przyp. KAI].
Czym zajmowaliście się przed wojną?
Większość z nas pracowała jako przedsiębiorcy. Obecnie utrzymujemy uchodźców wojennych. Od pierwszego dnia jeździmy na front. Współpracujemy z Kościołem katolickim w zakresie pomocy humanitarnej.
Oczy, które zgasły za życia
O Iziumie mówi się w Polsce bardzo mało, a miały tam miejsce ciężkie walki. Jak wygląda sytuacja na tym odcinku frontu?
Był moment przed nastaniem okupacji rosyjskiej, gdy dało się ewakuować ludzi. Staraliśmy się przetransportować kogo tylko się dało, jeszcze nim armia rosyjska uderzyła na Izium. Teraz część terenów kontrolują Rosjanie. Trzymają ludzi siłą, nie pozwalają im uciec. Dokonują zbrodni. Gwałcą.
Dużo mówi się o współudziale w zbrodniach kadyrowców, czyli oddziałów namiestnika Czeczenii Ramzana Kadyrowa.
To „tiktokowe wojsko”. Oni się do niczego nie nadają. Na pewno nie do walki. Pokazują aranżowane filmiki. Strzelają też w plecy rosyjskim żołnierzom, gdy ci uciekają. Na froncie się kompromitują, a nie walczą. Pamiętajmy też, że nie można powiedzieć, że zbrodni dokonują „tylko” kadyrowcy. Nie, krew na rękach mają też rekruci z Rostowa czy Jakucji. Rosjanie. A Bucza i Borodzianka to tylko wycinek tego, jak straszna jest rosyjska okupacja. Jest wiele takich miejscowości, gdzie Rosjanie dokonują zbrodni i zostanie to odkryte dopiero, gdy wyzwolimy te tereny.
Jeździsz wiele na front. Symbolem tej wojny stał się Mariupol. Jak wygląda sytuacja w tym mieście?
Mariupol to piekło. Chłopaki bronią się w Azowstalu. Pomimo wysokich strat będą się bronić do ostatniej kropli krwi.
Jakie są najtrudniejsze doświadczenia w twojej służbie?
Niestety wiele jest takich przeżyć. Pewna rodzina jechała autem i została ostrzelana przez Rosjan. Stracili dwójkę swych dzieci. Wzięliśmy ich do swojego auta i ewakuowaliśmy. Inny przykład. Wieźliśmy mamę z synem, wiedząc, że ojciec rodziny już nie żyje. Dziecko nie ma taty.
Gdy przyjechaliśmy do Borodzianki, ludzie cierpieli taki głód i pragnienie, że jedli mięso zwierząt i pili z kałuż. Dziewczynki są gwałcone rurami. Mężczyźni torturowani. Rosjanie obcinają ludziom uszy, nosy. Kobiety dzwonią do swoich bliskich, mówiąc, że w mieszkaniu obok słyszą krzyki gwałconej sąsiadki i boją się, że zaraz przyjdą do nich, a one nie mają jak uciec. Gwałcone przez Rosjan było nawet roczne niemowlę.
To tak potworne zbrodnie, że nie ma słów, by je opisać. Opiekujemy się uchodźcami wojennymi, którzy to widzieli, przeżyli. Patrzysz w ich oczy i widzisz, że zgasły za życia. Gdy ratujemy tych ludzi, transportujemy ich na Zachód, słyszymy podziękowania, że wyrwaliśmy ich z piekła.
Cud rozmnożenia chleba
Jak wygląda morale ukraińskich żołnierzy?
Panuje wśród nich głębokie przekonanie, że wygramy i że to kwestia czasu. Że odzyskamy zagarnięte przez Rosjan ziemie, wyzwolimy okupowane tereny. Morale jest wysokie, nawet w takich miejscach jak Mariupol.
Ruszyła ofensywa na Donbas, ale wcześniej Rosjanie uciekli spod Kijowa. Co będzie dalej?
Rosjanie przeciągają swoją klęskę. Na wschodzie także zostaną zatrzymani. Nasi chłopcy wypierają ich z wielu miejscowości. Na Ukrainie nikt nie pyta już czy zwyciężymy, tylko kiedy zwyciężymy. Udowadniamy światu, o co walczy naród ukraiński. Broniąc Ukrainy, bronimy Europy.
Mieszkałeś w Polsce i widzisz, jak Polacy pomagają na Ukrainie. Rozmawiamy w bardzo trudnych czasach, ale obaj widzimy jak polsko-ukraińskie relacje się zacieśniają.
Widzimy, że Polska to bratni kraj, który wyciągnął do nas rękę. Że pomaga. Ratuje kobiety i dzieci od bombardowań, dając im bezpieczny dach nad głową. Mieszkałem w Polsce i to budujące, jak się nawzajem traktujemy. To jest braterstwo! Polacy wiedzą, że gdyby Ukraińcy nie dali sobie rady, Rosja napadłaby na Polskę.
Mamy dobre relacje na poziomie prezydentów i na poziomie zwykłych ludzi. To ważne. Pomagają księża, pomaga Kościół katolicki. Pomagają chrześcijanie. Pomagacie w takich miejscach jak Borodzianka. Nazywam to cudem rozmnożenia chleba. Głodni ludzie mogą przetrwać, bo dostali żywność z Polski.