Zawierzyć się Maryi na 100%
Odkąd pamiętam Maryja była obecna w moim życiu. Jako dziecko modliłem się na różańcu z kredek i przyznam, że bardzo mi się podobała perspektywa takiej Mamy, która czuwa, zna i kocha, a do tego jest w niebie. W liceum poszedłem pierwszy raz na Poznańską Pieszą Pielgrzymkę i okazało się, że w chwili gdy nie miałem już sił, mocno ściskałem różaniec i każde „Zdrowaś Maryjo” pozwalało iść do przodu, na Jasną Górę.
Lata mijały, a ja zawsze miałem, gdzieś w sercu Mamę Maryję, która dodawała mi sił. Jednak jako ksiądz z siedmioletnim stażem stwierdziłem, że pragnę być z Nią złączony jeszcze ścisłej. Przemodliłem to i wiedziałem, że chce się Jej zawierzyć, zwłaszcza Jej Niepokalanemu sercu, tak na serio, na 100%. Rozpocząłem 33-dniowe rekolekcje, a po ich zakończeniu, podczas mszy, którą sprawowałem, uklęknąłem i wobec zgromadzonych w kościele parafian oddałem się Maryi.
Czy Maryja jest moją Mamą?
Czy żałuję? Nie, po stokroć nie. Zawsze, gdy zaczynam się gubić, wystarczy, że poproszę Ją o pomoc, a zawsze wskaże mi drogę do Jezusa. Różaniec jest nieodłącznym elementem mojej codzienności. W każdej kieszeni, torbie, plecaku mam go i odmawiam w wolnych chwilach. Gdy jest źle, trudno i mam dosyć całego świata to siadam, chwytam za paciorki, albo za medalik z Niepokalanym Sercem Maryi i czuję, że nie jestem sam.
Czy Maryja jest moją Mamą? Zdecydowanie tak! Wie nawet więcej o mojej codzienności niż moja ziemska rodzicielka.
Ks. Andrzej