Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Rozmowa z ojcem Jonathanem Kalischem, dyrektorem ds. Kapelanów i Rozwoju Duchowego Rycerzy Kolumba, specjalnie dla Aleteia.pl.
Ojciec Jonathan Kalisch i ojciec Patrick Mary Briscoe, redaktor naczelny anglojęzycznej edycji Aletei, przez kilka tygodni pełnili posługę kapłańską – sprawowali msze święte oraz pracowali i pomagali, często od rana do późnego wieczora – na granicy polsko-ukraińskiej: w centrach miłosierdzia (w Hrebennem i Budomierzu) oraz w namiotach z pomocą humanitarną i medyczną, założonych przez polskich Rycerzy Kolumba przy współpracy z amerykańskimi Rycerzami Kolumba.
Iwona Flisikowska: Ojcze, dziękujemy za twój przyjazd i zaangażowanie na granicy polsko-ukraińskiej, za pomoc ofiarom wojny. Co było bezpośrednim impulsem, że wkrótce po wybuchu wojny ojciec przyleciał do Polski?
O. Jonathan Kalisch OP: Rozpocząłem pracę duszpasterską z Rycerzami Kolumba w 2013 roku, od początku blisko współpracując z naszymi braćmi w Polsce i Ukrainie. Najpierw przy organizacji pielgrzymek na kanonizację św. Jana Pawła II – podczas której Rycerze gościli 2000 osób w swoim ośrodku w Rzymie – następnie w organizacji spotkań dla 100 tys. anglojęzycznej młodzieży w Tauron Arenie podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku. W ciągu ostatnich 9 lat odbyłem liczne podróże do Polski, a w 2019 roku odwiedziłem Rycerzy w Ukrainie. Te lata bliskiej współpracy i wsparcia zaowocowały głębokimi relacjami.
Kiedy wybuchła wojna, było dla mnie oczywiste, że powinienem zrobić, co tylko mogę, aby pomóc uchodźcom w każdy możliwy sposób. W obliczu tak wielkiego zła nie można być obojętnym. Mocno wybrzmiewają tu słowa świadków Solidarności, bł. ks. Jerzego Popiełuszki i św. Jana Pawła II, zaczerpnięte z Pisma Świętego: „Zło dobrem zwyciężaj” oraz „jedni drugich brzemiona noście”.
Kiedy Najwyższy Rycerz Patrick Kelly ogłosił powstanie Funduszu Solidarności z Ukrainą, dzięki któremu możemy finansować zakup niezbędnych rzeczy dla ludzi w Ukrainie i uchodźców, starałem się uwrażliwić innych na sytuację, potrzeby osób uciekających przed wojną i wspomóc wspaniałomyślną reakcję narodu polskiego.
Służba na granicy polsko-ukraińskiej
Co najbardziej poruszyło ojca tutaj w Polsce, na granicy z udręczoną wojną Ukrainą?
Widok matek z małymi dziećmi oraz osób starszych uciekających przed wojną i przekraczających granicę. Widziałem jak jeden samochód zjechał na pobocze, a wyczerpany i wzruszony kierowca płakał z radości, że udało mu się bezpiecznie przekroczyć granicę. W kolejnym samochodzie matka wyraźnie szukała notatek z kontaktem do osoby i adresem miejsca, do którego miała się udać.
Była para starszych ludzi, która poruszała się przy pomocy balkoników, usiedli w naszym namiocie i wyjęli kartkę z ręcznie zapisanym numerem telefonu do osoby z Polski. Innym razem ludzie z całej wioski przekroczyli razem granicę – głównie same kobiety, stare i młode z dziećmi. Było także czworo nastolatków, którzy samotnie wyruszyli z Kijowa i spotkali się po drodze. Stali się dla siebie jedynymi towarzyszami...
Pierwszej nocy na granicy spotkałem Sofię, która, pomimo zimna, tańczyła i podchodziła do wolontariuszy, by przybić z nimi „piątkę”. Ojciec musiał zostawić ją na granicy razem z jej siostrami, braćmi i matką, którzy stali nieopodal. Powiedziała mi, że obchodziła swoje 5. urodziny tuż przed ucieczką. Mama dziewczynki pozwoliła mi wziąć ją na ręce. Jako prezent urodzinowy dałem Sofii jedyną rzecz, jaką miałem w kieszeni – mały różaniec. Ona jest dla mnie obliczem uchodźców uciekających przed wojną.
