Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
- Wiara przekazywana jest przede wszystkim w rodzinie, poprzez styl życia, nie przez pobożne nauki – mówi ks. Kazimierz Seta, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w podwarszawskiej Zielonce. To w tej parafii dobiega właśnie końca pilotażowy program przygotowania dzieci do Pierwszej Komunii św. poprzez pracę z rodzicami.
Spotykają się oni w małych grupkach prowadzonych przez katechistów, którzy ukończyli specjalny kurs prowadzony przez Wydział Teologiczny UKSW. W rozmowie z KAI, ks. Seta opowiada o programie przygotowania z perspektywy proboszcza parafii.
Program prowadzony obecnie w Zielonce w formie pilotażu zainicjowany został już 13 lat temu przez ks. Marcina Węcławskiego w archidiecezji poznańskiej. Podjęty został przez Wydział Teologiczny UKSW, który prowadzi kurs oraz formację stałą dla świeckich katechistów.
W ramach przygotowania do Pierwszej Komunii św. oprócz kilku spotkań ogólnych dla dzieci i rodziców prowadzone są comiesięczne spotkania w małych grupkach dla rodziców. Otrzymują oni wówczas m.in. zadania do przepracowania z dziećmi w domu.
KAI: Zdecydował się Ksiądz na przeprowadzenie w parafii pilotażowego programu przygotowania do Pierwszej Komunii św. poprzez przygotowanie rodziców – dlaczego?
Ks. Kazimierz Seta: Już od ponad 20 lat ( od 7 lat w parafii w Zielonce) prowadzę przygotowanie do Pierwszej Komunii św. poprzez pracę z rodzicami. Prowadzę cykl katechez dla rodziców i daję im pewne materiały, które pomagają katechizować dzieci w domu. Dzieci mają też różne spotkania i nabożeństwa, podczas których można zaobserwować owoce ich pracy z rodzicami.
To praktykuję od wielu lat i mam informacje zwrotne od rodziców – że to im pomaga, że dla wielu jest to coś, co budzi wiarę. Dlatego, gdy pojawiła się propozycja, by takie przygotowanie poprowadzić w jeszcze bardziej zaawansowanej formie, z wielką radością się tego podjąłem.
KAI: Na czym polegało to „zaawansowanie”? Co w programie było nowe w stosunku do tego, co Ksiądz praktykował wcześniej?
- Nowością była praca w grupach prowadzonych przez katechistów. Ja mogłem sobie pozwolić na katechezę dla kilkudziesięciu osób. Zupełnie inaczej jest gdy pracuje się w grupie 8 osobowej, z animatorem; gdy jest to grupa stała, w której wszyscy się znają i po kilku spotkaniach nie ma już takiego lęku przed odezwaniem się. W takich grupach ludzie się otwierają i jest to dla nich bardzo duża korzyść.
KAI: Dlaczego praca z rodzicami? Dlaczego jest to tak istotne?
- Przekaz wiary odbywa się w rodzinie i to rodzice są jej pierwszymi nauczycielami i wychowawcami. Dzieci patrzą na nich. Przekaz wartości odbywa się poprzez styl życia a nie pobożne nauki, jak katechezy czy homilie. Dzieci idą śladami ojca i matki. Ich decyzje życiowe pokazują, czy chrześcijaństwo przeżywane przez rodziców jest zwykłą naturalną religijnością czy żywą wiarą dającą doświadczenie obecności Boga w życiu codziennym.
Dlatego tak istotne jest pomóc rodzicom, by mogli poprzez swój styl życia pomagać dzieciom, by z nimi rozmawiali. W niektórych rodzinach to rzecz rzadko spotykana, by wspólnie rozmawiać o Bogu. Tego rodzaju program może stanowić pewną zachętę i ułatwienie dla rodziców.
Kościół uczy, że to rodzice są przede wszystkim odpowiedzialni za przekaz wiary. Katecheza, ksiądz w Kościele ma pełnić tylko funkcję pomocniczą. Ktoś powiedział, że dawniej Kościół uczył dorosłych a błogosławił dzieci. Dziś odwrotnie – uczy dzieci, błogosławi dorosłych. Trzeba wrócić do korzeni.
Wielu dorosłych, nawet wierzących i praktykujących ma wtórny analfabetyzm. Jeśli ktoś ich by się spytał; „Po co chodzisz na Mszę św.? Co tu się właściwie dzieje?” – mieliby problem z odpowiedzią, bo działają automatycznie bez głębszej refleksji. Gdy na nowo odkrywają te podstawowe rzeczy, które pozapominali, gdy na nowo odkrywają pewne głębokie prawdy – bardzo się cieszą.
