Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Iwona Góra to Polka od 20 lat mieszkająca w Kenii. Wraz z mężem prowadzi lokalne biuro podróży. Zajmuje się organizacją wycieczek po Kenii i Tanzanii. Nam opowiada o kenijskich rodzinach, wierze i tradycjach.
Jolanta Tokarczyk: Odległość między Polską a Kenią to ponad 6000 km. Jak trafiła pani w ten region świata?
Iwona Góra: Moja przygoda z Kenią zaczęła się od Anglii. Po skończeniu szkoły pojechałam tam na miesiąc i poznałam przyszłego męża. Dwa lata później wzięliśmy ślub i wyjechaliśmy do Kenii na miesiąc miodowy. Z czasem termin powrotu się jednak przesuwał i zostaliśmy do dzisiaj.
Życie w Kenii
Jaka była Kenia na początku XXI wieku?
Obraz był dość smutny. Cywilizacja nie była tak rozwinięta jak w Europie. Brakowało sklepów, trudno było kupić żywność, do której byłam przyzwyczajona. W ciągu ostatnich 10-12 lat Kenia bardzo się rozbudowała i przyciąga wielu inwestorów.
Jak zmiany wpływają na kenijską tradycję i rodzinę? Jak pani została przyjęta w tym kraju?
Rodzina mojego męża to muzułmanie, którzy pochodzą z Azji, ale od pradziadów mieszkają w Kenii. Jego dziadkowie i rodzice urodzili się już w Kenii. Miałam szczęście, bo zostałam dobrze przyjęta w jego rodzinie. To pewnie zasługa dużej otwartości na świat moich teściów, którzy wiele podróżowali i znają inne kultury. Nie doświadczyłam żadnej presji związanej z przyjęciem ich kultury.
Rodziny afrykańskie
Co może pani powiedzieć o społeczeństwie afrykańskim?
Jest bardzo przyjazne, uśmiechnięte i otwarte na świat. Mimo trudnej sytuacji materialnej można liczyć na ich pomoc. Jeśli podczas jazdy samochodem złapie się gumę, nie trzeba się martwić, bo szybko znajdzie się 5-6 osób, które nieproszone zechcą pomóc. Nie czekają na zapłatę, a robią to z potrzeby serca. Mam oczywiście świadomość, że mogą się zdarzać różne sytuacje, ale ja mam dobre wspomnienia.
Jak żyją tradycyjne plemiona?
Niektóre, jak Turkana, Samburu czy nawet Masajowie, nie są podatne na zmiany. Są zakorzenione w swoich kulturach i obyczajach. Nawet nie zmieniają kodu ubraniowego. Starsze pokolenia są silne w swojej kulturze, ale młodsze chętnie wyjeżdżają do większych miast, szukają pracy, chcą więcej w życiu osiągnąć.
Jak wyglądają rdzenne rodziny?
Są wielodzietne, w rodzinach napływowych to się zmienia. Kenia jest mocno zróżnicowana. Mamy tu i Hindusów, i Europejczyków, i lokalne plemiona, dużo przybyszy ze wschodu i zachodu. Ludzie przyjeżdżają też z Chin i Japonii, a każdy kultywuje swoją kulturę, ale też nie ma nacisku na zmiany.
Kenia to kraj chrześcijański
Najbardziej charakterystyczne święta w Kenii?
18 lat temu nie obchodziło się prawie żadnych uroczystości albo celebrowano je we własnym gronie. Społeczeństwo było bardziej zamknięte. Teraz Kenijczycy przyjmują modę zachodnią, również jeśli chodzi o celebrowanie świąt i uroczystości, które nie były tradycją afrykańską.
Na przykład?
Urodziny, chrzty, bierzmowanie, śluby, które w bogatszych rodzinach obchodzone są uroczyście jak w Europie. Podobnie jak w Polsce obchodzimy Boże Narodzenie i Wielkanoc – najważniejsze święta dla katolików w Kenii. Nie obchodzi się Wigilii, to normalny dzień pracy. Obchodzi się też Dzień Niepodległości – organizowane są marsze, pokazy, przemówienie prezydenta.
