separateurCreated with Sketch.

Spoglądamy na Jerozolimę oczami Jezusa. Podróżnik i biblista śladami Chrystusa

Model Drugiej Świątyni Jerozolimskiej

Model Drugiej Świątyni Jerozolimskiej

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Podróżnik – Jan Mela i biblista – o. Łukasz Popko OP zabierają nas w niezwykłą podróż po Ziemi Świętej, którą obejrzymy oczami samego Jezusa.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Najważniejsze miejsce Żydów

Jan Mela: Mamy przed sobą majestatyczny widok, panoramę Jerozolimy. Czy to jest to miejsce, ten moment, w którym Jezusowi, podobnie jak nam, wyłonił się widok całego miasta, nad którym On gorzko zapłakał?  

o. Łukasz Popko OP: Musiało to być gdzieś tutaj, bo jesteśmy na drodze między Jerozolimą i Betanią. Oczywiście nie widział dokładnie tego samego, co my, ponieważ wtedy jeszcze istniała świątynia jerozolimska, która stała na miejscu meczetu Skały. Za to widział, tak jak my, potok Cedron czy te same mury miejskie. To jest też jeden z takich widoków, który jednocześnie jest i chwałą Jerozolimy, i jej tragedią. 

JM: Jezus już wtedy miał świadomość, że to, co przed sobą widział, zostanie zburzone. Nie pozostanie kamień na kamieniu.  

JM: On nie był pierwszym prorokiem, który zapowiadał zniszczenie Jerozolimy. Byli przed Nim inni, prorocy Starego Testamentu, jak Jeremiasz. Jerozolima została już raz zniszczona w czasach Nabuchodonozora, jeszcze w VI wieku przed Chrystusem. Nic więc dziwnego, że niektórzy ludzie porównywali Jezusa Chrystusa do Jeremiasza, bo tak jak Jeremiasz, i On zapowiadał zniszczenie Jerozolimy. To też jest ważny wątek w historii Jego męki, ponieważ później, na procesie Jezusa, będą świadkowie, którzy powiedzą, że to właśnie Ten, który zapowiadał, iż zburzy świątynię. Stało się to jednym z podstawowych argumentów dla ukrzyżowania Jezusa.  

JM: A skoro Żydzi mieli już doświadczenie burzenia i odbudowywania świątyni, nic dziwnego, że ten argument był taki mocny.  

Ze świątyni nie pozostał żaden fragment, bo Ściana Płaczu jest tylko częścią muru oporowego wokół dawnej budowli. Teraz siedzimy w miejscu, gdzie niegdyś było jedno z głównych wejść do niej, na schodach prowadzących do świątyni od południa. Dlaczego świątynia była tak ważnym miejscem dla Żydów?  

Ostatnie dni Jezusa – okładka książki

ŁP: Dlatego, że to było jedyne miejsce, jedyna świątynia Boga, Boga Izraela. Inaczej niż w jakichkolwiek innych religiach starożytności. To było jedyne miejsce, w którym można było składać ofiary Bogu Izraela. Żydzi zawsze pozostawali w związku z tym konkretnym miejscem geograficznym. Wszyscy Żydzi z całego świata, czy mieszkali w Rzymie, czy w Mezopotamii, czy w Egipcie, przyjeżdżali tutaj na pielgrzymki, tutaj słali swoje ofiary. To było miejsce, w którym doznawali łaski. 

Ten związek Żydów z Jerozolimą oczywiście dalej trwa. Do tej pory jest ona szczególnie ważna jako miejsce ich jedności. Przyjeżdżają tutaj na wielkie trzy święta pielgrzymkowe, czyli Paschę, Sukkot i Pięćdziesiątnicę, inaczej Szawuot. Nie ma kultu świątynnego, natomiast to, że trzeba przyjść do Jerozolimy w czasie trzech świąt pielgrzymkowych, dalej Żydów obowiązuje i jest podstawą ich tożsamości. To okazja do świętowania i to tworzy centrum życia żydowskiego na całym świecie, niezależnie od tego, czy są w Australii, czy w Nowym Jorku.  

JM: Czyli każdy Żyd powinien tutaj przyjechać w czasie tych trzech świąt? 

ŁP: Czy powinni przybywać tutaj z całego świata, to nie jestem pewien, ale to jest prawo, które obowiązuje religijnych Żydów mieszkających w Ziemi Świętej.  

Oczyszczenie świątyni

JM: Tuż za nami dokonało się jedno z ważniejszych wydarzeń, które być może przypieczętowało skazanie Jezusa – wypędzenie handlarzy ze świątyni. Powiedz mi, czy to targowisko odbywało się w jednym miejscu, na całym placu świątynnym, czy może także tutaj, na schodach?  