Oczywiście jest cześć rodziców, która się wcale nie angażuje. I ci nie korzystają.
KAI: Jak Ksiądz mógłby podsumować kończący się program pilotażowy? Udało się?
- Ostatecznego podsumowania będzie można dokonać w oparciu o wyniki ankiety, którą wypełnią rodzice dzieci uczestniczących w programie. Już teraz jednak mamy wiele pozytywnych informacji zwrotnych. Rodzice mówili, że to im pomaga, że to jest dla nich odkrycie. Dla niektórych to było pierwsze doświadczenie pracy w grupie, w której można dzielić się wiarą, rozmawiać o Bogu.
Z mojej perspektywy oceniam ten program bezwzględnie pozytywnie. Wymaga on wiele trudu i wysiłku, ale ma ogromną wartość. To też szansa na ewangelizację. Do Pierwszej Komunii ludzie posyłają dzieci jeszcze dość masowo, nawet jak sami są bardzo zaniedbani religijnie, daleko od Kościoła.
Zetknięcie się z takim przygotowaniem może być dla nich zupełnie nowym spojrzeniem na Kościół. To nie jakiś prywatny folwark księdza, który robi co robi, bo musi, bo taki jest jego zawód. Okazuje się, że są świeccy, którzy mają swoje obowiązki, swoją pracę, swoje rodziny i przyjeżdżają z innej parafii, czasem z daleka – by służyć. I nikt im za to nie płaci!
KAI: Jak ocenia Ksiądz współpracę z katechistami w ramach programu?
- Bardzo dobrze. To jest początek wiec trzeba jeszcze pewne rzeczy wypracować, zwłaszcza w dziedzinie wzajemnej komunikacji. Natomiast obecność katechistów, ich świadectwo to coś szczególnie istotnego.
W tym miejscu chciałbym też na ręce ks. prof. Tomasza Wielebskiego i diakona Romana Wojciechowskiego, jako organizatorów programu, pogratulować Uniwersytetowi Kardynała Stefana Wyszyńskiego, że poprzez kurs teologii dla świeckich i kurs na katechistę prowadzi formację świeckich do takiej pracy. To jest błogosławiona działalność Uniwersytetu. Dzięki temu mamy ludzi z misją kanoniczną i błogosławieństwem Kościoła do tego, żeby nauczać. Obecność katechistów świeckich we wspólnocie Kościoła i w parafii – to jest naprawdę przyszłość.
Mam zresztą nadzieję, że w dalszej perspektywie kolejne osoby w parafii będą się włączać w tę posługę.
KAI: Czy w ramach pilotażu były jakieś trudności? Co można by było zrobić lepiej?
- Można by było poprawić komunikację z animatorami, zwłaszcza w kontekście monitorowania frekwencji. Zasadniczo była ona bardzo dobra, natomiast kilka osób z pewnych względów bardzo słabo uczestniczyło i być może przy lepszej komunikacji można by im było lepiej i wcześniej pomóc. Jak mówiłem jednak, frekwencja była bardzo dobra a ewentualne nieobecności rodzice z własnej inicjatywy „odrabiali” na bieżąco na dodatkowych spotkaniach lub uczestnicząc w spotkaniach w innych grupach.
Jeśli chodzi o trudności – wyzwaniem jest logistyka, bo program wymaga pewnej infrastruktury w parafii. Jeśli jest wiele grup – musi być wiele sal. Wyzwaniem są też narzekania w trakcie pierwszych spotkań – że za wiele, że za bardzo męczące. Chcę jednak podkreślić – gdy rodzice zaczynają widzieć skutki, owoce tej pracy i dla dzieci i dla nich samych – przestają narzekać. Tak to jest, że rzeczy piękne i wartościowe najczęściej nie są łatwe.
KAI: Czy zdarzyło się, że jakieś osoby „odpadły” w czasie kursu?
- Nie, nikt nie zrezygnował. Ale były osoby – niewiele – które się przez ten kurs „prześlizgnęły”. Trudno. Ich wybór. W tym przygotowaniu przecież nie chodzi o to, by je „zliczyć”. To zupełne pomylenie pojęć. Tu tylko można zyskać. Każdy ma jednak wolność. Nie chce zyskać – to nie.
KAI : Czy w ramach programu coś Księdza zaskoczyło?
