Rodzina wielodzietna często wzbudza podziw i… prowokuje pytania: jak wygląda życie codzienne? W jaki sposób zorganizować przestrzeń życiową? Czy każdy ma swoje miejsce? Odpowiedź jest prosta: wychowanie czwórki, piątki dzieci czy nawet większej ich liczby wymaga nie lada organizacji i przestrzegania kilku zasad.Rodzice wielodzietni często są dumni ze swojej gromadki. Nawet jeśli taki wybór wymaga wyrzeczeń, niesie też w sobie obietnicę życiowych przygód, pod warunkiem wprowadzenia w życie kilku rad. Oto zalecenia psycholog Françoise Pelle dla wielodzietnych rodziców i tych, którzy marzą o licznej rodzinie.
Miłości wystarczy dla wszystkich!
Bądźmy szczerzy: rodzice nie kochają wszystkich swoich dzieci w taki sam sposób. Na całe szczęście! Najważniejsze jest to, by każdy był dostrzeżony w swojej wyjątkowości. Serca rodziców poszerzają się, w miarę jak na świat przychodzą kolejne ich pociechy. Kierując się wszechobecnym egalitaryzmem, rodzice narażeni są na pokusę, by dawać wszystkim po równo i obawiają się niesprawiedliwości, jeśli tego nie robią. To błąd! Taka postawa neguje jednostkę, jej upodobania, jej własne potrzeby, ponieważ dzieci mają różne potrzeby, choć wspólną jest ta najbardziej podstawowa – by być kochanym za to, kim jesteśmy.
Nie ma rodziny bez konfliktów
Rodzina wielodzietna działa niczym społeczeństwo w pigułce i odzwierciedla relacje społeczne. Dzieci na własnej skórze doświadczają sztuki negocjacji i kompromisu. Uczą się dzielić, brać pod uwagę drugą osobę, żyć solidarnością, stosować do zasad. Jeśli któreś dziecko cierpi, zadaniem rodziców jest oczywiście jego ochrona, jednak najlepiej gdyby jak najrzadziej interweniowali w dziecięce bójki, bo grozi to jedynie ich zaostrzeniem. Dziecko buduje i potwierdza swoją tożsamość, raz w opozycji do innych, innym razem w sojuszu z nimi. A rywalizacja, w miarę jak dzieci dorastają, idzie w parze ze współdziałaniem.
Każdy musi mieć przestrzeń dla siebie
W rodzinie wielodzietnej rzadko się zdarza, aby każde z dzieci mogło mieć swój własny pokój. A konflikty wynikające z walki o terytorium generują wiele napięć. Ważne jest, aby dziecko, począwszy od szóstego, siódmego roku życia, miało swoje własne miejsce, choćby to była tylko szuflada. Może ją zamknąć na klucz, umieścić w niej swoje rzeczy, ukryć swoje małe sekrety. To jego „terytorium”, strefa prywatna i chroniona, do którego jedynie ono samo ma dostęp.
Zaufać dzieciom, by nie czuć się wykończonym
„Rób to, co możesz, i tak nie zrobisz tego dobrze!” – mawiał Freud. To prawda, że wszyscy rodzice starają się, jak mogą. Jednak równie ważne jest to, by sobie zaufać. W ten sposób zyskujemy również zaufanie dzieci. Pewność siebie rodzi się z miłości i wolności, którą dajemy drugiej osobie, by mogła się zrealizować, być wyjątkową. Rodzeństwo ma to do siebie, że pozwala uniknąć zbyt ścisłej relacji na linii rodzice-dzieci, relacji, która nie pozwala drugiej osobie dorastać. A presja rodzicielska jest tym mniejsza, im liczniejsze jest rodzeństwo.
Samodzielność starszych dzieci jest doceniona, ponieważ pozwala rodzicom zająć się młodszym rodzeństwem. A zaradność każdej z osób ułatwia życie codzienne. Bracia i siostry spędzają wspólnie czas, bawią się, tworzą różne scenariusze. Zabawa jest wspaniałą okazją do ekspresji i samorealizacji. W ten sposób powstaje tajemniczy ogród, w żargonie psychologicznym – „przestrzeń psychiczna”, niedostępna dla rodziców. Najmłodsi wiele się uczą od starszego rodzeństwa, a oni z kolei, w kontakcie z młodszymi rozwijają swoje uzdolnienia.
