Mój dług* to film oparty na historii Sławomira Sikory, którą żyła cała Polska. Za zabójstwo bandytów, którzy chcieli od niego zwrotu fikcyjnego długu, został skazany na 25 lat więzienia. Za kratami spędził dekadę. Walczył o przetrwanie, godność i zachowanie człowieczeństwa. Dzięki ułaskawieniu prezydenta wyszedł na wolność.
Anna Gębalska-Berekets: Historia Sławomira Sikory ponownie na ekranie. Mój dług to pańska wizja. Wszyscy pamiętamy Dług Krzysztofa Krauzego. Czym się różnią te dwa obrazy?
Sławomir Sikora: Dług to reżyserska wizja Krauzego, na którą nie miałem wpływu. Tu, choć jedynie współpracowałem przy powstawaniu scenariusza, to wszystko było ze mną uzgadniane. Scenariusz bazował na mojej rozmowie z Wojtkiem Dmochowskim.
Prześladowany przez bandytów, którzy chcieli zwrotu fikcyjnego długu, dopuszcza się pan morderstwa. W wieku 29 lat trafia na dekadę do więzienia. Film to przestroga, próba rozliczenia się z przeszłością czy forma oczyszczenia?
Wszystko po trosze, ale przede wszystkim podziękowanie. Tym, którzy pomogli mi przejść piekło, przyczynili się do wcześniejszego wyjścia z niego.
Sikora: Zbrodnia doprowadziła mnie do Boga
37 tys. osób podpisało petycję za pana ułaskawieniem. Aleksander Kwaśniewski pana ułaskawił. Co pan poczuł?
W zakładach karnych nawróciłem się. Poczułem łaskę. Wszystko, co wydarzyło się potem, było następstwem nawrócenia. Nagle spotkałem ludzi wspaniałych, całym sercem oddanych mojemu ułaskawieniu. Wszystko zaczęło zmierzać w dobrym kierunku, i to wbrew prognozom. Cud? Może. Za to dziękuję moim filmem.
Zbrodnia doprowadziła do nawrócenia?
Paradoksalnie tak! Zbrodnia doprowadziła mnie do Boga. Nie twierdzę, że to najlepsza droga odzyskania wiary. Mój przykład jednak dowodzi, że wszystko jest możliwe, kiedy się uzna, że Bóg istnieje i mnie kocha.
Z Biblii w więzieniu robi się skręty. Pan ją czytał. Tak pana wciągnęła?
To świetna literatura! Nawet dla niewierzącego. Można czytać jak powieść historyczną. Taka była dla mnie na początku. Z czasem zacząłem dostrzegać coś nieprawdopodobnego. Okazało się, że może być przyjacielem, który podpowiada najlepsze rozwiązania. Pociesza, kiedy wkoło jest tak tragicznie, że aż chce się płakać. Daje nadzieję, a z czasem pewność, i wszystko staje się łatwiejsze.
„W więzieniu stałem się gorliwym uczniem”
W więzieniu rządzą brutalne reguły. Co panu pomogło zachować sens życia?
Odpowiedni ludzie, sytuacje, decyzje, nawet błędy. Stałem się gorliwym uczniem, który miał odrzucić pychę, wygodę, pogoń za bzdurami, skupić się na tym, co istotne. Nie ukrywam, że najważniejszym nauczycielem stała się świeżo odzyskana wiara.
Po dekadzie wyjście na wolność też nie było proste. Jeszcze w więzieniu porzuciła pana narzeczona, z pracą były kłopoty.
Ludzie zawodzili, nawet najbliżsi. Czułem się niekomfortowo. Wpadałem w przerażenie i bezsilność. Ale to były chwilowe słabości. Szybko przychodziła refleksja: „Chłopie, to bzdura. Tak miało być. Tobie się tylko wydawało, że chcesz najlepiej. Poczekaj. Jesteś pod ochroną. Ciesz się z tego”.
Sławomir Sikora: Mój dług to działanie Ducha Świętego
Żonę poznał pan na pielgrzymce. Macie troje dzieci, należycie do Domowego Kościoła.