ŁP: Trzeba pamiętać, że świątynia jerozolimska, ściśle rzecz biorąc, to był dość mały budynek. Bardzo wysoki, ale mały, na wielkim publicznym placu. To co my zwykle nazywamy esplanadą świątyni, to jest właściwie coś takiego jak starożytna agora albo forum otoczone z czterech stron kolumnadą, a w środku była świątynia, czy też strefa zarezerwowana tylko dla Żydów. Cały ten plac publiczny był taką strefą na wpół świętą, to znaczy tam byli poganie, działy się różne rzeczy, spotykali się tam filozofowie czy też nauczyciele, jak Jezus Chrystus, który dyskutował na przykład z faryzeuszami. Te Jego spory miały miejsce na placu, nie w świętym miejscu, gdzie stał ołtarz i które było zarezerwowane wyłącznie dla tych, którzy składają ofiary, i dla  kapłanów. To się dzieje w bliskiej odległości od świątyni, ale nie konkretnie w niej. 

Jesteśmy teraz przy głównym rytualnym wejściu do świątyni. Patrzymy na południe. Przed nami roztacza się piękny widok na dolinę Cedronu, w dole jest sadzawka Siloam. Ludzie dokonywali tam obmyć rytualnych, przygotowując się do wejścia do świątyni. Po drodze kupowali ofiary, a handel miał zapewne miejsce także tutaj. Wymieniano się nie tylko ideami, ale jak to na rynku bywa, ludzie handlowali też pieniędzmi. Był kantor wymiany walut, to znaczy arcykapłani przyjmowali na ofiarę określony typ pieniędzy. To musiało być srebro dobrej jakości.  

JM: Wspomniałeś o miejscu, gdzie można było kupić ofiary. Skoro Jezus był uznawany za takiego pobożnego Żyda, to dlaczego żaden z ewangelistów nie wspomina o tym, aby Jezus sam przychodził do świątyni składać ofiary?  

ŁP: Łukasz pisze o tym, że gdy Jezus był mały, chodził na pielgrzymki razem z rodzicami, tak jak dzisiaj Żydzi na święta pielgrzymkowe. I wtedy prawdopodobnie składali w ofierze to, czego wymagał rytuał. Natomiast rzeczywiście nigdzie nie napisano, żeby już jako dorosły składał jakąś ofiarę. Czytamy o tym, że przychodzi do świątyni, ale w ogóle nie wspomina się, żeby zbliżał się do ołtarza. Mamy jedynie wzmiankę o portyku Salomona, portyku królewskim, który był jakby na obrzeżach, wokół świątyni, forum, czyli w miejscu, gdzie się spotykają Żydzi idący składać ofiary, ale także obcy. Myślę, że to jest dobra metafora tego, jakie w ogóle Jezus zajmuje miejsce w tym starożytnym świecie. On trochę tak naprawdę stoi w drzwiach i mijają Go Żydzi, którzy składają ofiary, ale też ludzie, którzy są ciekawscy, może tacy pielgrzymi jak ty, trochę zagubieni. Przed drzwiami stoją trędowaci, którzy dalej nie mogli wejść. Jest to więc dobry obraz tego, kim Jezus był, jak widział siebie w tym społeczeństwie.  

JM: Przez ten ostatni tydzień w Jerozolimie, przed Paschą, Jezus, można powiedzieć, bardzo się narażał swoim nauczaniem; krytykował uczonych w Piśmie, dokonywał cudów w szabat, a przede wszystkim działał w świątyni. I może to już za daleko idąca teza, ale jak myślisz, gdyby nie postępował w tak jawny sposób, mógłby jeszcze spokojnie nauczać? Czy możemy powiedzieć, że On wręcz wybrał sobie dokładnie taki termin swojej śmierci, czas Paschy? 

ŁP: Na pewno to sugerują ewangeliści, zwłaszcza synoptycy, czyli Marek, Mateusz i Łukasz. U nich moment Paschy rzeczywiście jest znaczący. W Ewangelii św. Jana wypędzenie kupczących ze świątyni ma miejsce na samym początku działalności i to potwierdza też perspektywę Jana, który nie tyle mówi o chronologii, ile o wadze wydarzeń. To jest coś, co było decydującym elementem w misji Jezusa, w Jego tożsamości. 

JM: W takiej też Jego radykalności. 

