– Jezus jest Kimś, kto jest pierwszy w moim życiu. Tak organizuję dzień, aby był czas na moją modlitwę Słowem, na moje pokorne słuchanie Jego słowa i przebywanie z Nim. Gdy podejmuję jakieś prace, to chcę przeżywać te aktywności w łączności serca z Nim – mówi Aletei Marta Mendrek.
Anna Gębalska-Berekets: W Polsce jest 69 szkół nowej ewangelizacji. Na czele jednej z nich stoi pani. Nie byłoby jednak Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji, gdyby nie jedno spotkanie.
Marta Mendrek: Wszystko rozpoczęło się od doświadczenia Bożej miłości i osobistego spotkania z Bogiem. On znalazł mnie w Lublinie, to tu przyjechałam na studia. Pewnego dnia dostałam zaproszenie na mszę świętą z modlitwą o uzdrowienie. Pomyślałam sobie, że być może tam moje serce dozna uzdrowienia. Gdy słuchałam świadectwa małżeństwa, zrodziło się mnie pragnienie, żeby również takiego Boga poznawać.
Pani wiara była pełna rytuałów, tradycji, ale tak naprawdę martwa. Jak Pan Bóg panią przebudzał?
Byłam wychowywana w rodzinie katolickiej. Wraz z rodzicami w każdą niedzielę chodziliśmy do kościoła, odmawialiśmy poranny i wieczorny pacierz. Na tamtym etapie życia myślałam, że muszę coś Bogu ofiarować, aby zwrócił na mnie uwagę. Wydawało mi się, że On ciągle ma coś do ogarnięcia i mało interesuje się życiem pewnej Marty. Było we mnie mnóstwo wątpliwości. Rytualne wręcz powtarzanie modlitw nie karmiło tak naprawdę mojego serca, nie dawało odpowiedzi na pytania, które były w moim sercu. Bardzo bałam się samotności, miałam mnóstwo pytań dotyczących studiów, tego, czy znajdę pracę i będę miała gdzie mieszkać. Zastanawiałam się czy to, co robię, ma sens i co się stanie ze mną po śmierci.
Wśród tych pytań bez odpowiedzi było pragnienie czegoś więcej.
Moje życie na zewnątrz wydawało się idealne, ale wewnątrz mnie była pustka. Poszłam więc na mszę świętą z modlitwą o uzdrowienie, do kościoła Wieczerzy Pańskiej w Lublinie. Nie znałam tam nikogo. Weszłam do środka i poczułam się wtedy jak w domu. To było bardzo duchowe i osobiste doświadczenie.
Marta Mendrek: Kościół to nie tylko budynek i instytucja
Runęło też wtedy kilka stereotypów.
Zrozumiałam, że kościół to nie tylko budynek i instytucja, ale że to moja przestrzeń, rzeczywistość, do której należę. To wspólnota ludzi zgromadzonych wokół Chrystusa. Poczułam się bezpiecznie. Pragnęłam tak żyć i tak przeżywać moją wiarę. Podczas rekolekcji w Seminarium Odnowy Wiary Bóg dawał mi konkretne odpowiedzi na pytania i krok po kroku zmieniał moje życie. Stanęłam przed decyzją oddania swojego życia Jezusowi. Była to dla mnie totalna nowość. Przestraszyłam się. Zastanawiałam się, co to znaczy, że Jezus ma być moim Panem. Wydawało mi się, że skoro oddam mu swoje życie w panowanie, to On mnie wtedy sterroryzuje! Będzie rozstawiał po kątach i jako osoba wchodząca w dorosłość stracę plany i marzenia, które posiadam. Byłam przekonana, że Bóg będzie mi kazał pójść do zakonu i zabierze mi moje oszczędności, a ja nie będę szczęśliwa.
Stało się jednak inaczej.
Gdy słuchałam świadectwa osób, które podjęły decyzję wyznania Jezusa Panem, to one opowiadały o Nim z uśmiechem na twarzy. Przekonywały, że to była najwspanialsza decyzja w ich życiu, której nie żałują. Umocniona świadectwami, chciałam doświadczyć tego, że Jezus przychodzi nie po to, aby nam coś zabrać, ale aby służyć. To był pierwszy przełom.
A kolejny?
Kolejnym była modlitwa o dary Ducha Świętego, podczas której wołano o nowe serce dla mnie. Pamiętam doskonale swoje wcześniejsze życie, schematy myślowe, z którymi przyszłam. Wyszłam zupełnie inną osobą. Bóg w kilka chwil uczynił mnie kimś nowym, uczynił ze mnie kobietę, która chce Go zaprosić do swojego życia i chce to swoje dorosłe życie przeżyć z Nim. Pojawiło się we mnie pragnienie, aby czytać Słowo Boże. Kupiłam nawet Pismo Święte. Im bardziej odkrywałam Pana, tym bardziej się Nim zachwycałam, a On pociągał moje serce do modlitwy osobistej, do rozmowy z Nim, a nie odmawiania gotowych formułek.
Singielka zaślubiona Jezusowi
Wstąpiła pani do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym.
Chciałam być przy Bogu, nie wiedziałam, że te moje pragnienia doprowadzą mnie do Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji. Bóg mnie wychowywał. Przez moich przełożonych zapraszał mnie do tego, abym podzieliła się z innymi swoim świadectwem. Pamiętam, że Słowem, które otworzyło mnie na jego działanie, był fragment Ewangelii według św. Mateusza: "Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało, proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje". Dotarło do mnie, że Bóg mnie potrzebuje. On mnie formował, abym nie tylko była Jego uczennicą w codzienności, ale przyprowadzała innych do Niego.