Pomagaliśmy też w transporcie uchodźców z granicy do Krakowa. Wieźliśmy dwie matki z trójką dzieci, bliźniaczkami w wieku 7 lat i 5-letnią dziewczynką. Kobiety musiały zostawić na granicy swoich mężów, którzy wieźli je tam przez 4 dni. Stały się uchodźcami z jedną walizką. Szczęśliwie dla nich miały rodzinę, która wcześniej przybyła do Polski i u której mogły zatrzymać się na jakiś czas.
Muszę wspomnieć o niezwykłej solidarności i miłosierdziu, jakie okazują Polacy, pomagając ofiarom wojny w Ukrainie. Mogę opowiedzieć o wielu przykładach bezinteresownej, płynącej z serca pomocy. Niezwykłe jest też to, że nie ma tu obozów czy specjalnych miejsc dla uchodźców, bo Polacy przyjmują uchodźców do swoich domów, parafii czy wspólnot zakonnych. Pamiętają o przysłowiu: „Gość w dom, Bóg w dom”.
Tu, na granicy jest bardzo dużo ludzi dobrej woli, wolontariuszy, którzy z wielkim oddaniem pracują od rana do wieczora i jest dla nich jasne, że dzielimy się tym, co mamy, nie tylko pomocą medyczną czy humanitarną, ale też dobrym słowem, uśmiechem czy serdecznym gestem.
Zobaczcie zdjęcia:
Pokazywanie prawdy
Przyjechał ojciec do Polski razem z ojcem Briscoe, szefem Aleteia English.
Tak. Blisko współpracujemy z Patrickiem od 10 lat, także podczas ŚDM 2016, i dla niego było naturalne, aby przyjechać na granicę – pomimo wojny – do centrum medycznego i humanitarnego, aby pomagać uchodźcom z Ukrainy. Ale też tworzyć reportaże „na żywo” z granicy, ukazując wydarzenia w prawdziwym świetle.
Ojciec Patrick w USA zajmuje się duszpasterstwem młodzieży, nagrywa też popularne podcasty. Kiedy zobaczył w mediach, co się dzieje z dziećmi, które uciekają z matkami do granicy z Polską, zdecydował, że chce tu przyjechać, aby jako dziennikarz pokazać światu prawdę o okrutnym obliczu wojny. Chciał także pokazać amerykańskiej młodzieży, w jaki sposób można pomóc ich ukraińskim rówieśnikom, tak aby nie być obojętnym.
Ojciec Patrick przygotowywał krótkie nagrania, których zadaniem było relacjonowanie wszystkiego, co dzieje się na granicy polsko-ukraińskiej, jak wygląda codzienna pomoc humanitarna oraz pomoc duchowa. Zamieszczaliśmy razem te filmy w mediach społecznościowych i spotkaliśmy się z pozytywną reakcją wielu młodych Amerykanów. Pytali nas, jak mogą pomóc.
Naturalnie najważniejsza jest modlitwa, ale także wsparcie finansowe, dzięki któremu można zakupić żywność czy artykuły medyczne.
Nazwisko ojca – Kalisch brzmi bardzo znajomo dla nas, w ojczyźnie Jana Pawła II.
Tak, to prawda, moi pradziadkowie byli Polakami i byłem na pielgrzymce w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Powinniśmy pamiętać, że wśród nowych tytułów św. Józefa, nadanych mu przy okazji poświęconego mu Roku, jest „patron wygnańców”, czyli również uchodźców. Kiedy pracowałem w Warszawie w latach 1994-95 dla amerykańskiej korporacji, odkryłem powołanie kapłańskie. W Krakowie spotkałem dominikanów i modliłem się przy grobie św. Jacka. Opatrznościowo w 2022 roku obchodzimy 800. rocznicę sprowadzenia dominikanów do Polski, a św. Jacek był tym, który ewangelizował dzisiejszą Ukrainę, zakładając klasztory aż po Kijów.
Kiedy udajemy się na granicę, proszę także o wstawiennictwo tego obrońcy Eucharystii i Najświętszej Maryi Panny. Modlimy się za tych, którzy zostają w Polsce, aby wkrótce zjednoczyli się ze swoimi rodzinami, a także doświadczyli troskliwej opieki polskich świętych.