ŁP: Zauważ, co On powiedział: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). To jest absolutnie ambiwalentne: świątynia jest bardzo ważna, ale to nie jest ta świątynia. Nie jest taka jak trzeba; należy coś z tym systemem zrobić. I oczywiście nie chodzi o budynek. Jezus mówi o świątyni swojego ciała. Tak to nam przekazał Jan jako główną wiadomość i perspektywę, którą przyjął Jezus. 

JM: Czy prorok może umrzeć poza Jerozolimą? 

ŁP: Tam pada takie pytanie. Jerozolima jest stolicą. To, co się tam dzieje, ma konsekwencje dla całej religii. Ludzie się zastanawiali, czy Jezus przyjdzie na Paschę, wiedząc o tym, że ryzykuje życie. Mamy takie sceny w ewangeliach, w których nawet uczniowie są świadomi, że to jest niebezpieczne. Mówią: „choćby ci grozili, pójdziemy za tobą” (por. Łk 22,33). Albo jak w tym słynnym dialogu z Piotrem, w którym apostoł mówi: „Choćby cię inni porzucili, ja cię nie porzucę” (por. Mt 26,33). Jak będzie później, to się okaże. 

JM: Jak mogło wyglądać przegonienie handlarzy ze świątyni? Siedzimy w tym miejscu, na schodach, którymi Jezus wszedł przez tę bramę. I co dalej?  

ŁP: To będzie oczywiście jakaś rekonstrukcja. Zszedł z  Góry Oliwnej, przeszedł przez potok Cedron. Czy dokładnie tą bramą? Być może, bo to była brama rytualna, najważniejsza, która prowadzi do różnych mykw. Powiedzmy, zsiadł z osiołka, bo tu już pewnie nie był mu potrzebny. Jest powiedziane, że sporządził bicz ze sznurków. Trzeba sobie też wyobrazić skalę wydarzenia, uchwycić proporcje. W trakcie Paschy na ulicach, a tym bardziej na placu świątynnym są tysiące ludzi. To forum to ogromna przestrzeń, jedna piąta starożytnej Jerozolimy. Kilkaset metrów z jednego krańca na drugi. Tysiące ludzi, być może nawet dziesiątki tysięcy, gromadzą się na placu, pośrodku którego jest świątynia. Nie ma mikrofonów, więc gdy dajmy na to ktoś w jednym miejscu krzyczy, to ludzie z drugiego końca mogą nic o tym nie wiedzieć, nie słyszeć tego. Jeżeli nawet Jezus spektakularnie przewrócił trzy stoły, to niekoniecznie musiało to być coś, co wszyscy ludzie od razu zauważyli. Pewnie mógł zrobić z nimi porządek, zanim miejscowa policja czy straż świątynna zorientowała się, że coś się dzieje. 

Nie chodziło oczywiście o to, że chciał teraz do każdego podchodzić i żądać: „proszę opuścić teren świątyni”, wypisywać im mandaty za złe sprawowanie. Wyglądało to jak znak prorocki. Wypowiedział zdanie, cytując Izajasza, że to ma być miejsce modlitwy dla wszystkich narodów, a nie jaskinia zbójców. Podpiera się więc autorytetem proroków, podejmuje temat, o którym mówili też prorocy w Starym Testamencie. Chodziło o gest, o wiadomość nie tyle nawet dla sprzedających, ile bardziej dla tych, którzy z Nim przy szli, przede wszystkim dla Jego uczniów. 

Oczywiście poszła fama i opowieść o tym wydarzeniu przyniosła swój efekt. Doszła do arcykapłanów, ludzie ją podjęli i stała się powodem do oskarżenia, że Jezus chce zmienić nasze zwyczaje, a jaki On może mieć autorytet, że chce zniszczyć świątynię.  

Konflikt w świątyni to nie jest konflikt ekonomiczny, lecz konflikt autorytetu. Tu nie chodzi o pieniądze. Jezus nie chciał przecież wprowadzić nowych podatków ani wziąć tych środków dla siebie. Dużo wyjaśniają pytania, które mu wtedy zadają arcykapłani: „Jakim prawem to czynisz? Kim ty jesteś, że korygujesz nasze zwyczaje?”. Być może część Żydów zgodziłaby się z tym, że nie powinno się już w tym miejscu handlować. Możemy powiedzieć, że to są kwestie administracyjne. Tylko jaką Jezus ma władzę czy autorytet? Dlaczego wchodzi w tę przestrzeń? W tej sytuacji zdecydowanie zajął miejsce lidera religijnego, które przypisują sobie albo arcykapłani, albo uczeni w Piśmie, albo rabini.  

Kamienie, po których chodził Jezus

JM: Mówisz, że wówczas był tu straszny harmider. Mnóstwo ludzi. A dlaczego teraz, gdy tu siedzimy, jest tak cichutko? Nie ma już tutaj bramy do świątyni. Czy dlatego właśnie nie ma tu turystów? 