W Kenii jest duża liczba chrześcijan?
Tak, Kenia to kraj chrześcijański. Według różnych szacunków katolicy stanowią ok. 65-75 proc. ludności. Warto jednak podkreślić współistnienie z innymi i szacunek do drugiego człowieka. Przykład daje prezydent, który ogłasza wolnymi od pracy nie tylko dwa najważniejsze święta chrześcijańskie, ale też hinduskie czy muzułmańskie.
Adopcja na odległość
Jakie są ważne miejsca kultu?
W Kenii znajduje się kilka kościołów, meczety i świątynie innych wyznań. Nieraz ze sobą sąsiadują. Najważniejszy kościół rzymskokatolicki znajduje się w Mombasie, a w Nairobi działają misje franciszkańskie.
Uboższe kraje afrykańskie objęte są programem Adopcja na odległość. A w Kenii?
Działa również i jest bardzo ważny. Ubogim dzieciom opłacana jest nauka w szkole albo wspiera się bezpośrednio daną rodzinę. Taki sposób wsparcia podejmują często ludzie, którzy przyjeżdżają tu na wycieczki i zauważają ogromną potrzebę. Szukają instytucji albo prywatnie wspierają określone rodziny. Ważne jest, by mieć pewność, że pieniądze docierają do rodzin naprawdę potrzebujących.
Można też wesprzeć zwierzaki?
Tak, zaadoptować osierocone zwierzęta, np. małe słoniątka, których rodzice zostali zabici przez kłusowników. Nasze fundacje zabierają takie zwierzęta do specjalnych sierocińców, gdzie trzeba się nimi zająć. Ludzie z zagranicy mogą je zaadoptować na odległość, wysyłając pieniądze na jedzenie i schronienie.
Misjonarze w Kenii
Co z działalnością misjonarzy?
Jest bardzo widoczna i potrzebna. Wielu wolontariuszy przyjeżdża na misje i bardzo dużo pomaga. Dzięki nim budowane są kościoły, szkoły, szpitale, bardzo potrzebne zwłaszcza w mniejszych miejscowościach.
Jaka jest dziś największa potrzeba w Kenii?
Z mojej perspektywy najbardziej palące są dwie – szkoły i szpitale. Szkoły, by edukacja stała się powszechna i na wyższym poziomie. Poziom szkół lokalnych jest dziś bardzo niski. Niewielu rodziców stać na posyłanie dzieci do drogich szkół prywatnych. Trzeba zainwestować w szkoły, aby i lokalne dzieci miały możliwość skorzystania z najprostszych rzeczy. Nie mówię o komputerach, ale o braku podstawowych sprzętów jak ławka czy krzesło, bo nieraz lekcje odbywają się pod drzewem.
W szkole dzieci dostają posiłki?
Czasem tak. Bywa, że to jedyny posiłek dziecka w ciągu dnia. Afrykańczycy, których na to stać, jedzą dwa posiłki dziennie, rano i po południu. Na śniadanie jest herbata i suchy chleb, w bogatszych domach – herbata z mlekiem. Tradycyjną potrawą jest szpinak i kapusta gotowana na różne sposoby. Danie przypomina gęstą kaszę mannę albo mąkę kukurydzianą na wodzie i jest bardzo sycące. Jeśli dziecko nie zje w domu, posiłek w szkole jest bardzo ważny.
Wspominała pani o szpitalach.
Chodzi przede wszystkim o oddalone wioski, gdzie nie ma służby zdrowia. W Nairobi czy Mombasie funkcjonuje ona jak w Europie, ale jest bardzo droga. W mniejszych miastach dostęp do służby zdrowia jest ograniczony. Wszystkie te inicjatywy są dużą pomocą dla afrykańskiego społeczeństwa.