Poświęcenie Rosji i Ukrainy Matce Bożej
25 marca w łączności z papieżem Franciszkiem w czasie uroczystej konsekracji Rosji i Ukrainy Niepokalanemu Serce Maryi był ojciec na granicy w Budomierzu. Jak wyglądała ta uroczystość?
Ogromnym przywilejem był mój udział w poświęceniu Ukrainy i Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi na przejściu granicznym w Budomierzu! Z tego co wiem, była to jedyna msza św. sprawowana tego dnia na granicy. Siostry Matki Bożej Miłosierdzia z Krakowa (które przybywają na granicę parami na zmianę, by służyć uchodźcom), poprowadziły Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Proboszcz ks. Andrzej Stopyra z Lubaczowa odprawił mszę św. i odmówił po polsku akt zawierzenia.
Po mszy św. odbyła się adoracja Najświętszego Sakramentu, a siostry poprowadziły nas w rozważaniach drogi krzyżowej. Następnie rozpoczęliśmy procesję eucharystyczną do granicy. Święci Jan Paweł II i Faustyna byli obecni w swoich relikwiach, które nieśliśmy wraz z ikonami przekazanymi przez miejscową parafię greckokatolicką.
Polskie służby pozwoliły nam przejść do granicy z Panem Jezusem w monstrancji w trakcie odmawiania różańca. Proboszcz zapewnił nagłośnienie, aby wszyscy dookoła mogli dołączyć do naszej modlitwy. Pobłogosławiłem granicę Najświętszym Sakramentem i udaliśmy się na miejsce między namiotami, gdzie mogliśmy dłużej się pomodlić.
Był tam drugi ołtarz polowy, taki, jaki można zobaczyć na Boże Ciało. Znajdował się on na końcu „miasteczka namiotowego”. Wybraliśmy to konkretne przejście graniczne ze względu na jego stosunkowo mniejsze rozmiary. Nie chcieliśmy rezygnować ze służby uchodźcom, którzy się tam znajdowali. Ojciec Święty poprosił, aby cały świat zjednoczył się w modlitwie o pokój.
Dokończyliśmy różaniec po polsku i ukraińsku przy drugim ołtarzu, a następnie greckokatolicki kleryk Taras poprowadził modlitwę Molebeń – hymn do Matki Bożej. Po tym odśpiewałem po angielsku akt zawierzenia oraz ponownie udzieliłem błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem zwrócony w stronę Ukrainy i Rosji.
Powróciliśmy do kaplicy Centrum Miłosierdzia na końcowe błogosławieństwo i modlitwę, w chwili, gdy z pobliskich wiejskich kościołów słychać było dzwony na Angelus o 18.00. Obecni z nami byli międzynarodowi wolontariusze (niemieccy pracownicy pogotowia ratunkowego, francuska straż pożarna), a także uchodźcy. Wszyscy zatrzymywali się i z szacunkiem obserwowali naszą procesję.
Dla mnie to było głębokie przeżycie, które będę długo wspominał. Mogliśmy oddychać obydwoma płucami, korzystając z dziedzictwa Kościoła łacińskiego i greckokatolickiego. Zanieśliśmy naszego Pana Jezusa do granicy i błagaliśmy o wstawiennictwo Matki Najświętszej. Bardzo wzruszający był dla mnie moment, w którym odmówiłem te słowa z aktu zawierzenia:
„O Matko (…) Niech łzy, które za nas przelałaś, sprawią, że znów zakwitnie owa dolina, którą wysuszyła nasza nienawiść. (...) Niech Twoje matczyne dłonie będą ukojeniem dla tych, którzy cierpią i uciekają pod ciężarem bomb. Niech Twoje macierzyńskie objęcie pocieszy tych, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów i swej ojczyzny. Niech Twoje bolejące Serce poruszy nas do współczucia i przynagli do otwarcia drzwi i opieki nad zranioną i odrzuconą ludzkością”.
W naszej modlitwie dołączyliśmy do milionów na całym świecie, ale modliliśmy się również, aby w tej konkretnej dolinie – Budomierzu – i wszystkich podobnych przejściach, uchodźcy, którzy przychodzą i przyjdą – otrzymali nadzieję, uzdrowienie, połączyli się z najbliższymi i wkrótce cieszyli się sprawiedliwym pokojem. Ewangelia dzieje się dziś w najbardziej namacalny sposób na granicy Ukrainy i Polski. W dalszym ciągu wspierajmy naszych braci i siostry w tych wysiłkach. Vivat Jesus!