ŁP: Tak, może na szczęście. Większość turystów skupia się obok tak zwanej Ściany Płaczu, bo tam geograficznie jest troszkę bliżej miejsca świętego. I to też miejsce, do którego przyjeżdżają wielcy tego świata i tam wkładają karteczki. A dawna brama do świątyni została zabudowana jeszcze w średniowieczu. 

Natomiast jeżeli byśmy się zastanowili, o które mury rzeczywiście Jezus mógł się opierać, po których kamieniach chodzić i których ścian dotykać, to byłoby to raczej tutaj. Ta ściana, pod którą siedzimy, pewnie była przesłonięta jakimiś budynkami w tamtym czasie. Był tu bazar, ktoś sprzedawał frytki… ziemniaków co prawda wtedy nie było, więc, powiedzmy, jakieś inne miejscowe przekąski. Ale w tym miejscu była brama prowadząca do świątyni, tu było wejście. Jeżeli Jezus, tak jak większość ludzi, wchodził tędy, to dotykał tych ścian, bo przy wejściu przechodnie naturalnie musieli się o tę ścianę opierać. Ja bym raczej tutaj wkładał swoje karteczki.  

Dla jeszcze lepszego uchwycenia wyobraź sobie, że jesteśmy przed jednym z wielu wejść na wielki stadion, więc nie wiemy, którym z nich konkretnie Jezus wszedł na plac świątynny. Jest wiele możliwości, zależnie od tego, skąd przychodził. Jeżeli schodził z Góry Oliwnej, to bardziej prawdopodobne, że wszedł od północy, od strony twierdzy Antonii. Jeżeliby szedł zgodnie z obowiązującym zwyczajem, przygotowując się, modląc, to musiałby iść od Siloam. Jest też w Ewangelii opisany taki moment, kiedy Jezus rozmawia z człowiekiem niewidomym od urodzenia i mówi: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloam” (J 9,7). Wydaje się więc, że często nauczał w portyku królewskim, tu, gdzie siedzieliśmy. 

JM: Wbrew częstemu mniemaniu Ściana Płaczu nie stanowi części muru samej świątyni. 

ŁP: Nie, to jest mur oporowy z ogromnych bloków, który Herod Wielki wybudował po to, żeby poszerzyć Wzgórze Świątynne. Chciał zbudować właśnie to wielkie forum, trochę również dla swojej chwały. 

JM: Jak to miejsce się zmieniało przez dwa tysiące lat? 

ŁP: Siedzimy pod południowym murem świątyni, poza murami Jerozolimy, natomiast za czasów Jezusa cały ten teren aż do Siloam w dole, był objęty murami miejskimi i  nawet góra Syjon znajdowała się w  ich obrębie.  Mur oporowy świątyni od południa z czasem stał się właściwie murem miejskim. Jest bardzo wysoko postawiony, więc łatwo go bronić. Krzyżowcy dobudowali część murów, przez co trochę odcięli część Jerozolimy Południowej. Natomiast za czasów Jezusa te mury ciągnęły się aż do doliny Cedronu, aż do sadzawki Siloam, gdzie się spotyka dolina Cedronu z Gehenną. To jest pierwsza różnica, czyli te ruiny i domki koło nas byłyby jeszcze w środku miasta. Ponadto widać, że schody, na których siedzimy, są częściowo zrekonstruowane. Zabudowano je w czasie bizantyjskim, kiedy miejsca nie użytkowano już jako świątyni żydowskiej. Ludzie zaczęli się po prostu na nich budować i dlatego mamy tutaj taki miszmasz wykopalisk. 

JM: Czyli to są fragmenty domów? 

ŁP: Domów z cysternami. Takich, jakie zwykle widuje się na zboczach wzgórz. Te schody, na których teraz siedzimy, nie są zniszczone, ponieważ to jest rekonstrukcja, która prowadzi nas do bramy Huldy. Natomiast schody obok zachowały się znacznie lepiej. 

JM: Cały czas przeszkadza nam jakaś trąbka. 

ŁP: Szofar. Jesteśmy w czasie Sukkot, więc pobożni Żydzi grają nam od czasu do czasu. Te same dźwięki mogły się rozlegać za czasów Jezusa, bo to są tradycyjne instrumenty z rogu baraniego.  

Fragment książki Jana Meli i o. Łukasza Popko OP „Ostatnie dni Jezusa”. Wydawnictwo „W Drodze”

Tytuł, śródtytuły i lead pochodzą od redakcji Aletei.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.