separateurCreated with Sketch.

Sposób świętych Ludwika i Zelii Martin na pokonywanie życiowych prób

ZELIE LOUIS MARTIN
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Edifa - 04.05.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

W tych absolutnie wyjątkowych okolicznościach, w jakich przychodzi nam obecnie funkcjonować, zupełnie zrozumiałe jest, że czujemy się zestresowani, zdezorientowani czy też przygnieceni tym, co się dzieje. Bieżąca sytuacja może powodować autentyczne cierpienie. Do czego jednak prowadzi ta ogromna udręka? Jak stawić jej czoła? Odpowiedzi poszukajmy u Ludwika i Zelii Martin.Cierpienie jest częścią życia. W trakcie trwania pandemii niektórzy święci pomagają nam lepiej zrozumieć i przezwyciężyć te trudne chwile. O. Jean-Marie Simar, który był wieloletnim kustoszem sanktuarium Ludwika i Zelii Martin w Alençon (Francja), odkrywa przed nami sekret tej pary małżonków, jak nie tracić ducha w życiowych próbach.

 

Czy trzeba cierpieć, aby zostać świętym?

Nie. Ponieważ w niebie jesteśmy święci bez cierpienia. Ale na ziemi, święci czy nie, wierzący czy nie, czy tego chcemy czy nie, prędzej czy później zetkniemy się z cierpieniem. Chrześcijanin, który pragnie być świętym przyjmuje je i ofiaruje w łączności z Męką Chrystusa. W ten sposób się do Niego upodabnia.

 

W jakim wymiarze cierpienie może być „odkupieńcze”?

Jedynie cierpienia Jezusa ofiarowane z miłości mają moc odkupieńczą, On sam nas odkupił. Ale Bóg zechciał włączyć nas w swój plan zbawienia. Czytamy o tym u świętego Pawła: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24).

Możemy zatem mówić za świętym papieżem Janem Pawłem II o cierpieniu „współodkupieńczym”. To oznacza, że tak jak Matka Bolesna, łączymy wszelkiego rodzaju nasze cierpienia (chorobę, ból…) z cierpieniem Chrystusa za zbawienie bliźnich. W ten sposób nasze cierpienie zyskuje nieopisaną i niezmierzoną wartość. Aby tak się stało, wystarczy powiedzieć Jezusowi: „Ofiaruję Ci je za nawrócenie braci, w intencji pokoju na świecie…”.

 

Święta Zelia Martin dużo mówiła o tym, żeby pogodzić się z cierpieniem. Czy właśnie taką postawę mamy przyjąć czy też przeciwnie – walczyć?

Bóg nie chce cierpienia, nigdy go nie chciał, tak jak nigdy nie chciał jego źródła: grzechu. To nie On zsyła nam cierpienie w ramach kary, jak się niektórym czasem wydaje. Dlatego też można uczynić wszystko, by zapobiec, ulżyć czy też odjąć komuś cierpienie. Tak właśnie czyniła Zelia, prosząc w modlitwie o swoje uzdrowienie, udała się nawet do Lourdes… Ale z drugiej strony, nie buntowała się przeciw Bogu, wszystko przyjmowała i powierzała swe życie w Boże ręce, o czym napisała do swojej bratowej: „Najlepiej oddać wszystkie sprawy w ręce dobrego Boga i czekać na to, co się wydarzy ze spokojem, zawierzając Jego woli. Tak właśnie usiłuję czynić” (Correspondance familiale 45). Walczyła ona zatem o to, by zawierzyć woli Bożej, a nie o to, by za wszelką cenę uniknąć cierpienia.

 

Cierpienie może prowadzić do buntu wobec Boga. Czy u Martinów nie było nawet cienia buntu?

Ludwik i Zelia, dzięki życiu wewnętrznemu i sakramentalnemu, jakie prowadzili, dzięki swej gorliwości, by żyć Ewangelią, doświadczyli w sercu tak ogromnego wzrostu miłości do Boga, że nie było tam miejsca na bunt. Wręcz przeciwnie, przepełniało ich współczucie dla udręk, jakie Chrystus i Matka Bolesna znieśli z miłości do nas. Mieli świadomość tego, że cierpienie w łączności z Nimi jest łaską. To współczucie względem Ukrzyżowanego sprawiło, że jeszcze bardziej ukochali bliźnich, w szczególności ubogich.

 

Czy jest coś takiego jak „sposób Martin” na pokonywanie trudności?

Ze wzrokiem utkwionym w Ukrzyżowanego i Jego Matkę małżonkowie Martin zrozumieli odkupieńczą wartość cierpienia znoszonego i ofiarowanego z miłości. Oto dlaczego bez pytania ani protestów wobec Boga każdego dnia zgadzali się na krzyż, zarówno ten najmniejszy, jak i ten najcięższy. Siłę do tego czerpali z codziennej Eucharystii i Komunii Świętej, gdyż każdego dnia uczestniczyli we mszy świętej. Dlatego też cierpienie dla nich oraz ich dzieci stało się błogosławieństwem. Cierpiąca już na raka Zelia powiedziała kiedyś: „Jeżeli ofiara z mego życia wystarczyłaby, aby Leonia została świętą, z chęcią bym ją poniosła” (Correspondance familiale 184).

Fragmenty zebrał: Luc Adrian



Czytaj także:
Miłość od pierwszego wejrzenia. Romantyczna historia Zelii i Ludwika Martin


LUDWIK MARTIN
Czytaj także:
Niezwykła nowenna do św. Ludwika Martin za cierpiących na depresję

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.