Od 8 lat jest pani singielką zaślubioną Jezusowi i żyjącą dla Boga.
Ewangelizacja i służba w parafii to była jedna rzeczywistość. Wiedziałam, że pośród tej służby w Kościele jest konkretne miejsce dla mnie, moja konkretna, osobista droga do zbawienia. Najważniejsza była dla mnie relacja z Panem, ale w moim sercu rodziło się pytanie, jak mam ją realizować. Bóg poukładał mi te priorytety. Wcześniej pytałam Go o swoją przyszłość tak od końca, nalegałam, żeby mi pokazał konkretne miejsce. On jednak pokazywał mi, że najpierw jest powołanie do relacji z Nim, z tego zaś wypływa moje powołanie w życiu. Idąc na studia do Lublina byłam przekonana, że będę miała męża, dzieci. Tu dokonał się proces mojej przemiany. Po kilku miesiącach pytania, rozeznawania, moje serce skłania się do tego, aby być tylko dla Pana. Zrozumiałam, że nie ma takiego mężczyzny na świecie, który by mnie obdarzył taką miłością.
Jaka jest ta wasza relacja?
Jezus jest kimś, kto jest pierwszy w moim życiu. Tak organizuję dzień, aby był czas na moją modlitwę Słowem, na moje pokorne słuchanie Jego Słowa i przebywanie z Nim. Gdy podejmuję jakieś prace, to chcę przeżywać te aktywności w łączności serca z Nim. Na co dzień żyję Eucharystią. Poprzez adorację doświadczam zjednoczenia z Panem. Ponadto przygotowuję wiele konferencji, każdy z tematów jest inny. Podczas tych spotkań jest przestrzeń, aby to przemodlić, dlatego relacja z Panem jest wciąż żywa.
Przesyłka od Boga
Wiem, że w odkrywaniu powołania były też Boskie interwencje!
Bóg troszczy się o mnie. Stworzył możliwości pracy zawodowej i ewangelizacji. Zaprasza do misji w kraju i za granicą. W wymiarze ludzkim takie wyjazdy byłyby dla mnie nieosiągalne. Ostatnio dostałam też pewną przesyłkę, której nie zamawiałam. Otworzyłam ją, a tam znajdowały się wiszące kolczyki, które bardzo lubię. W środku była karteczka z napisem: „Marto, dziękuję ci za wszystko, co dla mnie robisz, ja to widzę, jesteś moim klejnotem. Kocham cię, Bóg”.
Ewangelizacji trzeba się uczyć?
Ewangelizacja jest Bożym zaproszeniem dla każdego z nas. Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za swoją wiarę, ale także i za innych. Bóg jako taki dobry Ojciec jest tym, który wychowuje. Stwarza nam przestrzeń, wyposaża w odpowiednie narzędzia, których potrzebujemy, aby o Nim mówić. Ideą Szkoły Nowej Ewangelizacji jest nauka o Bogu i przekazywanie światu Ewangelii.
Jak mówić o Bogu i jak prowadzić do Niego innych ludzi?
Chodzi nie tyle o opowiadanie o Bogu, co o dawanie świadectwa. Wejście w doświadczenie jest ważniejsze niż teoria.
„Strategia Jezusa” i „Duchowe spa”
Mówi pani o „strategii Jezusa”. Jak ona działa?
Jezus często mówił, że przyszedł, aby pełnić wolę Ojca. On pragnie, aby wszyscy byli zbawieni. Bóg tam czeka na nas i chce nas mieć przy sobie na wieki. Jezus wiedząc o tym, że takie jest pragnienie Ojca, dotarł do człowieka i zapoczątkował strategię formacji uczniów. Powołał dwunastu, których posłał, aby głosili Jego słowo. Uczniowie zaś przekazywali Ewangelię kolejnym osobom. Patrząc na historię zbawienia widać, że ta strategia działa.
„Duchowe spa” – kurs Marii Magdaleny – to jedno z najbliższych wydarzeń, w którym bierze pani udział. Na czym polega ta wewnętrzna odnowa?
Służba kobietom to jest to coś, co najbardziej leży mi na sercu. Nie zawsze cieszyłam się z tego, że jestem kobietą. Czułam się słaba, do czasu kiedy Bóg zaczął przemieniać moje życie. Uzdalniał mnie do tego, abym odkryła swoją kobiecość. Kurs Marii Magdaleny to taki elementarz kobiecości dla każdej z nas. Rekolekcje prowadzone są przez kobiety dla kobiet. Prowadzą je młodsze dziewczyny, ale również kobiety samotne, wdowy, bowiem jako kobiety codziennie uczestniczymy w różnorodności powołań. Rekolekcje to czas, aby się zatrzymać i pobyć w towarzystwie kobiet, porozmawiać z nimi przy kawie, herbacie i ciastku. Nie w zazdrości, porównywaniu się ze sobą, ale w przeświadczeniu, że możemy się ubogacać i pobyć ze sobą.
Mobilizuje pani kobiety do odkrywania talentów i tego, by dobrze zarządzać swoim czasem.
Czymś najważniejszym jest wygospodarowanie czasu na to, co dla mnie najważniejsze. Czasami ten czas trzeba wywalczyć, odważnie go zarezerwować i nie odpuszczać. Warto spojrzeć na swój plan dnia i zastanowić się nad tym, jak wykorzystuję ten codzienny potencjał. Może się okazać, że w naszej codzienności jest dużo „zapychaczy”. Dlatego należy podjąć konkretne decyzje, wybrać to, co wartościowe, a nie tylko to, co wpada mi w oko. Wybory przecież zmieniają nasze życie i to one nas kształtują.