U jednego to zadziała, u drugiego nie, to nie koniec świata!
Ciężko się do tego przyznać, ale zdarza się, że rodzice darzą któreś ze swoich dzieci mniejszą sympatią. Często powodem jest tu zbytnie podobieństwo charakterów lub odwrotnie – ich zupełne przeciwieństwo, którego nie rozumieją, przez co opacznie interpretują zachowanie dziecka. Dlatego tym bardziej wymaga ono ich życzliwości i cierpliwości. Rodzice muszą być więc szczególnie czujni, co często wymaga wysiłku, by docenić dziecko i znaleźć to, co w nim dobre. To pozwoli mu wzmocnić szacunek do samego siebie.
Uwaga na porównania, które mogą stać się trucizną
Minęły już czasy, gdy rodzice identycznie ubierali wszystkie swoje dzieci. Tymczasem zdarza się, że pokutuje jeszcze mit gromadki dzieci, które są swoimi wiernymi kopiami. Każde dziecko musi odnaleźć swoje miejsce, aby nie było tylko kolejnym numerem pośród innych. Każdy musi utwierdzić się w swojej tożsamości, oryginalności i fantazji! Ta różnorodność jest czymś pozytywnym i konstruktywnym. Niemniej jednak, wobec dziecka, które szczególnie się wyróżnia spośród innych, rodzice powinni zachować czujność. Odrzucając rodzeństwo i rodzinę, może ono doświadczać trudności lub cierpienia.
Czasem rywalizacja dotyczy drugiego stopnia pokrewieństwa, zwłaszcza jeśli kuzyni i kuzynki są w tym samym wieku. „On świetnie się uczy”, „Ona wspaniale gra na flecie” – to jak licytacja! Dla dziecka jest to tym bardziej przykre, gdy słyszy podobne uwagi ze strony rodziców: „Twoja siostra się starała, nie to co ty!”. Wówczas porównywanie staje się trucizną.
Rodzina wielodzietna nie oznacza od razu niedostatku
W rodzinie wielodzietnej rzeczywiście pojawiają się niedostatki i trudności. Jednak ważne jest to, że nałożone ograniczenia są równoważone przez to, co przyjemne: braterstwo, radość życia, werwę, wzajemną pomoc itp. Jeśli nie są zbyt restrykcyjne, pozwalają dziecku odkryć zasoby, którymi dysponuje, to, że szczęście nie kryje się w bogactwie, ale w radości płynącej z wzajemnej miłości i dzielenia się ze sobą nawzajem.
Konflikty we wczesnym dzieciństwie nie determinują przyszłości
Dzieci żyjące „jak pies z kotem” mogą żyć w świetnej komitywie w życiu dorosłym. Rodzeństwo jest podstawą i siłą. Więzi braterskie zapewniają często poczucie bezpieczeństwa i opiekę. I choć można się posprzeczać z bratem i siostrą, nie można się z nimi rozwieść! Koniec końców i tak zostajemy rodziną.
Nie należy się zbytnio niepokoić o przyszłość
„Odpuszczenie” pozwala drugiej osobie żyć własnym życiem. Jeśli rodzice żyją w ten sposób, bracia i siostry będą odtwarzać ich sposób działania. Dzięki temu unika się toksycznych relacji i rodzi się wzajemna pomoc. Jeśli dziecko było wystarczająco kochane za to kim jest, a nie za to, co wnosi, będzie miało zasoby wystarczające na to, by poradzić sobie w życiu, bez względu na to, jaką drogę i powołanie życiowe obierze.
Rodzina, która się modli to rodzina, która jest razem i… jest szczęśliwa!
Modlitwa jest czymś kluczowym w życiu rodziny. Stanowi najbardziej pewny środek do tego, by wszyscy pozostali w jedności, bez względu na kryzysy, które mogą się przydarzyć po drodze. Święta Teresa z Kalkuty, która zachęcała rodziny do codziennej wspólnej modlitwy, powtarzała, że „rodzina, która się modli, to rodzina, która jest razem”.
Stéphanie Combe
Czytaj także:
Rodziny wielodzietne – sekret dobrze zorganizowanych mam
Czytaj także:
Wielodzietni. Kilka rzeczy, których możecie o nich nie wiedzieć