- Chyba nie. Jest we mnie tylko radość, że to się odbywa. To w jakimś sensie realizacja moich marzeń – o formacji dorosłych w parafii poprzez pracę w grupach, poprzez dialog, interaktywność, poprzez słuchanie Słowa Bożego, osobiste zaangażowanie dzielenie się doświadczeniem Boga. Nieraz próbowałem to robić, pewne elementy udawało się realizować. To jednak, że tym razem udało się w większym zakresie, jest dla mnie wielką radością i zamierzam to kontynuować.
KAI: Właśnie – co dalej? Jakie plany na przyszłość?
- Ten program zamierzam kontynuować w kolejnych latach. Rodziców, którzy uczestniczyli w tegorocznym przygotowaniu zapraszam do kontynuowania formacji w licznych grupach i wspólnotach, które funkcjonują w naszej parafii.
Praca w ramach roku rocznicowego będzie raczej minimalna – z uwagi na nasze fizyczne możliwości. Przewidziane są 2 lub 3 spotkania dla rodziców. By uroczyście świętować rocznicę trzeba też spełnić pewne warunki, tzn. podjąć praktykę sakramentalną.
Dla mnie takim minimum jest odbycie 3 pierwszych piątków. Bywa, że dziecko po Pierwszej Komunii św. nie podejmuje praktyki w ogóle. Idzie do spowiedzi po roku – bo rocznica. W takim wypadku nie ma sensu tej rocznicy uroczyście świętować. To tak, jakby małżeństwo zaraz po ślubie zaczęło żyć w separacji a potem chciało uroczyście świętować jakiś jubileusz…
KAI: Czy widzi Ksiądz potrzebę przygotowania w podobnej formie – poprzez pracę w grupkach – również do innych sakramentów?
- Taką pracę w grupkach prowadzimy z młodzieżą w ramach przygotowania do bierzmowania. Angażujemy to świeckich, którzy należą do różnych wspólnot w parafii, również młodych, którzy mają własną formację. Do chrztu mamy jedną katechezę dla rodziców albo kilka, gdy żyją oni w związku niesakramentalnym a nie mają przeszkód do zawarcia sakramentu.
Chodzi o to, by im uświadomić, że chrzest dziecka to zobowiązanie do podjęcia pewnej drogi życiowej. Czasem tacy ludzie decydują się na małżeństwo. Czasem jednak czekają – bo choć żyją razem i mają dziecko, wcale nie są pewni, że się kochają, że jest między nimi zaufanie, decyzja o wierności, chęć bycia razem do końca życia. Boją się.
Jeśli chodzi o przygotowanie do małżeństwa to obserwujemy znaczny spadek liczby par przygotowujących się do małżeństwa sakramnetalnego. Proponujemy cykl 10 spotkań dla narzeczonych. Ostatnio uczestniczyła w nim jedna para.
Widzę potrzebę, by rozwijać tego rodzaju formację dorosłych, również w ramach przygotowania do innych sakramentów, ale to wymaga całego zastępu świeckich katechetów, którzy są gotowi służyć. To program na przyszłość.
Przyszłość parafii widzę w małych grupkach. Bardzo mocno akcentował to ks. Blachnicki, mówiąc o parafii jako wspólnocie wspólnot. Mówili o tym również papieże Jan Paweł II i Benedyk XVI – że może się zdarzyć, że Kościół instytucjonalny będzie bardzo mocno ograniczony. Przetrwa wówczas w małych wspólnotach, w które dużo trudniej jest uderzyć. Przetrwa w rodzinach. Stąd tak nasilona walka z rodziną. Praca w kierunku budowania małych wspólnot to przygotowanie na trzęsienie ziemi, które być może nas czeka i które dzięki tym wspólnotom będziemy mogli przeżyć.
KAI: Czy czuje się Ksiądz wyjątkiem, czy podobne działania podejmują też inni proboszczowie w Księdza otoczeniu?
- Wydaje mi się, że takie myślenie o parafii stopniowo narasta, choć w różnych miejscach jest różnie. Wyraźniej potrzebę formacji dorosłych, budowania wspólnot widzą ci księża, którzy związani są z jakimś ruchem odnowy Kościoła, jak Neokatechumenat, ruch Światło Życie, Odnowa w Duchu, Świętym, czy inny. Ja jestem związany z każdym z nich po trochu. To są rzeczy mi bliskie, kochane i jak tylko mam możliwość służyć - to służę.
Rozmawiała Maria Czerska / KAI