Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jak wiemy z Ewangelii, poczęcie się Jezusa nastąpiło w czasie, kiedy Maryja i Józef byli już po ślubie, ale jeszcze nie mieszkali razem. Cóż to za sytuacja: małżeństwo, ale mieszka oddzielnie? – można by zapytać z dzisiejszej perspektywy. Może byli tylko zaręczeni? Otóż ślub i zaręczyny nie zawsze były tym, czym są dzisiaj. Nawet w chrześcijańskiej Europie.
Dziewica poślubiona mężowi
Maryja i święty Józef byli małżeństwem – choć Maryja pozostała dziewicą. Ewangeliści św. Łukasz i św. Mateusz, którzy opisują początek życia Jezusa, używają określeń, które nie pozostawiają wątpliwości, że ten związek nie był pobożnym pozorem, tylko faktem – pisze biblista ks. prof. Stanisław Haręzga w artykule Małżeństwo Maryi i Józefa w piśmie „Salvatoris Mater”. Np. w genealogii Jezusa w Ewangelii św. Mateusza Józef określany jest jako „mąż Maryi” (po grecku: ho anēr Marias), a w opisie zwiastowania: „mąż Jej Józef” (Iōsēf de ho anēr autēs). Św. Łukasz nazywa Maryję „poślubioną mężowi imieniem Józef”.
A jednak ci małżonkowie co najmniej do momentu, kiedy Józef zauważył ciążę Maryi (albo dłużej – tego nie wiemy), nie mieszkali razem. Może więc byli tylko zaręczeni? Żeby to wyjaśnić, musimy najpierw zrozumieć, czym był ślub w starożytnym Izraelu.
Dwa etapy u Żydów
W kulturze żydowskiej w tamtych czasach zawarcie małżeństwa odbywało się w momencie zawarcia umowy przez ojców młodej pary. Przenosiny panny młodej do domu męża następowały później. Dopiero po przenosinach para zaczynała współżycie, jednak w świetle prawa stawała się małżeństwem już po podpisaniu umowy. Ten pierwszy etap małżeństwa nazywał się ’erusin lub kidduszin. Nie trwał dłużej niż półtora roku.
W momencie ślubu kobieta miała zwykle 12-13 lat, a mężczyzna 18-24 lata. Narzeczony zobowiązany był do zapłaty ojcu dziewczyny pewnej sumy pieniędzy nazywanej mohar. Z kolei jej ojciec musiał zatroszczyć się o posag. Umowa miała skutki prawne, np. jeśli jedno z młodych zmarło, drugie było później wdową albo wdowcem; a jeśli kobieta dopuściła się niewierności, była karana jak za cudzołóstwo. Zakończenie związku mogło się dokonać jedynie przez oficjalny dokument rozwodowy.
Właśnie to planował zrobić św. Józef, kiedy zorientował się, że jego żona spodziewa się dziecka. Zrezygnował dopiero po interwencji anioła. W opinii otoczenia to właśnie Józef musiał być ojcem Jezusa, więc możemy się domyślać, że zakaz współżycia pary przed oficjalnymi przenosinami panny młodej miał jedynie charakter zwyczajowy, a jego nieprzestrzeganie nie było karane.
Wielkie rzymskie wesele
Znany nam dzisiaj kształt ślubowi (nuptiae) i zaręczynom (sponsalia) dali Rzymianie w czasach cesarstwa. Określili oni zaręczyny jako mentio et repromissio nuptiarum futurarum, czyli ,,zapowiedź i wzajemne przyrzeczenie zawarcia małżeństwa w przyszłości”.
Umowę mogli zawrzeć ojcowie zaręczających się albo sami oblubieńcy. W okresie narzeczeństwa uzgadniano zasady zawarcia i funkcjonowania małżeństwa, m.in. kwestie finansowe czy dotyczące wychowywania dzieci. Można było zaręczyć się słownie lub na piśmie; w obecności świadków lub bez nich, lub za pośrednictwem zastępcy. Zaręczyny nie były konieczne do zawarcia małżeństwa, a ich zerwanie nie pociągało za sobą skutków prawnych.
Chrześcijaństwo nadało naturalnemu związkowi między kobietą i mężczyzną godność sakramentu i uznało małżeństwo za nierozerwalne, ale jeśli chodzi o sposób zawierania małżeństwa, chrześcijanie przejęli zwyczaje ludów, z których się wywodzili.
Ślub czy zaręczyny?
Czy to znaczy, że od starożytności do dzisiaj obyczaje ślubne i zaręczynowe wyglądają tak samo? Niezupełnie.
Sprawa się skomplikowała, gdy w III w. n.e. w Rzymie pojawiły się tendencje do nadawania zaręczynom znaczenia prawnego, a nawet zastępowania nimi ślubu. Zobowiązywano narzeczoną do wierności. Uznano, że zawarcie drugich zaręczyn bez zerwania pierwszych podlega karze infamii.
Umowę narzeczeńską wzmacniał zadatek zaręczynowy, płacony przez narzeczonego. Jeśli mężczyzna zerwał zaręczyny, zadatek przepadał na rzecz kobiety. Co ciekawe, jeśli to ona się rozmyśliła, musiała zwrócić sumę początkowo w poczwórnej (sic!), a od 472 r. w podwójnej wysokości.
W wielu krajach utożsamiono zaręczyny, po których następowało współżycie, ze ślubem. W średniowiecznych dokumentach termin "sponsalia" oznaczać może zarówno zaręczyny, jak i ślub, lub też oba naraz – pisze ks. prof. Wojciech Góralski w Encyklopedii katolickiej przy haśle „zaręczyny”.
Zgodne oświadczenie
Ślub w Kościele katolickim definitywnie stał się tym, czym jest dzisiaj, po Soborze Trydenckim. Przyjęty wówczas dekret „Tamesi” (1563 r.) uporządkował i ujednolicił przepisy dotyczące małżeństwa. Ustalono wówczas, że ślub, poprzedzony trzema zapowiedziami, ma się odbyć w kościele i ma mieć formę zgodnego oświadczenia woli nupturientów w obecności kapłana i dwóch świadków, oraz że częścią obrzędu jest błogosławieństwo księdza.
A zaręczyny? Miały odtąd znacznie mniejsze znaczenie. Zachęcano wprawdzie pary do zawierania takiej przedślubnej umowy, w której obie strony zobowiązują się do zawarcia ślubu w określonym terminie, ale nie nadano im znaczenia prawnego.