Każdego dnia odkrywam, jak w moim życiu działa Duch Święty. To, że normalnie żyję, mam cudowną rodzinę dowodzi, że Bóg obdarza mnie łaskami. Nieraz coś planowałem, a na koniec i tak Bóg decydował. Dzwoni ktoś, mieliśmy umówione spotkanie, on prosi o przesunięcie. A ja dostaję czas na rozwiązanie jakichś węzłów gordyjskich. Niektórzy mówią, że to przypadek, szczęście. Dla mnie to żaden przypadek, ale wsparcie Ducha Świętego. Film Mój dług to też Jego działanie.
"Więzienie to czyściec, pokutą zaś jest życie ze świadomością, że zabiło się człowieka". Wybaczył pan sobie przeszłość?
Wybaczenie sobie samemu jest nieistotne, gdy ma się świadomość, że On mi wybaczył. A ja to wiem! Założyłem rodzinę, mam dom, wykonuję pracę, która mnie rozwija. Nagle zobaczyłem, że mam wiele talentów, z których wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. Co więcej, mogę pomagać ludziom, pokazywać im wyjście z niebezpiecznych sytuacji. Nie potrzeba mi więcej dowodów na Jego wybaczenie. Nie miałem więc powodów, by nie wybaczyć samemu sobie.
Sikora: Błogosławię swoje ofiary w modlitwach
Modli się pan za swoje ofiary?
To były moje ofiary, ale też kaci. Sytuacja nie była zero-jedynkowa. Z perspektywy lat nie ma to znaczenia. Jestem chrześcijaninem. Bóg mówi: „Kochaj bliźniego jak siebie samego”. Staram się żyć w zgodzie z tym Bożym przykazaniem. To trudne, wymaga dużej wiary. Ale przysięgam, ostatnie, co mi przychodzi do głowy, to walka z wolą Bożą. Błogosławię tych ludzi w moich modlitwach.
Działalność charytatywna, fundacja, wykłady na uczelniach, książki i artykuły. To ma pomóc w odkupieniu winy?
Mroki więzienia ciągle nawiedzają mnie w moich snach. Ale już tylko w snach. Te koszmary są nadzwyczaj destruktywne. Mogą zepsuć wszystko, nawet najpiękniejsze przedsięwzięcie. Nie należy zatem im się poddać. Dlatego pokonuję je działaniem na jawie. Rzucam się na wszystko, co wyda mi się pożyteczne. Dla mnie, dla mojej rodziny, dla moich przyjaciół, dla ludzi potrzebujących. Wykonuję dziesiątki rzeczy jednocześnie. Nieraz mam z tym problemy, choćby organizacyjne, ale dzięki takiemu podejściu do życia unikam sennych koszmarów. Ciągłe wytężone działania są też swoistą rekompensatą za te lata stracone w celi. A jakość i kierunek tych działań można uznać za formę zadośćuczynienia. Choć jestem tylko człowiekiem i niejeden jeszcze błąd zapewne będzie moim udziałem.
Kolejne filmy i projekty
Zapowiada pan kolejne filmy.
Zmieniam swoje patrzenie na świat. Myślę poważnie o biznesie bitcoinowym. Wyczuwam koniec ery kina, planuję produkcję filmową, ale do internetu. Najlepiej czuję się w sytuacjach ekstremalnych. W nich uwidoczniają się ludzkie charaktery. Nie ma miejsca na udawanie, grę. Tylko ludzie prawdziwi mnie interesują, o nich chciałbym robić filmy.
Jakie?
Nie warto o nich mówić, bo Bóg szczerze się śmieje, gdy słyszy czyjeś plany. Wolę Jemu zawierzyć. Niech on zadecyduje, co jest możliwe. Uniknę niepotrzebnych złudzeń.
Na liście marzeń ma pan inne duże przedsięwzięcie.
Ujął mnie św. Franciszek z Asyżu. Spotkałem ludzi starających się dojrzeć dobro w każdym przejawie życia. Wydaje się to naiwne jak na dzisiejszy brutalny świat, ale czy nie jest jedyny sposób na walkę ze złem? Organizuję katolickie przedszkole. Przygotowuję się też do przedsięwzięcia, które wyjdzie poza granice Polski. Ale dość. Dajmy działać Opatrzności!
*Sławomir Sikora kończy także przygotować książkę „Mój Dług”. Można zapisać się na subskrypcję przedpremierową.